Od małego biegali po okolicznych polach, ścieżkach i dróżkach, marząc o motocyklach. Maszyny rolnicze to były pierwsze pojazdy, z którymi mieli do czynienia. W końcu dobiegli do garażu swoich rodziców, gdzie dziś mieści się siedziba ich manufaktury, którą chcieliby przekuć w biznesowy sukces.
Powstały dwa prototypy, w dużej mierze dzięki życzliwości lokalnych rzemieślników. Tokarz rzuca robotę, kiedy prosimy go w nawiercenie otworu w jakimś elemencie do naszego roweru-motocykla i nie chce za to pieniędzy. Życzy nam za to powodzenia w naszym projekcie. Generalnie jest tak, że nastawiamy się na lokalna manufakturę, która będzie produkowała maszynę. Większość elementów będzie powstawała właśnie w małych rzemieślniczych warsztatach.
Dotyczy to ramy, sakw, błotników, zbiornika czy w wersji elektrycznej pojazdu – maskownicy w której schowane będą akumulatory. Nie wszystko jednak może opierać się na lokalnych dostawcach części. – Tych podzespołów, których nie będziemy mogli zrobić u siebie, będziemy szukać najpierw w rejonie Wielkopolski, później Polski, następnie Europy, a dopiero potem gdzieś za wielką wodą – mówi Bielawski i widać, że przemawia przez niego lokalny patriota.
Święta mieli pracowite. – Michał z prędkością nadświetlną ogarniał nasze stoisko na Targach Motor Show w Poznaniu, z kolei ja pracowałem nad stroną audiowizualną projektu – opowiada Marcin. W zespole jest jeszcze Marek, nazywany przez braci Wielkim Konstruktorem, szkolny kolega z ławki, który zajmuje się zagadnieniami technicznymi. Jak to kolega, robi to za darmo.
Do produkcji jeszcze długa droga. Ale już wiemy o tym, że każdego klienta potraktujemy w sposób wyjątkowy. Będzie on mógł nie tylko skorzystać ze specjalnej aplikacji telefonicznej za pomocą której będzie mógł obsługiwać swój pojazd. Będzie mógł też obejrzeć każdy etap na którym powstawał jego rower-motocykl.