To coś więcej niż rewolucja w edukacji. Twórcy łazika marsjańskiego stworzyli zabawkę, która rozwija się pod wpływem zabawy z dzieckiem. Na Kickstarterze zebrali ponad 100 tysięcy. Rozpalili wyobraźnię dzieci, rodziców i przedsiębiorców na wszystkich kontynentach.
Sami potrafią tworzyć technologię godną wycieczki na Marsa. Jednak we współpracy z designerami i psychologami zbudowali być może coś, co zmieni świat nie mniej niż wyprawa łazika marsjańskiego. Pięciu inżynierów Politechniki Białostockiej skonstruowało robota, który nie tylko rozwija dziecko, ale też sam rozwija się pod wpływem zabawy. Na pierwszy rzut oka to po prostu fajny gadżet dla dzieci. W rzeczywistości to rewolucyjna zabawka, przewracająca proces edukacji do góry nogami.
Marcin Joka, Krzysztof Dziemańczuk, Michał Grześ, Michał Bogucki i Maciej Kopczyński – pięciu Podlasian, którzy mogą nas wkrótce skutecznie wyleczyć z poczucia „podlaskiej prowincjonalności”. Dzięki nim o Politechnice Białostockiej mówi się poza Polską. Ich nowy robot dla dzieci może zrewolucjonizować rynek. Pierwszy dobry zwiastun to pozyskanie 45 tysięcy dolarów na platformie crowdfundingowej Kickstarter. Pieniądze wpłacali obywatele m.in. Argentyny, Belgii, Niemiec, Danii, Stanów Zjednoczonych, RPA czy Arabii Saudyjskiej. Być może wkrótce porównanie ich ciasnego biura i garażu Steva Jobsa będzie bardzo uzasadnione?
Rozmawiamy z dwoma członkami zespołu – Michałem Grzesiem i Krzyśkiem Dziemańczukiem.
To biuro musi być świetnym miejscem na randki? śmiech
Tak, to idealne miejsce na randkę. Pachnie tu mężczyzną… śmiech A tak serio, ciężko się tutaj pracuje. Mamy tu nawet łóżko. Jeśli trzeba, śpimy w biurze. Pięć osób z małej mieściny rzuciło się na głęboką wodę. Wspierają nas nasze dziewczyny. Jedna z nich przygotowała naszą stronę internetową.
Jesteście w kulminacyjnym momencie projektu. Tymczasem jeden z Was za kilka dni ma ślub.
Tak, Marcin się żeni. To dla nas wszystkich czas wymagający skupienia.
Co jest dzisiaj największym wyzwaniem przyszłych milionerów?
Rozruszać resztę świata. Zainteresować Photonem dziennikarzy nie tylko z Polski. 62% wejść na Kickstarterze pochodziło z Polski. Niestety Ci znani, technologiczni dziennikarze dostają po 200-300 emaili dziennie od start-upów z całego świata. My z kolei, codziennie dostajemy 15-20 e-maili od agencji z całego świata, które chcą wspierać nas w promowaniu Photona.
Trzeba przyznać, że macie spore wsparcie tu na miejscu.
Tak, mamy lokalne wsparcie. Przed chwilą dzwonił prezes ChM. Wydrukował nam kiedyś Photona. Wpada do nas czasami.
…pewnie już wie, że w przyszłości będzie chciał i będzie mógł liczyć na was.
I dobrze. Będziemy dzielić się tym czym możemy, jeśli inni chcą nam pomagać. Jeśli dojdziemy do tego momentu, a jesteśmy przekonani, że tak. To kwestia czasu i pracy.
W przyszłości Białystok też będzie mógł liczyć na Wasze wsparcie?
Kiedyś nasza wdzięczność powróci do Białegostoku. Skorzystaliśmy z tego, że tutaj studiujemy. Na innych uczelniach nasza praca nie byłaby tak widoczna. Tutaj byliśmy „gwiazdami”.
Powiedzcie w kilku zdaniach na czym polega unikalność Photona?
Takich robotów jest na świecie dwa lub trzy. Jednak inni dają dzieciakom tylko robota i aplikację, a my dajemy całą historię. Photon jest z innej planety. Na początku nic nie umie. Nie umie się nawet poruszać. Mamy tutaj grywalizację, rywalizację. Dziecko może go rozwijać – sprawić, że będzie szybszy, może mieć nowe kombinacje ruchowe. Każdy robot może być unikatowy, bo ktoś rozwija szybkość, a ktoś siłę. Jest też trochę bohaterem z gier RPG. Photon angażuje dzieci, uczy emocji, wyboru między dobrem, a złem. Współpracujemy z psychologami z SWPS. To przeważnie starsi ludzie, doktorzy – doświadczeni specjaliści.
Jak Photon może wpłynąć na dorosłe życie użytkowników?
Lekarz, który bawił się w dzieciństwie Photonem, będzie w przyszłości lepiej współpracował np. z informatykiem.
Robicie niesamowitą marketingową robotę wokół swojego produktu.
My jesteśmy „techniczni” i na co dzień nie zajmujemy się promowaniem czegokolwiek. W Polsce łatwo skrócić dystans między dziennikarzami, a nami. Wystarczy wspomnieć, że jesteśmy współtwórcami łazika marsjańskiego. Za granicą to już zupełnie inna historia.
Zrobiliście świetny film. Ciężko powiedzieć czy powstawał w Nowym Jorku, Londynie, Szanghaju czy… w Białymstoku. Jest naprawdę dobry.
Ostatnio napracowaliśmy się najbardziej przy filmie poklatkowym.
Cytat z filmu: „Photon szybko załapał, że my, mali ludzie, najbardziej lubimy się bawić. Czasem trochę rozwalać, a już trochę mniej sprzątać. I że razem z nami żyją też inne osobniki. W ogóle strasznie się cieszy kiedy może pomagać. Jak się dogadujemy? Programowanie, sterowanie, polecenia w „photonowym” języku. Photon to dobry towarzysz zabawy, a jeszcze lepszy imprezy.”
To na koniec zapytam jeszcze o marzenia przyszłych milionerów.
Krzysztof: śmiech Powiedzmy, że Mercedes GLK byłby w porządku.
Michał: Zdecydowanie motor Cafe Racer. Robią je Polacy. Są piękne.
Zadzwoniłem do twórców Cafe Racer. Byli bardzo szczęśliwi. „Wiele niezwykłych ludzi jest fanami naszych motorów, ale bardzo cieszę się, że są wśród nich twórcy łazika marsjańskiego i Photona. Cały czas myślimy o uzupełnieniu naszych maszyn o nowe technologie. Może kiedyś będziemy mogli współpracować w tym temacie.” – mówi Grzegorz Korczak z Unikat Motorworks.
5 powodów dla których Photon ma szansę na globalny sukces
1. Photon wpłynie na inne sfery naszego życia
Rozwija się równolegle z dzieckiem – nie tylko uczy, ale też uczy się od niego. Zastanówmy się jak taki model myślenia o zabawie przełoży się na nasze oczekiwania względem użyteczności produktów. Przedmioty będą z nami w stałej – niekiedy niemal osobistej – relacji, będziemy mogli rozwijać w nich indywidualne cechy, co sprawi, że będą dla nas przyjazne i bardziej przystępne. Do tego dochodzi kwestia indywidualizacji – każdy przedmiot będzie wyjątkowy jak jego użytkownik. Właściwie będziemy współtwórcami przedmiotów, ich projektantami. Photon pewnie „nigdy się nie kończy”. Za to z punktu widzenia rynku, pozwala stale generować przychody z tytułu zakupu powiązanych z nim urządzeń.
2. Photon to dobry design
Photon jest ładnym przedmiotem. Co ciekawe, pozbawionym koloru skóry, płci czy cech, które ograniczają wyobraźnię i kreatywność. Gdy byliśmy dziećmi potrafiliśmy w kartonie po telewizorze dojrzeć jednocześnie zamek, statek kosmiczny i garaż. Tutaj jest trochę podobnie. Dla kogoś robot przypomina psa, dla kogoś np. sarnę… Minimalizm projektu skraca drogę do masowego odbiorcy.
3. Photon myśli nie tylko o dzieciach, ale też o rodzicach, którzy za niego zapłacą
Photon jest kompatybilny z tabletem i smartphonem. Działa przy pomocy zainstalowanej w nich aplikacji. Jednak czas wykorzystania tych urządzeń jest ograniczony. Po jego upływie dziecko może bawić się samym robotem w rzeczywistym świecie – w salonie, ogrodzie czy na spacerze po parku. Twórcy – nauczeni m.in. przykładem Furby – pozbawili urządzenie także mogących irytować rodziców dźwięków. Praktyczne, prawda?
4. Photon to storytelling i grywalizacja
Photon jest ciekawą historią – jego statek kosmiczny zderzył się z asteroidą i spadł na Ziemię. Poprzez wykonywanie prostych programistycznych zadań pomagamy mu odzyskać utracone zmysły oraz odbudować statek. W trakcie zabawy zdobywamy punkty, rywalizujemy i bawimy się jednocześnie. To angażujący i przyjemny proces edukacji.
5. Photon to zderzenie pomysłów inżynierów i psychologów
Nad Photonem pracowali niezwykli, młodzi programiści, inżynierowie z Politechniki Białostockiej, ale wspierali ich doświadczeni psychologowie z Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Nie można oprzeć się wrażeniu, że ta zabawka doskonale rozumie potrzeby użytkownika, uwzględnia emocje dziecka. Jest po prostu mądra i od strony technologicznej i – powiedzmy – humanistycznej.