Reklama.
Premier Zjednoczonego Królestwa, Theresa May, nie była kandydatką pierwszego wyboru, po rezygnacji Davida Camerona, jednak w sytuacji podbramkowej trudno było znaleźć osobę na tyle odważną i zdeterminowaną, aby przejęła stery rządu. Być może zwolennicy parytetów w polityce czy równouprawnienia płci mogliby świętować nominację, po ćwierćwieczu - od czasów Margaret Thatcher - liderka Partii Konserwatywnej znów staje na czele Wielkiej Brytanii. Sprawa jednak jest bardziej skomplikowana.
Po pierwsze, kobieta za sterami rządu nie jest w dzisiejszym świecie czymś unikalnym, nawet w kulturze anglosaskiej. Wystarczy wspomnieć o urzędujących premier Szkocji Nicoli Strugeon czy premier Irlandii Północnej – Arlene Foster. Po drugie, w przypadku pani May zadziałał mechanizm znany jako „szklane urwisko”. W sytuacji zawirowań – politycznych, bądź gospodarczych, gdy położenie wydaje się być tragiczne, a szansa na sukces – znikoma, mężczyźni delegują na kierownicze stanowiska panie. W rezultacie, zamiast przełamywać stereotypy, dotyczące kobiet – liderek, jedynie się je wzmacnia.
Zjawisko „szklanego urwiska” zostało zaobserwowane przez dwoje profesorów psychologii z Uniwersytetu w Exeter, Michelle Ryan i Alexandra Haslama, w 2005 roku. Zakwestionowali oni raport, sugerujący, że powoływanie kobiet do zarządów, powoduje spadek wartości giełdowej spółki. Wnikliwe badania pokazały, że panie były często awansowane na najwyższe stanowiska w firmach w sytuacjach kryzysowych. Przejmując stery w trudnych chwilach dla organizacji, ich szanse na niepowodzenie były więc większe. Stąd wrażenie, że mężczyźni lepiej sprawdzają się na stanowiskach prezesów, rzadziej odnosząc porażki. Naukowcom z Exeter udało się potwierdzić obserwację, badając 15 lat zatrudniania dyrektorów zarządzających w spółkach z Fortune 500. Szansa obsadzenia fotela prezesa przez kobietę rosła znacząco, gdy przedsiębiorstwo popadało w tarapaty.
Stereotypy powodują, że uważamy, iż mężczyźni posiadają kwalifikacje do zarządzania firmą odnoszącą sukcesy, podczas gdy kobiety nadają się bardziej do rządzenia przedsiębiorstwami w trudnych sytuacjach. Różnica jest widoczna w przymiotnikach, którymi zazwyczaj opisuje się prezesów. Panowie są dynamiczni i energiczni, panie – intuicyjne oraz wyrozumiałe. W obliczu kryzysu, spada zapotrzebowanie na samców alfa. Bardziej się liczy koncyliacja i współpraca.
Kobieta w fotelu dyrektora zarządzającego – szczególnie po licznych męskich poprzednikach – to synonim zmian organizacyjnych, ale też – kozioł ofiarny. Szczególnie ta druga rola skutkuje negatywnymi konsekwencjami dla wizerunku liderek. Przede wszystkim awans na najwyższe stanowiska obniża stawiane wobec niej oczekiwania. Jest źle, więc i szansa na sukces jest niska. Często – mimo, że nominacja następuje gdy już sytuacja jest beznadziejna – na liderkę spada pełna odpowiedzialność za zastany stan rzeczy. Każda porażka wzmacnia przekonanie kulturowe, że mężczyźni są lepszymi liderami.
Co ciekawe, gdy pojawia się artykuł o szklanym urwisku, kobiety są bardziej skłonne w niego uwierzyć, niż mężczyźni. Panowie dużo częściej kwestionują badania z Uniwersytetu Exeter oraz banalizują rolę kobiet na najwyższych stanowiskach.
Jak trafnie zauważa Katrin Bennhold na łamach The New York Timesa wydarzenia, które miały miejsce w Wielkiej Brytanii, po wygranej entuzjastów Brexitu, są podręcznikowym przykładem „szklanego urwiska”. Większość polityków, którzy byli odpowiedzialni za zaistniały bałagan – choćby Cameron czy Farage – uciekli. Kandydaci, mogący z ramienia Torysów przejąć władzę wykruszali się, aż do momentu gdy władze partii mogły wybrać pomiędzy paniami May i Leadsom. Szansa na sukces w negocjacjach z Unią jest znikoma. Niemal połowa Brytyjczyków głosowała przeciwko Brexitowi, zaś oczekiwania sympatyków opuszczenia Unii są w dużej mierze najzwyczajniej nierealistyczne – dzięki nierzetelnym agitatorom. W tej sytuacji każde ustalenia, dotyczące odłączenia Zjednoczonego Królestwa od Wspólnoty, będą uznawane za porażkę.