Pułapka niskiej płacy – robot wyręczy człowieka
Rafał Kinowski
20 lipca 2016, 10:41·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 lipca 2016, 10:41Jason Furman, członek Rady Doradców Ekonomicznych przedstawił ciekawą analizę, dotyczącą wpływu automatyzacji miejsc pracy na kształt rynku zatrudnienia. Oczywiście nie sposób przewidzieć jak wiele stanowisk zostanie zastąpione przez maszyny. Naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego szacowali, że zniknie blisko połowa miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych. Z kolei OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) jest dużo bardziej optymistyczna, zagrożenie ma dotyczyć tylko 10% posad. Jak widać rozbieżności są spore, od lekkiej korekty zatrudnienia po prawdziwy armagedon.
Amerykańska Rada Doradców Ekonomicznych (ARDE) postanowiła wziąć pod uwagę gorszą, oksfordzką perspektywę, a następnie zbadać, które zawody będą podlegały szybszej automatyzacji. Okazało się, że zdecydowanie najbardziej narażone są miejsca pracy wymagające mniejszych umiejętności i – już teraz – nisko opłacane. Według obliczeń ARDE aż 83% stanowisk, z zarobkami poniżej 20$ za godzinę czeka automatyzacja. Im wyżej dany zawód jest w siatce płac, tym mniejsza szansa, że zastąpią je maszyny. Pomiędzy 20, a 40 dolarów za godzinę - szansa na utratę pracy wynosi nieco poniżej 30%. Najwyżej opłacani, zarabiający więcej niż 40 dolarów za godzinę, mogą spać spokojnie - prawdopodobieństwo, że ich stanowisko zniknie ARDE szacuje na 5%.
Według Furmana technologia wprawdzie zmniejsza ilość miejsc pracy na rynku, ale też tworzy nowe, lepiej płatne, bardziej twórcze. Jest to ciekawe twierdzenie tym bardziej, że przeczą mu fakty. Zawody, które charakteryzują się powtarzalnymi, nużącymi czynnościami, rzeczywiście są zastępowane przez maszyny, ale utrata stanowisk jest szybsza niż powstawanie nowych posad. Wprawdzie są one lepiej płatne, ale jaka w tym pociecha dla osób odesłanych prze automaty na zieloną trawkę? Już teraz jest niemal pewne, że masowa utrata zatrudnienia silnie wpłynie za wzrost nierówności w klasach społecznych: średniej i niskiej.
Ciekawi mnie optymizm ARDE dotyczący zawodów o najwyższych stawkach godzinowych. Trudno sobie wyobrazić, aby rządni niższych kosztów menadżerowie nie sięgnęli po maszyny, w celu zastąpienia wysoko opłacanych specjalistów. Prawnicy czy paralegalsi już dziś są na celowniku komercyjnej wersji ibm’owego Watsona, który potrafi wyszukiwać najbardziej potrzebne orzeczenia prawne i precedensy dużo sprawniej niż człowiek. To samo dotyczy skomplikowanej diagnostyki nowotworowej – algorytmy są w tej dziedzinie daleko sprawniejsze od ludzi. Nie mówiąc już o pracy dziennikarzy, którzy wkrótce będą mogli być zastąpieni przez boty, same generujące wiadomości z dostępnych źródeł agencyjnych.
Nowe wyzwania jakie będzie stawiał postęp technologiczny wymuszą zmianę w podejściu do organizacji pracy. Sytuacja gdy dobrze opłacanych miejsc pracy wystarczy tylko dla nielicznych jest w dłuższej perspektywie nie do utrzymania. Podziały społeczne, które by się wytworzyły zagrażały by stabilności zbiorowości. Duże bezrobocie wśród populacji, która już dziś zarabia najmniej, działałoby wywrotowo na wspólnotę. Prawdopodobnie jakąś formą ratunku byłoby utrzymywanie członków wspólnoty w aktywności społecznej: warsztaty, roboty publiczne czy zorganizowana rekreacja. Konieczne byłyby też transfery pieniędzy dla podtrzymania stabilności ekonomicznej.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt, który wynika z raportu ARDE. Kwota 20 dolarów za godzinę, która stanowi pewną wartość graniczną, jest czysto arbitralna. W Stanach Zjednoczonych trwają dyskusje na temat wysokości płacy minimalnej w poszczególnych stanach czy metropoliach. Wiele lokalnych ciał legislacyjnych zobowiązuje się do regularnego podwyższania zarobków, aby w ciągu kilku lat osiągnąć zakładane poziomy, oscylujące zazwyczaj wokół 15 dolarów za godzinę. To bardzo poważny czynnik zwiększający zagrożenie automatyzacji stanowisk pracy. Można sobie wyobrazić sytuację, gdy władze stanowe – na podstawie omawianego raportu – postanowiły by wywindować stawkę godzinową powyżej 20 dolarów, aby uchronić miejsca pracy. Paradoksalnie byłoby to działanie przeciwko zatrudnionym. Płaca na stanowiskach powinna odzwierciedlać ich wartość dla przedsiębiorstwa. Jeśli właściciele byli by postawieni przed alternatywą, zatrudnić ludzi, których zarobki będą w jakiejś perspektywie stale rosnąć albo sięgnąć po roboty, które są kapitałochłonne, ale ich koszty są stałe – wahanie nie trwałoby zbyt długo.
Taka jest przykra prawda na temat gonienia za większą płacą minimalną.
Oczywiście cały raport dotyczy tylko Stanów Zjednoczonych i bierze pod uwagę amerykański punkt odniesienia. W naszej rzeczywistości – gdyby automatyzacja zagrażała wszystkim stanowiskom o zarobkach poniżej 20 dolarów za godzinę – znikło by zapewne 99% miejsc pracy. Była by to przykra konsekwencja budowania potęgi gospodarczej Polski na taniej sile roboczej.