Innowacja zaczyna się w szkole
Sebastian Ptak
23 czerwca 2016, 13:22·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 czerwca 2016, 13:22Możemy wykładać miliardy złotych na finansowania innowacyjnych pomysłów, ale niewiele z nich będzie, jeśli postaw przedsiębiorczych nie wpoimy Polakom już w szkole.
W ramach ogłoszonego niedawno programu Start in Poland w ciągu najbliższych 7 lat w Polsce ma szansę rozwinąć działalność 1,5 tys. startupów tworzących wysokiej jakości innowacje technologiczne, zdolne konkurować na rynkach zagranicznych. Autorzy programu wprost przyznają, że inspiracją dla nich jest izraelski program Yozma. Tymczasem sukces izraelskiej gospodarki opartej na wiedzy nie bierze się wyłącznie z wyłożenia publicznych pieniędzy. Aby zbudować kolejny „naród startupów” potrzeba czasu i kształtowania postaw przedsiębiorczych u źródeł – już na etapie edukacji szkolnej.
Niestety w Polsce szkoła i rzeczywistość biznesowa to wciąż odrębne światy. Absolwent opuszczając mury szkoły, a potem uczelni, musi uczyć się życia od nowa.
Największą bolączką polskiego szkolnictwa jest nastawienie na pracę odtwórczą. To kompletne zaprzeczenie kreatywności, która leży u podstaw przedsiębiorczości i wszelkiej innowacji. W szkole wymaga się przyswojenia konkretnych treści i zdanie z nich relacji. Odwaga w stawianiu pytań nie jest premiowana, ponieważ stawia nauczyciela w niekomfortowej sytuacji testowania jego wiedzy, a przy tym bywa, że uchodzi za nieuprzejmą. Przez kilkanaście lat nauki szkolnej uczy się, by nie postępować w sposób odmienny, by nie podważać autorytetu instytucji. A innowacja to nic innego jak
podważanie zastanego porządku.
Umiejętność łączenia różnych dziedzin i wyciągania wniosków to kolejna lekcja, której wciąż nie odrobiliśmy w polskiej szkole. Uczymy się osobno geografii, historii czy języka polskiego, choć w wielu aspektach te przedmioty na siebie nachodzą. W efekcie młody Polak bez trudu wskaże na mapie stolicę Francji czy poda datę bitwy pod Grunwaldem, ale już będzie miał kłopot z odpowiedzią na pytanie, dlaczego Polska znajduje się dziś w takim, a nie innym momencie rozwojowym.
Grzechem polskiego systemu edukacji jest także przewartościowanie indywidualnych osiągnięć. Nie rozwija się i nie poddaje ocenie trudnej sztuki pracy zespołowej: podziału obowiązków, sprawnej komunikacji i umiejętności myślenia w kategorii „my”. W życiu zawodowym jeden człowiek nigdy nie przyniesie firmie wielkiego sukcesu. Ważniejsze od indywidualnych osiągnięć jest to, jak funkcjonuje zespół, i jak w nim odnajdują się poszczególni jego członkowie. W XXI wieku to nie jeden człowiek wprowadza innowacje, ale zespół ludzi.
Jeśli faktycznie chcemy przestawić polską gospodarką na nowy, innowacyjny tor to musimy przyzwolić na porażki. Jeśli ktoś od razu nie rozwiąże zadania przy tablicy albo nie potrafi nauczyć się wiersza na pamięć, bywa karcony przez nauczyciela i wyśmiewany przez grupę. Efektem braku akceptacji dla porażki jest strach przed podjęciem ryzyka. A ono jest naturalne przy zakładaniu i funkcjonowaniu każdej firmy. Najbogatsi ludzie świata bardzo często mówią o swoich porażkach – ile ich ponieśli, na czym polegały, jakie były ich konsekwencje. Musimy od najmłodszych lat uczyć się radzenia sobie z porażkami, ale i wyciągania z nich wniosków na przyszłość