Nie umiesz rysować? Świetnie, zostań graphic recorderem
Karolina Pałys
03 marca 2016, 08:40·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 03 marca 2016, 08:40
Szelest brunatnych arkuszy papieru pakowego natychmiast przenosi mnie do czasów wczesnego liceum, kiedy jednym z modniejszych wyrażeń w pedagogicznym słowniku była „mapa myśli”. Technika wizualizowania pomysłów za pomocą dymków i strzałek wiązała się nieodłącznie z „pracą w grupach” więc mapowaliśmy ochoczo – my, a ściślej mówiąc jednostka, która nie zdążyła w porę uciec przed wzrokiem nauczyciela wręczającego pisaki. Dzisiaj żałuję, że zamiast „bazgrać”, wolałam obgadywać Zbyszka z IIIc – możliwe, że zaprzepaściłam wtedy szansę na karierę graphic recorderki lub facilitatorki graficznej.
Reklama.
Bo okazuje się, że osoby zdolne przekładać słowa na rysunki są ostatnio na rynku pracy bardzo poszukiwane. Konferencje, spotkania branżowe, seminaria – wszędzie tam znajdzie się zajęcie dla kogoś, kto w czasie trwania wystąpienia nie tylko zanotuje najważniejsze punkty i myśli, ale również uporządkuje je graficznie i połączy w jedną, wizualnie spójną całość. Problem tylko w tym, że moje kotki zawsze bardziej przypominały krówki…
Nie musi być pięknie – ma być zrozumiale
– To nawet lepiej, że nie umiesz rysować! Twoje notatki będą bardziej charakterystyczne – przekonuje mnie entuzjastycznie Agata Jakuszko, profesjonalna graphic recorderka. I choć w to akurat nie wierzę, jej kolejny argument już bardziej do mnie przemawia: – Nie trzeba rysować pięknie, trzeba rysować zrozumiale. Graphic recording to nic innego, jak rysowanie słów i nadawanie im kształtu za pomocą prostych kresek, strzałek, haseł – przekonuje.
– W graphic recordingu liczą się schematy – dodaje Piotr Poznański, który również rysowaniem myśli zajmuje się zawodowo. – Moim zadaniem jest wyciągnąć z wypowiedzi esencję i przestawić ją w graficznej formie. Jeśli mam przedstawić koncept jabłka, to narysuję kulisty środek, ogonek, a całość pokoloruję na czerwono – tyle wystarczy – twierdzi.
Na pytanie na czym dokładnie polega jej praca, pionierka graphic recordingu w Polsce, Klaudia Tolman, mówi: – Robię wielkoformatowe notatki. I słucham. Śmieję się czasem, że zwykle jestem najpilniej słuchającą osobą na całej sali, bo muszę nie tylko uważać na to, co mówi prelegent, ale też cały czas myśleć o tym, jak jego wypowiedź rozplanować na papierze – tłumaczy. Dla ścisłości dodajmy, że w większości przypadków graphic recorderzy pracują w czasie rzeczywistym – jedna notatka powstaje w trakcie wystąpienia jednego mówcy. Kolejne wystąpienie to już kolejny rysunek. I tak czasem przez kilka godzin z rzędu.
Ile kosztują usługi graphic recordera?
Klaudia Tolman: Całodniowa obecność na konferencji (8h rysowania) kosztuje organizatora 2800zł- 3200 zł netto (w zależności od języka, bo rysuję zarówno po polsku jak i po angielsku). Do tego dochodzi zwrot kosztów dojazdu, zapewnienie noclegu w przeddzień i stanowiska do rysowania. Stawka ta, w porównaniu do stawek światowych, jest śmiesznie mała, bo w Europie, czy w USA liczą sobie 300-350 euro za godzinę pracy.
Agata Jakuszko: Za godzinę pracy liczę standardowo 350 zł netto. Zdarzają się jednak akcje charytatywne, czy wydarzenia takie jak konferencja TEDx, kiedy pracuję społecznie, bo podoba mi się projekt. Na przestrzeni ostatnich lat, z racji dużego zainteresowania i natłoku zamówień, stawki poszły w górę. Oczywiście, są o wiele niższe nadal w porównaniu z zagranicznymi.
Piotr Poznański:Moja stawka to 350 zł za godzinę. Mam też stawkę specjalną - 220 zł za godzinę dla organizacji non profit. Do ceny dochodzi wiele różnych czynników modyfikujących jak np. czy zdjęcia zapisów mają być później obrobione komputerowo, albo czy podpisuję klauzulę NDA jak wielkich korporacjach (nie mogę się takim materiałem dzielić, więc tracę na możliwościach promocji za pomocą portfolia, stąd stawka idzie trochę w górę). U nas w Polsce trzeba wziąć pod uwagę, że będąc jeszcze młodą niszą, wiele osób robi rzeczy za darmo. Ja tego nie robię. Graphic recording to psychicznie, emocjonalnie i fizycznie najbardziej wyczerpująca praca jaką znam. Z racji tego ciężko jest przyjąć więcej niż 6-8 zleceń na miesiąc, a wielu z nas prowadzi także szkolenia z wizualizacji idei od ręki, więc te dni też się do limitu wyczerpania liczą.
I choć laikowi trudno wyobrazić sobie, jak można błyskawicznie przełożyć słowo mówione na obrazkowe, moi rozmówcy przekonują, że wszystko jest kwestią wprawy. – Ważniejsza nawet od zdolności plastycznych jest uważność, bo nigdy nie wiadomo, co się będzie działo w trakcie przemówienia – twierdzi Agata Jakuszko. – W teorii na notatkę graficzną powinien składać się tekst i obraz w proporcji 50 / 50, ale bywa różnie. Trzeba słuchać, wyłapywać słowa kluczowe i do nich dopasować treść – tłumaczy Piotr Poznański.
Klaudia Tolman przekonuje, że żaden ze znanych jej graphic recorderów nie ma jednej określonej strategii, zgodnie z którą przekładałby mówione na rysowane. – Zwykle idziemy na żywioł. Jeśli w trakcie wystąpienia nie jestem pewna, czy szczegóły danego wątku będą ważne dla sensu całej wypowiedzi, mogę je zanotować z boku ołówkiem, a na rysunku uwzględnić tylko puentę – tłumaczy i dodaje, że pracę bardzo ułatwia użycie obrazowego języka. – Pamiętam wystąpienie, w którym prelegent użył sformułowania: “Są trzy prawdy: święta prawda, cała prawda i gówno prawda”. Nie dało się tej “kupy” nie narysować, a że mówca analogię ciągnął jeszcze przez kilka minut, w efekcie cały zapis był brązowy – śmieje się Klaudia Tolman. – Kiedy pada sformułowanie “wpadł jak śliwka w kompot” to po porostu trzeba tego prelegenta w kompocie narysować. Na tym to polega – tłumaczy.
– Ważne jest, aby uchwycić atmosferę danego wydarzenia – dodaje Agata Jakuszko. – Oczywiście, kiedy robię zapis ze spotkania biznesowego nie mogę dodawać nic od siebie – wtedy liczy się wydobycie esencji. Co innego kiedy relacjonuję na przykład wydarzenie sportowe, albo, jak przy okazji ostatniej konferencji TEDx – pokaz break dance’owy. Wtedy muszę znaleźć sposób, aby w sposób graficzny oddać również emocje – twierdzi.
Jeśli chodzi o zaplecze techniczne graphic recorderzy, w odróżnieniu od młodzieży szkolnej, dawno porzucili brunatne arkusze na rzecz białych ryz znacznie większego formatu. – Mój rekord to rysowanie na płótnie o długości 23 metrów – uśmiecha się Agata Jakuszko i dodaje, że zwykle maluje na mniejszych, “zaledwie” pięciometrowych formatach. “Ryśliciel®” jak mówi o sobie Klaudia Tolman, ma również na podorędziu bardziej zaawansowane przybory niż tylko pachnące alkoholem na wiór wyschnięte mazaki – graphic recorderzy używają najwyższej klasy pisaków, kredek i pasteli.
Rysować każdy może – nie ważne, że trochę gorzej
Jeśli tak jak ja na początku odnieśliście wrażenie, że graphic recoreder to kolega po fachu ilustratora, niech wyprowadzi was z błędu Piotr Poznański: – Żeby zostać graphic recorderem wystarczy „lubić rysować” – mówi z rozbrajającą szczerością absolwent... psychologii. Kierunek ten ukończyła również Agata Jakuszko, a Klaudia Tolman graficzne notatki tworzy, jak sama mówi, “przez przypadek”, choć chyba jako jedyna z całej trójki, dziecięciem będąc marzyła o karierze malarki, co nie przeszkodziło jej uzyskać dyplomu, a jakże – psychologa społecznego.
Zaplecza plastycznego nie ma również Danuta Kitowska – była nauczycielka chemii w złotowskim liceum, obecnie entuzjastka graphic recordingu i propagatorka myślenia wizualnego. – Moja córka kiedyś na plastyce usłyszała: “Dziecko, ty to w ogóle nie umiesz rysować. Zupełnie jak twoja matka” – śmieje się dzisiaj współzałożycielka Szkoły Praktyków Wizulanych, gdzie prowadzi zajęcia ze sketchnotingu, czyli robienia obrazowych notatek na własny użytek.
– Na warsztatach uczymy, jak zapomnieć o tym, co wmawiano nam w szkole na temat rysunku – że musi stanowić idealne odwzorowanie rzeczywistości. Esencję przedmiotu można wydobyć za pomocą kilku figur geometrycznych. Jeśli kubek, który narysujemy będzie miał ucho, to nikt go przecież nie pomyli z rowerem – zapewnia Danuta Kitowska i dodaje, że sketchnoting przydaje się wszystkim – od nauczycieli, po kucharki. – W ten sposób świetnie notuje się przepisy kulinarne – przekonuje.
– Rysunek pozwala nam szybciej przyswoić daną informację – twierdzi psycholog Anna Kędzierska, współautorka projektu Gadatki. Jedną z jej specjalności jest facylitacja graficzna, czyli wykorzystanie notatek graficznych w celu uporządkowania dyskusji. – Jeśli chcemy pokazać komuś drogę, automatycznie sięgamy po kartkę i ołówek. Rysunek jest bardziej zrozumiały i przede wszystkim uniwersalny, istnieje ponad językowymi podziałami – tłumaczy.
– Człowiek z natury myśli obrazami. Słysząc “krowa” nie widzimy liter, tylko łaciate, kopytne zwierzę. Za każdym razem więc gdy sięgamy do magazynu pamięci werbalnej uruchamiają nam się skojarzenia wizualne. Chcąc więc poprawić kreatywność, zrozumienie danych treści, oprócz definicji i opisów użyjemy również obrazów, to sprawimy, że dane informacje dotrą do nas szybciej i skuteczniej – przekonuje Anna Kędzierska.
Anna Kędzierska przekonuje, że samo obserwowanie rysownika przy pracy również sprzyja przyswajaniu informacji. – Ludzie się bardziej angażują. Oprócz słowa i obrazu pojawia się również ruch osoby, która wykonuje zapis – do głosu dochodzi więc jeszcze pamięć kinestetyczna. Uczymy się praktycznie wszystkimi możliwymi kanałami – twierdzi psycholog na koniec zostawiając jednak koronny argument, który chyba tłumaczy, dlaczego firmy tak chętnie angażują graphic recorderów: – Kiedy podczas nudnego wystąpienia prezesa ktoś koło nas biega z pisakiem, dużo trudniej jest zasnąć – podsumowuje pół żartem, pół serio.