Sytuacja, z którą zmierza się świat w obliczu pandemii, jest na tyle nowa i nieprzewidywalna, ze snucie jakichkolwiek prognoz graniczy z wróżbiarstwem, futurologią lub w najlepszym wypadku treningiem kreowania historii alternatywnych.
Nie bez kozery mówi się, że tak silnego czynnika traumatyzującego, a zarazem wyzwalającego zmiany, o czym za chwilę – nie było od czasów drugiej wojny. A z epidemią w takiej skali nie walczyliśmy od czasów „hiszpanki”, która zdziesiątkowała ludność Europy pod koniec i po zakończeniu wojny pierwszej. Mamy więc do czynienia ze zjawiskiem w naszym świecie całkowicie nowym; przesłanką, które wszelkie przewidywania niebezpiecznie zbliża do prób jasnowidzenia.
Zdaje się, że niekiedy trzeba dokonać samoograniczenia w snuciu wizji, mitygując już-już biorące rozbieg analogie, ekstrapolacje, pączkujące modele prostym, pokornym i jakże uczciwym: NIE WIEMY.
Warto dokonać takiego samoograniczenia, bo chroni nas to przed przyjmowaniem założeń, które przecież zawsze jakoś kierunkują nasze myśli wybiegające w przyszłość. Warto uczynić to również dlatego, że wszelkich prognoz mamy aż za wiele, co generalnie podaje w wątpliwość sens samej instytucji prognozy w obecnym czasie.
Wyjaśniwszy sobie, że zasadniczo wiemy, że niewiele wiemy, możemy spróbować zastanowić się nad tym, co widzimy. Tak po prostu, komentując fakty – każdy w obszarze, na którym choć trochę się zna. Tak bezpieczniej.
Dlatego w czasach zarazy spróbuję skomentować to, co widzimy w naszych obszarach, na których się co nieco znamy: zamówień publicznych i doradztwa w ogóle. Czy można z tego wyciągać szersze i bardziej dalekosiężne wnioski – NIE WIEMY. Dziś, tu i teraz, fakty wymierne w liczbach wyglądają tak, że u zarania epidemii nastąpiła zauważalna intensyfikacja procesu ogłaszania postępowań publicznych, by wraz z rozwojem pandemii i świadomości zagrożenia, jakiemu podlegamy, systematycznie wyhamowywać. Doskonale to widać w naszym obszarze usług doradczych: badawczych, analitycznych, komunikacyjnych. Gdy jeszcze na początku marca nasze systemy filtrujące wyławiały około 400 potencjalnie interesujących postępowań, w połowie miesiąca ich liczba zmalała do 200. Kolejne dni przyniosły dalsze spadki: 185, 174. Czy spadnie do zera? Nie, ale zapewne będzie blisko.
Dlaczego tak się dzieje? Wydaje się, że początkowe przyspieszenie mogło wynikać z chęci wprowadzenia na rynek jak największej liczby spraw u progu niewiadomego, gdy możliwe jeszcze było „ręczne” przygotowanie i prowadzenie postępowań – czyli skanowanie specyfikacji, naziemny model procedowania, era analogowa… Gdy uporano się w ten sposób z materią, z którą można było się uporać metodami dobrze znanymi i niecyfrowymi – nastąpił zastój. Teraz widzimy, że pojawiają się zasadniczo niemal wyłącznie postępowania prowadzone w wersji elektronicznej, wymagające użycia podpisu szyfrowanego, składania ofert i dokumentów w formie elektronicznej, z udziałem różnych e-platform zakupowych… Nie ulegając prostej pokusie analogizowania (e-recepty, e-zwolnienia), nietrudno jednak dostrzec, że cała ta digitalizacja i odmiana słów z prefiksem „e” przez przypadki, początkowo wydająca się dla sektora publicznego kulą u nogi, może teraz, w nowych warunkach, zdecydować o tym, że w obszarze zamówień publicznych odbicie po kryzysie (który oczywiście będzie, tu nie ma wątpliwości) może być szybsze, a sam dołek – mniejszy. Tak jak wojna, która dziesiątkuje populacje, jest jednocześnie katalizatorem zmian technologicznych (nie bez kozery najbardziej innowacyjny państwem na świecie jest od lat Izrael, żyjący od kilkudziesięciu lat w rzeczywistości permanentnego zagrożenia), tak nasza wojna z niewidocznym przeciwnikiem również doprowadzi do zmian technologicznych, ba – cywilizacyjnych, wymuszając bezprecedensową akcelerację w obszarach B+R, nowych technologii komunikacji, telemedycyny, nie wspominając o wyścigu biotechnologicznym, w którym uczestniczą liczne laboratoria i koncerny farmaceutyczne poszukujące szczepionki i leku na Covid-19. O akceleracji postępu i nadziejach, jakie z nim wiąże współczesny świat także biznesowy, niech świadczy choćby gwałtowny wzrost notowań na nowojorskiej giełdzie chińskiej firmy Zoom Technologies – wcześniej raczej niezbyt znanej – którą inwestorzy z Wall Street automatycznie i błędnie skojarzyli z komunikatorem Zoom Video, jaki w ostatnim czasie coraz częściej wykorzystywany jest do pracy zdalnej i ze zrozumiałych względów jest na swej życiowej fali.
Na e-recepty, e-zwolnienia, e-podpisy wielu klęło, a teraz, w nowej rzeczywistości, okazuje się, że to rozwiązania ratujące jeśli nie życie, to na pewno naszą codzienność, pozory normalnej egzystencji w czasach zarazy. Okaże się wkrótce, że procedury e-przetargowe, dotychczas z pewnym trudem moszczące sobie miejsce w sektorze publicznym, mogą teraz sektor ten uratować przed kompletnym zastojem. I dać mu jednocześnie silny bodziec antykryzysowy i rozwojowy.
To w Polsce. A jak zamówienia publiczne radzą sobie w Europie? Problem (i jego pokonanie) właściwy polskim realiom w skali unijnej zasadniczo nie ma zastosowania, bo od dawna większość postępowań prowadzona jest w formie elektronicznej. Pandemia zapewne będzie miała choć ten dobry skutek, że przyczyni się do ostatecznego wyeliminowania reliktów papierologii i do upadku ostatnich bastionów analogowości w europejskich postępowaniach przetargowych. Problemem sektora zamówień publicznych w Europie będzie raczej zmiana terminów, przesuwanie postępowań o 2-3 miesiące, a także relokacja środków – na pewno klasyczne fundusze przedakcesyjne dla państw Partnerstwa Wschodniego zasilą wsparcie dla gospodarki tych krajów, a fundusze strukturalne będę przesuwane, w możliwych granicach, ku obszarom zdrowia publicznego i walki z epidemią oraz jej skutkami.
Ostatnia myśl – ogólniejsza, dotyczy naszego sektora doradczego. Jako się rzekło: kryzys, bezprecedensowy w skali ostatnich kilkudziesięciu lat, dotknie nas wszystkich, a dywagacje, czy przybierze on formę spowolnienia czy recesji dwucyfrowej – możemy zostawić chętnym futurologom gospodarczym. My nie wiemy. Nie wiemy.
Wiemy jednak to, że sektor doradczy, wedle wszelkich znaków widocznych choćby w zakresie przemian mechaniki ofertowania, czeka daleko posunięta digitalizacja, mobilność, rozwój zastosowań ICT. Last but not least: jesteśmy świadkami zmierzchu świata bezpiecznej globalizacji. Usługi doradcze, zwłaszcza na rzecz sektora publicznego, mogą się podnieść szybciej niż inne gałęzie gospodarki – bo potrzeba przebudowy i nowych rozwiązań globalnych i lokalnych będzie silniejsza niż dotąd.