Zbudowany za 600 tys. portal budowa24.pl nie działa, portal telewizji klubowej lokalik.pl również nie działa, podobnie jak firma, która go założyła. Spośród 36 zbadanych projektów z POIG 8.1. najciekawszy los spotkał jednak portal cokupujesz.pl, który z serwisu z testami konsumenckimi przerodził się w stronę zachwalającą korzystne właściwości marihuany. Zgłaszane pomysły były projektowane według zasady "papier przyjmie wszystko", twierdzi jeden ekspert.
W internecie krąży zestawienie 36 projektów, które otrzymały dofinansowanie z funduszy unijnych, z Programu Operacyjnego 8.1. Wysokość dofinansowania waha się od 96 tys. do 745 tys. zł, zdecydowana większość z nich przekracza 300 tys. Uwagę zwraca zdecydowanie dość wysoka wartość wsparcia i alarmujące dopiski "niedostępny". Postanowiliśmy się więc im przyjrzeć. Jakiego rodzaju są to projekty?
Budowa24.pl, która uzyskała 600 tys. zł, miała być w założeniu platformą komunikacji dla rynku budowlanego, rapatui.pl (672 tys. zł) – portal do planowania podróży. Twórcy serwisu Lokalik.pl (596 tys.)– chcieli uruchomić telewizję klubową na żywo na portalu społecznościowym. Z kolei portal domore.pl, który uzyskał największe dofinansowanie 745 tys. zł – miał być portalem charytatywnym do zbiórek pieniędzy na cele pomocowe. Tu ostatnie zbiórki skończyły się w 2013 roku, ostatnia aktualność pochodzi z 2012 roku. Stodolatest.pl, portal z opiniami konsumenckimi za 739 tys. zł – odsyła pod inny adres. Pozostałe strony nie działają lub mają treść nietkniętą od kilku lat.
– To był bardzo ambitny pomysł – powiedział jeden z założycieli portalu Lokalik.pl, który uruchomił telewizję klubową na swoim portalu. – Współpracowaliśmy z klubami w całej Polsce. Kluby się pozamykały, zmieniła się moda, zanikła moda na dyskoteki. O swoim ówczesnym projekcie mówi tak: " To był portal społecznościowy, zrzeszający klubowiczów, randkowy, były czaty, galerie zdjęć. Był też podgląd na to, co się działo w klubach, ludzie mogli wejść na program transmisji, wiedzieli, że jest jakaś impreza w jakimś klubie i mogli tam wejść".
Portal celował w zyski z reklam i wysyłane przez użytkowników smsy, którzy w ten sposób uzyskiwali dostęp do serwisu. Na pytanie, czy Lokalik na siebie zarabiał przyznaje: " Słabo, nie spełniliśmy wskaźników".
PARP wspierał mikroprzedsiębiorców z POIG 8.1
Unia Europejska wydała na rozwój start–upów tylko z tej listy ponad 15 mln zł. Redakcja INN:Poland zwróciła się więc z pytaniem do Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości o zasady przyznawania powyższych dotacji.
Agencja odpisała, że działanie 8.1 PO IG finansowało projekty polegające na przygotowaniu, wdrożeniu i świadczeniu e–usług, tj. usług świadczonych w sposób zautomatyzowany przez technologię informacyjną, za pomocą systemów teleinformatycznych w publicznych sieciach telekomunikacyjnych.
Kto mógł się ubiegać o dofinansowanie? Z nowymi projektami mogli się zgłaszać mikro- i mali przedsiębiorcy, którzy prowadzili działalność gospodarczą nie dłużej niż rok. Chodziło o nowe projekty – przedsiębiorcy musieli złożyć wniosek przed rozpoczęciem projektu. Dodatkowo, projekty miały trwać łącznie pięć lat. Sam okres realizacji wynosił do 24 miesięcy, dodatkowo beneficjenci byli zobowiązani do utrzymania trwałości rezultatów projektu (zwłaszcza e–usług) przez 3 lata od zakończenia realizacji projektu.
– Zarówno poziom finansowania, jak i wymagana długość działania nie ma sensu – skomentował Tomasz Sieron, współzałożyciel firmy Netkata Internet Software House oraz rozwijającej start–upy fundacji Pi/Startups. Doświadczony start–upowiec krytycznie ocenia podejście do tych projektów już na samym początku ich oceny, zgodnie z regułą, żę „papier przyjmie wszystko”. – W tym projekcie finansowanie uzyskiwały start–upy na poziomie pomysłu, niezweryfikowane rynkowo, bez MVP i bez walidacji rynkowej, sprawdzenia na małych grupach docelowych klientów. Te projekty nie miały takiego wymogu, to była kartka papieru, a papier przyjmie wszystko – wyjaśnia.
Z pytaniem o to, jak warto rozwijać innowacyjny pomysł, INN:Poland zwrócił się do Pawła Sieczkiewicza, założyciela start–upu telemedi.co, serwisu telemedycznego. – Na samym początku można zacząć z czymś bardzo prostym, opartym o gotowe rozwiązania, żeby postawić sam prototyp. Potem, gdy pojawia się trakcja, rozwijać już własną technologię, bo inaczej powstaje tzw. dług technologiczny – tłumaczy. Na pytanie, czy powierzyłby sobie na samym początku swojej drogi zawodowej 600 tys. zł na rozwój biznesu, ze śmiechem zaprzeczył.
Zapytany o ocenę pomysłów, inny, jednak zastrzegający anonimowość ekspert stwierdził jednoznacznie. – Te wszystkie pomysły z tego projektu były śmieszne. Prezentowały kolejne sposoby na to, jak pójść do kina, zamówić taksówkę, wysłać paczkę – wylicza.
Na pytanie, dlaczego start–upy niedoświadczonych przedsiębiorców otrzymały tak wysokie kwoty, PARP odpisał, że projekty te nie miały na celu jedynie samego stworzenia produktów i udostępnienia usług cyfrowych, ale obejmowały szereg innych wydatków, np. zakup środków trwałych, wynajem biura, księgowość, łącze internetowe oraz promocję i reklamę tej działalności.
PARP monitorował realizację projektów, gdy ktoś nie realizował zobowiązań wynikających z podpisanej umowy o dofinansowanie, mógł być zmuszony nawet do zwrotu pieniędzy. Natomiast, jak zauważa Agencja, wskazane projekty znajdują się już po wymaganym okresie trwałości, więc „PARP pozostaje bez wpływu na dalsze losy tych e–usług”.
600 tys. zł to mało czy dużo? To zależy
– Dawanie więc tak dużych pieniędzy i wymaganie, by ktoś robił coś przez 5 lat, jest zupełnie bezsensowne, bo nie wiadomo, czy coś się uda czy nie – zauważył Tomasz Sieron. – Rzucamy w bardzo niedoświadczonych ludzi pieniędzmi i każemy to kontynuować przez 5 lat – podsumowuje.
– Nie ma jednej konkretnej odpowiedzi, ile coś będzie kosztowało – powiedział Paweł Sieczkiewicz. – Odpowiedzią jest bardziej pytanie, jakie są stawki rynkowe programistów i ilu potrzebujemy zatrudnić. Prace technologiczne i potrzeba zatrudniania programistów nie kończą się w momencie ukończenia wersji produktu zgodnej z założeniami. Zawsze trzeba coś zmienić, zaktualizować. Czyli płacimy za czas ludzki, by ktoś był na tzw. standby, gdy nagle coś będzie trzeba zmienić. Nakład pracy i liczba osób potrzebnych do obsługi – zależy od ruchu i liczby klientów. Więc i rację będą mieli ci, którzy uważają, że trzeba na postawienie tego 10 tys. zł, czy kilka milionów – podsumował.
Zdaniem Tomasza Sierona, dofinansowania przekraczające 600 tys. zł, jakie uzyskało kilka, nieistniejących już, projektów, to z jednej strony za małe, a z drugiej za duże środki. – Za duże, bo jedyny sens inwestowania w tego typu pomysły seedowe, to przyznawanie pieniędzy w transzach i uzależnianie kolejnej transzy od osiągania mądrze zdefiniowanych kamieni milowych. Mądrze, czyli także przez pryzmat realizacji modelu biznesowego, a nie samego produktu – komentuje Sieron.
Z drugiej strony, te pieniądze są niewystarczające dla projektów innowacyjnych z prawdziwego zdarzenia. – Niewątpliwie 600 tys. to kwota za mała, by stworzyć projekt B+R, opracowanie i wdrożenie prawdziwej innowacji, zmieniającej jakiś rynek; nie wspominając już o przymiarce do jej komercjalizacji – wyjaśnia w rozmowie z INN:Poland Tomasz Sieron. – Takie środki są także za małe, gdyż nie pozwalają na globalizację jakiegokolwiek przedsięwzięcia, nie dają szansy wyjść poza środowisko polskie. Powtarzamy wciąż ten sam problem – myślimy głównie o produkcie, a nie przeznaczamy dość pieniędzy na marketing, „go to market”, szerszą wizję biznesową pozwalającą myśleć o skalowaniu. Projekty z 8.1 miały niedoszacowane wydatki na marketing, najczęściej przepaliły środki na tworzenie produktu, zatrudnienie teamu, obsługę firmy – a nie realizację biznesu z trakcją i udowodnionym potencjałem na jego skalowanie.
Ostatni zarzut ekspertów wobec opisywanych przez nas projektów to – wpisany już na początku działalności regionalizm. – Nieporozumieniem jest inwestowanie środków na innowację w robienie lokalnych biznesów, projektów, które nie mają wpisanego w swoją strategię wyjścia za granicę – to jest marnotrawienie tych pieniędzy.