Szklany sufit czy urwisko?
Rafał Kinowski
02 listopada 2016, 10:17·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 02 listopada 2016, 10:17Bieżąca sytuacja polityczna w Wielkiej Brytanii odsłoniła zjawisko, które można zaobserwować niezwykle rzadko. Zazwyczaj w momencie gdy pęka szklany sufit nad głowami aspirujących do najwyższych zaszczytów pań, okazuje się, że stają one nad szklanym urwiskiem.
Premier Zjednoczonego Królestwa, Theresa May, nie była kandydatką pierwszego wyboru, po rezygnacji Davida Camerona, jednak w sytuacji podbramkowej trudno było znaleźć osobę na tyle odważną i zdeterminowaną, aby przejęła stery rządu. Być może zwolennicy parytetów w polityce czy równouprawnienia płci mogliby świętować nominację, po ćwierćwieczu - od czasów Margaret Thatcher - liderka Partii Konserwatywnej znów staje na czele Wielkiej Brytanii. Sprawa jednak jest bardziej skomplikowana.
Po pierwsze, kobieta za sterami rządu nie jest w dzisiejszym świecie czymś unikalnym, nawet w kulturze anglosaskiej. Wystarczy wspomnieć o urzędujących premier Szkocji Nicoli Strugeon czy premier Irlandii Północnej – Arlene Foster. Po drugie, w przypadku pani May zadziałał mechanizm znany jako „szklane urwisko”. W sytuacji zawirowań – politycznych, bądź gospodarczych, gdy położenie wydaje się być tragiczne, a szansa na sukces – znikoma, mężczyźni delegują na kierownicze stanowiska panie. W rezultacie, zamiast przełamywać stereotypy, dotyczące kobiet – liderek, jedynie się je wzmacnia.
Zjawisko „szklanego urwiska” zostało zaobserwowane przez dwoje profesorów psychologii z Uniwersytetu w Exeter, Michelle Ryan i Alexandra Haslama, w 2005 roku. Zakwestionowali oni raport, sugerujący, że powoływanie kobiet do zarządów, powoduje spadek wartości giełdowej spółki. Wnikliwe badania pokazały, że panie były często awansowane na najwyższe stanowiska w firmach w sytuacjach kryzysowych. Przejmując stery w trudnych chwilach dla organizacji, ich szanse na niepowodzenie były więc większe. Stąd wrażenie, że mężczyźni lepiej sprawdzają się na stanowiskach prezesów, rzadziej odnosząc porażki. Naukowcom z Exeter udało się potwierdzić obserwację, badając 15 lat zatrudniania dyrektorów zarządzających w spółkach z Fortune 500. Szansa obsadzenia fotela prezesa przez kobietę rosła znacząco, gdy przedsiębiorstwo popadało w tarapaty.
Stereotypy powodują, że uważamy, iż mężczyźni posiadają kwalifikacje do zarządzania firmą odnoszącą sukcesy, podczas gdy kobiety nadają się bardziej do rządzenia przedsiębiorstwami w trudnych sytuacjach. Różnica jest widoczna w przymiotnikach, którymi zazwyczaj opisuje się prezesów. Panowie są dynamiczni i energiczni, panie – intuicyjne oraz wyrozumiałe. W obliczu kryzysu, spada zapotrzebowanie na samców alfa. Bardziej się liczy koncyliacja i współpraca.
Kobieta w fotelu dyrektora zarządzającego – szczególnie po licznych męskich poprzednikach – to synonim zmian organizacyjnych, ale też – kozioł ofiarny. Szczególnie ta druga rola skutkuje negatywnymi konsekwencjami dla wizerunku liderek. Przede wszystkim awans na najwyższe stanowiska obniża stawiane wobec niej oczekiwania. Jest źle, więc i szansa na sukces jest niska. Często – mimo, że nominacja następuje gdy już sytuacja jest beznadziejna – na liderkę spada pełna odpowiedzialność za zastany stan rzeczy. Każda porażka wzmacnia przekonanie kulturowe, że mężczyźni są lepszymi liderami.
Co ciekawe, gdy pojawia się artykuł o szklanym urwisku, kobiety są bardziej skłonne w niego uwierzyć, niż mężczyźni. Panowie dużo częściej kwestionują badania z Uniwersytetu Exeter oraz banalizują rolę kobiet na najwyższych stanowiskach.
Jak trafnie zauważa Katrin Bennhold na łamach The New York Timesa wydarzenia, które miały miejsce w Wielkiej Brytanii, po wygranej entuzjastów Brexitu, są podręcznikowym przykładem „szklanego urwiska”. Większość polityków, którzy byli odpowiedzialni za zaistniały bałagan – choćby Cameron czy Farage – uciekli. Kandydaci, mogący z ramienia Torysów przejąć władzę wykruszali się, aż do momentu gdy władze partii mogły wybrać pomiędzy paniami May i Leadsom. Szansa na sukces w negocjacjach z Unią jest znikoma. Niemal połowa Brytyjczyków głosowała przeciwko Brexitowi, zaś oczekiwania sympatyków opuszczenia Unii są w dużej mierze najzwyczajniej nierealistyczne – dzięki nierzetelnym agitatorom. W tej sytuacji każde ustalenia, dotyczące odłączenia Zjednoczonego Królestwa od Wspólnoty, będą uznawane za porażkę.