Reklama.
Pięknie zatytułowana kampania „Odwaga ratuje życie” okazuje się być wydmuszką, jakich mało. Fajnie, że zatrudniono nominowanego do Oscara reżysera, ale po tych spotach rozumiem już, czemu Oscara nie dostał. Tyle pytań miota się po głowie… Czemu nikt nie zwrócił ekipie uwagi na to, że filmy klasy B inspirowane latami 80. są w modzie, owszem, ale w bardzo wąskim gronie miłośników gatunku? Dlaczego grupa nastolatków chciałaby przeskakiwać na rowerach nad zawalonym (sic!) bunkrem? Jakim cudem zgaszone ognisko wciąż płonie? I czemu chłopak z klipu o dziecku w samochodzie ciska kamieniem, jakby właśnie rabował sklep, a nie ratował ludzkie życie? Pozostaną one bez odpowiedzi…
Można poszukać odpowiedzi samemu. Pierwszą odpowiedzią, jaka się nasuwa, jest niedbalstwo. Mówi się, że nadgorliwość bywa gorsza od faszyzmu, ale w drugą stronę też jest źle. Jeśli już przygotowujecie, droga ekipo, kampanię społeczną, postarajcie się zadbać również o szczegóły, nie tylko ogólny wydźwięk. Chociaż ten też jest marny, ale o tym za chwilę.
Drugą odpowiedzią jest to, że ludzie przygotowujący te spoty nie widzieli nigdy żadnej innej kampanii, a już na pewno nikt nie podsunął im zachodnich projektów. Bo jeśli chodzi o polskie warunki, „Odwaga ratuje życie” wpisuje się w nie idealnie - jest mdło, nijako i przekaz rodem z PRL-owskich haseł.
„Podejmuj odważne i odpowiedzialne decyzje!”, towarzyszu. „Życie najbliższych zależy od Twoich decyzji!”, obywatelko. „Nie kradnij!”, amen. I moje ulubione - „Stosuj się do znaków informacyjnych i ostrzegawczych!”. Hasło chwytliwe, pełne werwy, zachęty do działania, tak jest! Tego właśnie szukam w kampaniach społecznych.
No dobrze, wyjaśnijmy sobie coś. Drogi Rzeczniku Praw Dziecka, kampania społeczna to nie wykład z prawa ani kazanie z ambony. Kampania społeczna ma na celu zwrócenie uwagi na problem w sposób, który przykuje uwagę, a nie wzbudzi uśmiech politowania. Można to osiągnąć na dwa sposoby - albo przygotowując ciekawy, nieoczywisty spot (to ten lepszy sposób) albo prezentując brutalne następstwa ludzkiej nieuwagi/głupoty (to ten kontrowersyjny sposób).
Ale kampania skierowana do młodzieży, w której operuje się hasłem „Stosuj się do znaków informacyjnych i ostrzegawczych!” jest ponurym żartem, tragicznym przykładem tego, jak mało kreatywni są jej twórcy oraz jak bardzo nie potrafią dostosować komunikacji do swojego potencjalnego odbiorcy.
Przepraszam, zapomniałem o ostatnim haśle - hicie: „Zachowaj ostrożność podczas wakacyjnych przygód!”. Czego dotyczy ten slogan? Przypadkowego seksu? Nie. Nieprzypadkowego seksu? Też nie. Otóż - uwaga! - chodzi o zwiedzanie opuszczonych budynków. Wszakże to ulubione zajęcie wpatrzonych w swoje smartfony i spędzających czas w modnych kawiarniach młodych ludzi. Zwiedzanie pustostanów - to teraz jest prawdziwe zagrożenie dla młodzieży na wakacjach! Błagam, litości…
Nie wiem, kto wpadł na pomysł stworzenia tego potworka, ale „Odwaga ratuje życie” nie dość, że jest kiepsko zatytułowana - co ma wspólnego odwaga ze stosowaniem się znaków informacyjnych i ostrzegawczych, tego nie wiem - to jest również kiepsko zrealizowana. Śmiało można postawić ją obok tak fenomenalnych kreacji, jak „Słowa też gwałcą” Fundacji Feminoteka i prowadzącej w rankingu najgorszych kampanii roku „Nie zdążyłam zostać mamą” Fundacji Mamy i Taty.