Długotrwałe inwestowanie na giełdzie
Rafał Kinowski
28 czerwca 2016, 09:55·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 czerwca 2016, 09:55Powiedzieć, że obecny system giełdowy, jego sposób działania, filozofia czy organizacja rynku nie spełnia wyzwań jakie stawia przed nim przyszłość handlowania papierami wartościowymi – to jak twierdzić, że Ziemia jest okrągła.
W zeszłym tygodniu – niektórzy mogli niezauważyć bo trwało Euro i gorączka Brexitu - Amerykańska Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), zezwoliła na obrót akcjami firm w ramach platformy IEX (Inwestor’s Exchange) od sierpnia bieżącego roku. Wymiana papierów wartościowych w ramach IEX ma odbywać się bez użycia handlu wysokiej częstotliwości, opartego na algorytmach i dokonywanego przez maszyny. Według pomysłodawców ich rozwiązanie da szansę ludziom na bardziej sprawiedliwą rywalizację w obrocie akcjami. Trudno wyrokować o szansach na powodzenie inicjatywy, najlepszym weryfikatorem będzie czas. Walka z automatyzacją poprzez tworzenie getta dla wolniejszych w podejmowaniu decyzji ludzi jest jakimś pomysłem. Warto jednak zwrócić uwagę na inne – według mnie – ciekawsze rozwiązania, które czekają na realizację.
Eric Ries, przedsiębiorca z Doliny Krzemowej, twórca The Lean Startup, pracuje nad nowym modelem wymiany akcji w Stanach Zjednoczonych. Ma on zamiar stworzyć zasady według, których zarówno przedsiębiorstwa, jak i inwestorzy będą nagradzani za strategie długookresowe i długoterminowe generowanie zysków. Główny pomysł czyli LTSE (Long-Term Stock Exchange) czeka na akceptację SEC, aby stać się alternatywnym rynkiem obrotu akcjami. Za Ericiem Riesem stoją bardzo poważne i wpływowe nazwiska: Amy Butte, była dyrektor finansowa NYSE, werbuje zespół doradców, rekrutujących się z byłych zarządzających nowojorskiej giełdy oraz pracowników Departamentu Skarbu. Swój wkład finansowy wnoszą: Marc Andreessen (venture capital, między innymi Facebook), Tim O’Reilly (wspierający projekt Web 2.0) oraz Aneesh Chopra (doradca do spraw technicznych prezydenta Obamy).
Firmy z Doliny Krzemowej od dawna chciały zmiany zasad działania sposobu dopuszczania nowych podmiotów na parkiet, zmniejszenia presji na notowanych spółkach ze strony handlu wysokiej częstotliwości (automatycznej) oraz oczekiwania dywidend co kwartał. Google i Facebook próbowały wraz z wejściem na rynki kapitałowe zmienić zasady gry, ograniczając pazerność banków inwestycyjnych, zaangażowanych w upublicznienie ich akcji, ale nie przyniosło to zakładanego efektu. Tym niemniej spółki nowych technologii czują, że naciski na wyniki krótkoterminowe, które generuje rynek kapitałowy, nie przystają do ich filozofii działania. Nie wspominając już o potrzebie kontrolowania firm przez fundusze inwestycyjne czy dużych rzutkich inwestorów, których plany wobec przedsiębiorstwa mogą być różne od zakładanych przez pierwotnych właścicieli.
Założenie LTSE, prócz zwykłych regulacji SEC, ma sprzyjać podejściu zarządzania firmą w długim okresie. Eric Ries optuje za ważeniem mocy głosu na zgromadzeniu wspólników (akcjonariuszy) od długości posiadania papierów. Eliminowało by to krótkoterminowy kapitał spekulacyjny, który często pojawia się tuż przed walnym, aby zmienić zasady działania firmy.
Innym elementem byłoby powiązanie wynagrodzeń kadry zarządzającej z wynikami przedsiębiorstwa w długim okresie, ale nie rozumianymi jako zestaw wskaźników rynkowych, ale raczej całościowego obrazu istnienia spółki.
Dodatkową zasadą byłoby publikowanie listy długoterminowych udziałowców – co pomogłoby władzom firmy, jak również planowanych przez spółkę działań w przyszłości, co byłoby korzyścią dla inwestorów. Ries prowadzi przy okazji inicjatywę captable.io, która pozwala przedsiębiorcom na bieżąco śledzenie właścicieli akcji.
Eric Ries przekonuje, że jego pomysły pomogłyby wielu firmom gromadzić kapitał z emisji akcji, bez obawy przed przejęciem, koniecznością ciągłego ścigania się z oczekiwaniami rynku czy niestabilnością kapitału spekulacyjnego. Spokój działania niezakłócony przez konieczność ciągłego raportowania wyników wpływałby korzystniej na sposób zarządzania, a w efekcie na poprawę efektów finansowych.
Istnieją oczywiście spore przeszkody w rozpoczęciu działalności LTSE, nie wspominając o braku koniecznych zezwoleń ze strony SEC. Trzeba znaleźć spółki, które zgodziłyby się na działanie w ramach nowych, długoterminowych zasad. Rynek musiałby uzyskać odpowiednią płynność, aby zapewnić uczciwość i stabilność wyceny papierów wartościowych. Jakimś pomysłem są notowania na dwóch parkietach jednocześnie, tak jak teraz ma to miejsce w przypadku spółek będących na giełdach po obu stronach oceanu. To wszystko pokazuje jak daleko jeszcze do pełnej realizacji pomysłu, ale trzeba przyznać, że brzmi on zachęcająco.
Obecna konstrukcja rynków kapitałowych nie wytrzymuje presji czasu. Nie dość, że duża część handlu została zdehumanizowana przez algorytmy, to jeszcze zawęża się perspektywa inwestycyjna. Krótki okres oznacza mniej niż rok, średni – trzy lata, wszystko powyżej jest długą perspektywa. Zważywszy, że duże inwestycje trwają wiele lat, a okres ich zwrotu może sięgać kilku dekad, trudno będzie przy obecnych horyzontach znajdować chętnych do podjęcia wyzwań. Alternatywy wykorzystania kapitału są zbyt kuszące i zyskowne. To źle wróży rozwojowi technologicznemu. W zasadzie prywatny rynek jest niezainteresowany długotrwałym procesem badawczo-rozwojowym. Liczą się szybkie i wysokie przychody.
Z drugiej strony Dolina Krzemowa jest już postrzegana jako rynkowy wichrzyciel. Powstające startupy za wszelką cenę chcą zmienić nasz sposób postępowania, odkryć dla nas nowe granice, zniszczyć stare zasady obowiązujące w handlu, transporcie, opiece zdrowotnej czy edukacji. Przemiana rynków kapitałowych była by korzystna dla stojących w kolejce na nowojorski parkiet, może to rodzić obawę, że znów ktoś z pieniędzmi i wpływami próbuje zagarnąć cały tort dla siebie.