W ubiegłym tygodniu spędziłam kilka dni w Szanghaju. Moje pierwsze spostrzeżenie, to czyste ulice, uśmiechnięci ludzie i mnóstwo elektrycznych pojazdów. I mam na myśli nie tylko dwusuwowe motocykle, zastąpione przez elektryczne skutery. Na ulicach widać niemałą ilość kalifornijskich Tesli, a także, te mniej okrzyczane, ale równie dobrze spełniające swoją ekologiczną funkcję, tańsze modele samochodów na prąd. W ostatnich latach rynek pojazdów elektrycznych w Chinach eksplodował.
W roku 2015 po rynku globalnym jeździło 1,26 miliona samochodów elektrycznych. Warto przypomnieć, że w 2005 roku ilość samochodów elektrycznych na drogach była liczona zaledwie w setkach. W 2011 roku globalna sprzedaż wynosiła około 50 tysięcy sztuk, w przeciągu pięciu lat wzrosła przeszło dziesięciokrotnie i osiągnęła poziom 565 tysięcy.
W 2015 roku Chiny wyprzedziły Stany Zjednoczone i to właśnie Chiny stały się największym rynkiem użytkowników samochodów elektrycznych, z rekordową sprzedażą przekraczającą 207 tysięcy aut, co stanowi 34% sprzedaży globalnej.
Smog napędza koniunkturę
W ostatnich latach, zanieczyszczenie powietrza w Szanghaju kilkudziesięciokrotnie przekraczało dopuszczalne normy światowe. W odpowiedzi na katastrofalny stan, władze miasta zdecydowały usunąć ponad 160 tysięcy samochodów niespełniających wymogów emisji. Z kolei w Pekinie, z powodu alarmującego zanieczyszczenia atmosfery, w dniach, gdy poziom smogu przekracza dozwolone normy, obowiązuje zakaz używania samochodów spalinowych. Nic więc dziwnego, że coraz więcej Chińczyków decyduje się na zakup aut elektrycznych.
W 2009 roku wiele chińskich miast zakazało całkowicie lub częściowo (np. Szanghaj) korzystania z motocykli spalinowych. Konsekwentnie sprzedaż skuterów na prąd systematycznie wzrasta. W 2015 roku, globalna sprzedaż dwuśladów elektrycznych osiągnęła 40 milionów sztuk. Na czoło wysunęły się Chiny, ze sprzedażą sięgającą prawie 30 milionów sztuk w 2014 roku.
Trochę historii
W 1978 roku w Chinach zapoczątkowano reformy gospodarcze. Zrezygnowano z gospodarki centralnie planowanej i rozpoczęto erę gospodarki wolnorynkowej. W ten sposób zapoczątkowano chiński boom ekonomiczny. Tempo wzrostu PKB średnio wynosiło dziesięć procent rocznie. Ponad 800 milionów ludzi wyszło ze skrajnego ubóstwa, które spadło z 88% w 1981 roku, do 6,5% w 2012 roku. Państwo Środka stało się drugą największą gospodarką świata. Pomimo świetnych wyników Chiny stale pozostają w grupie krajów rozwijających się. Obecnie liczba mieszkańców Chin wynosi ponad 1,3 miliarda. Szacuje się, że w obszarach wiejskich nadal przeszło 80 milionów ludzi żyje w skrajnej biedzie.
Back to the Future
W Szanghaju aktywność ekonomiczna jest widoczna na każdym kroku. Począwszy od ulicznego sprzedawcy pierożków dim sum, poprzez setki tysięcy taksówek kursujących non-stop po mieście, a skończywszy na globalnych transakcjach zawieranych w nowoczesnym centrum finansowym Pudong.
W latach ’90, leżąca po wschodniej stronie rzeki Huangpu, dzielnica Pudong stanowiła, co najwyżej, nieużytki rolne i mokradła. Dzisiaj panorama Pudong jest jedną z najbardziej charakterystycznych panoram nowoczesnych miast, z błyszczącymi wieżami najwyższych drapaczy chmur. O Szanghaju często mówi się, że tu drapacze chmur powstają w przeciągu jednej nocy. Shanghai Tower, liczący 127 pięter i 632 metry, został otwarty w 2015 roku i jest drugim najwyższym wieżowcem na świecie. Obecnie Pudong zamieszkuje ponad 5 milionów ludzi. To również tutaj powstaje szanghajska scena start-upowa. Pod względem inwestycji w gospodarkę cyfrową, Szanghaj lokuje się na drugim miejscu pośród chińskich miast, zaraz po Pekinie.
Naprzeciwko dzielnicy Pudong, po przeciwnej stronie rzeki, rozciąga się historyczne Stare Miasto. Spoglądając stąd na Pudong nie można oprzeć się wrażeniu, że to właśnie Chiny staną się, szybciej niż się spodziewamy, kolejną potęgą gospodarczą świata.