Blog niepoprawnego optymisty
Ralph Talmont
16 lutego 2015, 10:25·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 16 lutego 2015, 10:25Następna rewolucja przemysłowa, łącząca sieć wirtualną ze światem rzeczywistym i wprowadzająca nie tyle garść nowych rozwiązań technologicznych co całkowitą przemianę w praktycznie każdym obszarze życia, niesie za sobą tak wielkie zagrożenia jak i szanse. Jeżeli nawet połowa tego co przewidują futurolodzy spełni się w przeciągu następnych dziesięciu lat, to możemy się, na przykład, spodziewać dramatycznego wzrostu bezrobocia w praktycznie każdym sektorze. Jednocześnie, nowe obszary działalności oferować będą szanse rozwoju tak zawodowego jak i osobistego na sposoby o których na razie jeszcze nie mamy pojęcia.
To, czy zadecydujemy przyjąć mądrą otwartość na zmiany jako credo naszego codziennego działania będzie miało fundamentalne znaczenie na to jak będziemy sobie radzili za lat dziesięć lub piętnaście. A piętnaście lat to okres zaskakująco niedługi. Pamiętacie gdzie i jak witaliście nowy rok 2000 i nowe tysiąclecie? Tak, to tylko piętnaście lat temu.
Innowacja to skomplikowany biznes. Stwierdzenie wydaje się oczywiste, ale zastanówmy się przez chwilę, co to tak dokładnie znaczy w kontekście naszego życia: dzisiaj, jutro, tu i teraz. Z definicji, innowacja to coś nowego. Błędnym jest więc mniemanie, niestety często obecnie spotykane, że "wprowadzanie innowacji" to zmiana jakiejś drobnej części tego co już istnieje.
Z tak błędną definicją w tle, prawdziwej innowacji nie da się wprowadzić, jako że to co naprawdę innowacyjne musi byc stworzone w atmosferze głębokich zmian, no a ze zmianami mamy się odrobinę na bakier, głównie dlatego że sam proces zmian, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, też się zmienia. Płynne, stopniowe zmiany usuwają się a pojawiają zmiany gwałtowne, nagłe, zaskakujące. Powody leżą oczywiście w nieustającym marszu technologii a efektem tych przyspieszających zmian jest rewolucja w rynku pracy, nieustannie zmieniający się zakres potrzebnych kompetencji i idące z nimi stres i zagubienie.
W tym kontekście, strategia długoterminowa jest nie tylko bezsensowna, ale wręcz szkodliwa. Multum przykładów wskazuje na druzgoczące konsekwencje dokładnego wypełniania strategii która już dawno przestała była być odpowiednia, ale nadal obowiązuje. Jako indywidualni ludzie, jako firmy i organizacje i jako społeczeństwo potrzebujemy nowych strategii i rozwiązań, tak aby nie tylko przetrwać ale i odnosić sukcesy w tej nowej rzeczywistości.
Tempora mutantur, nos et mutamur in illis... W tym sensie mało się zmieniło od czasów rzymskich, jednakże możemy być pewni że tempo z którym zmiany w pracy, społeczeństwie, polityce i finansach będą zachodzić jutro jeszcze szybciej niż zachodziły wczoraj. Naszym wyzwaniem jest zmieniać się równie szybko, aby za tymi zmianami nadążyć. Jak odnaleźć się w tym wyścigu? Czy są punkty odniesienia? Nie ma. Tworzymy nowe. Historyczna perspektywa? Nie może być, z definicji. Piszemy ją na bieżąco z dnia na dzień. Kluczowe kompetencje? Poza umiejętnością szybkiego osiągania nowych kompetencji? Hmmm, trudno powiedzieć...
Z perspektywy indywidualnej osoby, procesy innowacyjne mogą być w równej mierze fascynujące jak przerażające. Warto tu zatrzymać się w odrobinie autorefleksji. Jak nam się kojarzy innowacja? Podobnie jak zmiana? Gwałtowna, nagła, zaskakująca? Skoro tak własnie często myślimy, to i sami przestraszamy się, budując taką narrację. A poszukując innych określeń odnajdziemy także i takie, które równie dobrze opisują zmianę a mogą pomóc budować nową opowieść: energia, dynamika, twórczość.
Jestem optymistą, więc ten blog będzie się skupiał na historiach ludzi znajdujących owe strategie i rozwiązania - budujących nowe kariery na zgliszczach, OK, powiedzmy na bazie, starych. Od start-upowców budujących to co nowe, do starych wyjadaczy na to co nowe otwartych, wszyscy płyniemy w tej samej rzece i oczywiście jest to spływ bez końca, a nurt z dnia na dzień płynie coraz szybciej. Będzie ciekawa jazda.