Nie wiem czy minął rok, od dnia gdy spotkałem ją – zupełnym przypadkiem – na przystanku autobusowym nieopodal zajezdni autobusowej w Białymstoku. Była jakaś inna niż zwykle. Osłupiałem, gdy dowiedziałem się, że chce zostać kierowcą autobusu w Norwegii. Basia Maj – członkini kabaretu „Widelec”, wokalistka, dziennikarka radiowa, właśnie podejmowała decyzję o tym, w którą stronę skręci jej życie. Autobus Basi przyjechał pierwszy. Gdy zamknęły się drzwi, pomyślałem, że jej historia, to piękna opowieść o wolności. Każdy z nas ją ma, ale nie każdy o tym pamięta…
Cały czas jestem do tylu. W Polsce nie miałam czasami na chleb. Tu w Norwegii wielu Polaków mi pomogło. Obalam stereotyp Polaka, który jest niedobry dla swoich Rodaków za granicą – mówi w rozmowie Barbara Maj.
***
Teraz mieszkasz w Norwegii. A co by było gdybyś nie wyjechała?
Gdybym wciąż pracowała tutaj, w Białymstoku, nie rozwinęłabym się tak emocjonalnie. W Polsce jest tak, że jeśli chcesz zrobić coś ponad przeciętność, to możesz dostać kopniaka. Tutaj liczy się telefon od ważnej osoby do ważnej osoby. Nie zawsze liczy się wiedza i doświadczenie, chęć i zapał do pracy. Niestety…
Wręcz ciężko uwierzyć, że kobieta, która do niedawna wydawała w Polsce płyty, kojarzyła się z kabaretem i radiem, wyjeżdża do Norwegii, aby zostać kierowcą autobusu. Skąd ten pomysł?
Znajomi i mój mąż Jacek namawiali mnie na autobus. Po przyjeździe do Norwegii, faceci trafiają do budowlanki, a kobiety do sprzątania. Zaczyna się od prywatnych domków, potem są hotele. U mnie było tak samo. Jednak gdy poczułam ból rąk, nóg, kręgosłupa… Pojawił się pomysł na autobus.
Jak Norwedzy reagują na kobietę za kierownicą?
W Norwegii kobieta za kierownica autobusu to norma. W Polsce, kiedy robiłam prawo jazdy kategorii D, czułam się w tej roli trochę jak modelka na wybiegu. Wszyscy co chwila zaglądali do okienka . W Polsce pod tym względem sporo się jednak zmieniło i wciąż zmienia. Tutaj też mogę łatwo dostać pracę, bo kobiety mają w Białymstoku pierwszeństwo. Są nawet pożądane jako kierowczynie. Pewnie dlatego, że są bardziej empatyczne.
Właśnie, prawko na autobus zrobiłaś w Białymstoku.
Tak, na prawo jazdy w Norwegii nie byłoby mnie stać. Miałam świetnego instruktora. Pan Tomek twierdził, że mam talent do prowadzenia autobusu. Na szczęście tak dobrze mnie nauczył, że zdałam za pierwszym razem.
Basiu, ale po co Ci to właściwie było?
Wiesz, w środku nadal jestem artystką, kocham radio, śpiewanie. Jednak samej sobie chciałam udowodnić, że kobieta może podjąć takie wyzwanie, że jak się uprę, to wszystko jest możliwe.
Ale ostatnio przepisy w Norwegii się zmieniły i okazało się, że polskie prawo jazdy jest w tym kraju nieważne.
Tak, to prawo zmieniło się w 2013r., o czym dowiedziałam się trochę za późno. Norwegowie uważają, ze jeżeli przyjeżdżasz tutaj, to pieniądze powinieneś zostawiać też tutaj. Odwołuję się. Liczę na wyjątek. Przecież kurs jest taki sam.
Dlaczego dziś spotykamy się w Białymstoku?
Gram dwa koncerty dla firm z kabaretem Widelec. W Serocku i Suwałkach.
Ile trwa podróż?
Lot z Norwegii do Polski trwa 2 godziny. Co jest zabawne, bo cała podróż autobusem tam i tutaj – plus lot – to w sumie 12 godzin.
Wracasz tu z przyjemnością?
Białystok jest – pod pewnymi względami – trochę carski. Miasto jest piękne, ludzie fajni, ciepli i otwarci, ale co chwila okazuje się, że tego, a tego nie można, a jak można to tyle i tyle. Urzędy są skostniałe, a urzędnik najważniejszy. Spotykam często ludzi rozczarowanych Podlasiem. Mam na myśli tych, którzy przyjechali tu specjalnie w poszukiwaniu pracy. Z drugiej strony, Białystok dobrze się rozwija. To dobre miejsce do życia. Jeśli masz tu wygodną pracę, rodzinę, nie będziesz narzekać.
A może to skostnienie to bardziej kwestia firm państwowych. To z nimi miałaś większość doświadczeń.
Uważam, ze pracującym Podlasianom brakuje akceptacji i wsparcia ze strony szefów. Tutaj ludzie bardzo często nie czują, że to co robią, jest komuś potrzebne. Że ich praca jest czymś istotnym. Ludzie po studiach pracują w supermarketach.
A Ty mogłabyś pracować tutaj np. w Rossmanie? Jako sprzedawca.
To żaden wstyd. Żadna praca nie hańbi. Mam raczej problem z tym, że to korporacja.
W Norwegii zarabiasz obecnie sprzątając. Umiesz odnaleźć w tym przyjemność?
Potrafię odnaleźć przyjemność we wszystkim co robię. Każdy powinien przejść przez wszystkie szczeble drabiny zawodowej i życiowej. Sprzątając, pomagam np. rodzinie z trójką dzieci. Sprzątając uczymy się doceniać każdego, kto pracuje, niezależnie jaką wykonuje pracę. Nieważne czy jesteś sprzątaczką, czy sędzią. Szacunku do każdego człowieka nauczyła mnie mama. Jestem Jej za to bardzo wdzięczna.
Masz w planach zmianę tej pracy?
Jestem architektem wnętrz. Być może zacznę pracę w Ikei. Zobaczymy. Ciągle jestem w drodze. Po norwesku „på vei”.
A gdybyś miała wrócić na Podlasie i zacząć pracę tutaj? Co dawałoby Ci poczucie szczęścia?
Kiedyś miałam herbaciarnię w Tykocinie. Chciałabym kiedyś jeszcze raz coś takiego otworzyć i stworzyć ośrodek, w którym mogłyby znaleźć schronienie i pracę kobiety, które znalazły się w trudnej – czasami wręcz rozpaczliwej – sytuacji życiowej. Nie mogą się wydostać z toksycznej relacji. Marzy mi się coś, co robi siostra Chmielewska. Daje ludziom pracę, ale – tak właściwie – daje im poczucie, że coś potrafią, że są potrzebni. Ludzie nie potrzebują zapomogi. Ludzie potrzebują pracy, która daje im poczucie akceptacji. To marzenie mogłabym realizować na Podlasiu. Szczęście to pomaganie innym. Jestem matką. Mam dwójkę dzieci. Chcę pokazać im o co chodzi w życiu. Co jest ważne.