Kiedy trzeba nagrać łamanie kości, łamią selera naciowego. Rozłupywaną głowę zastępują melonem. Tak pracuje się w Sound Tropez - w jedynej firmie w Polsce, która nagrywa słuchowiska na podstawie... komiksów.
Zaczęło się od przypadku. Michał Szolc był na ścieżce korporacyjnej kariery - ukończona ekonomia, potem praca w audycie, później w dziale HR m.in. w dużym banku. W końcu stwierdził, że ma dość korporacji. Chce mieć coś własnego. Rzucił bank i razem ze znajomym muzykiem założył studio nagraniowe. Początkowo planowali, że będą nagrywać programy telewizyjne, ale działalność oparli w końcu na dźwięku: zaczęli od nagrywania muzyki. Później założyli oddzielną firmę zajmującą się produkcją i postprodukcją dźwięku na rzecz reklam, filmów czy gier. Zaczęli również nagrywać audiobooki.
Od książki do komiksu
Inspiracji do nowych słuchowisk szukali w popularnych serialach. Po nagraniu „Gry o Tron“ trafili na "Żywe trupy". Stwierdzili, że produkcja o zombie będzie dla nich świetnym materiałem. Dopiero potem dowiedzieli się, że serial powstał na podstawie komiksu, a nie książki. – Z początku wszyscy podeszliśmy do tego pomysłu sceptycznie. Stwierdziliśmy jednak, że warto przynajmniej spróbować. – opowiada Michał.
W pomysł nagrania słuchowiska na podstawie komiksu nie wierzył też amerykański agent, którego firma musiała prosić o licencję. Ale ciekawość wzięła w nim górę. Polacy dostali licencję na nagranie pierwszych dwóch albumów komiksu. Gdy słuchowisko było gotowe, nagranie przesłali agentowi. – Efekt przerósł oczekiwania. Zarówno nasze, jak i agenta Robera Kirkmana, autora komiksu – mówi Michał. Z nagraniem "Żywych Trupów" Sound Tropez łatwiej było zdobywać kolejne zagraniczne licencje. Sięgnęli m.in. po komiksy o Conanie.
Od blisko roku firma nagrywa głównie polskie, albo przynajmniej częściowo polskie, komiksy – Thorgal, Kajko i Kokosz, Funky Koval. Nagrany przez nich „Wiedźmin. Dom ze szkła“ dodawany będzie do gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon“. Ich typowy klient? Mężczyzna z dużego miasta powyżej 28 roku życia. Czyli to osoba, która wychowała się na komiksach z przygodami tych bohaterów i sięgać po nie może m.in. z nostalgii. – Przeżywamy renesans mody na lata 80. w Polsce – rzuca Michał.
Posłuchaj tego
Jak wygląda nagrywanie słuchowiska na podstawie komiksu? – Zaczynamy od dobrania aktorów do ról. Zastanawiamy się, czyj głos pasowałby do konkretnej postaci – tłumaczy Michał. Rzadko robią castingi. Zwykle mają pomysł, kto sprawdzi się najlepiej. Choć nie zawsze ich pomysłu od razu przypadają do gustu słuchaczom. Tak było z Erykiem Lubosem, który wcielił się w postać Funky'ego Kovala. Część osób uważała to za kiepski pomysł, choć, trzeba przyznać, spora część zmieniła zdanie, gdy usłyszała gotowe słuchowisko.
Kolejnym krokiem jest wybranie scen do nagrania. Nie każdy obrazek w komiksie warto lub można pokazać dźwiękiem. – Jeśli nagrywamy na podstawie książek, wtedy zwykle wszystko jest opisane i trzeba się tego dość sztywno trzymać. Przy adaptacji komiksów wiele rzeczy wymaga doopisania. Mamy swobodę kreacyjną. To daje nam dużo frajdy – mówi Michał. Głos każdego aktora nagrywany jest pojedynczo. Nawet podczas scen bójek. Przy nagraniach zużywają dużo... warzyw. Kiedy trzeba nagrać łamanie kości, łamią selera naciowego. Kiedy rozłupywanie głowy, rozłupują melona lub pomidory. Dopiero w postprodukcji wszystkie dźwięki nakładane są na siebie tworząc słuchowisko.
Starają się samodzielnie nagrywać jak najwięcej dźwięków. – Niedawno nagrywaliśmy słuchowisko, którego duża część rozgrywała się w jadącym samochodzie. Zamiast wykorzystać gotowe efekty z bazy, przyczepiliśmy mikrofony do mojego samochodu i krążyliśmy po mieście przez kilka godzin. Uzyskane w ten sposób efekty są dużo bardziej autentyczne, niż „gotowce” - opowiada.
Jako jedyni na świecie podchodzą do nagrywania dźwiękowych wersji komiksów z taką skrupulatnością. Nawet amerykańskie firmy nie mają porównania. – Oni podchodzą do tego bardzo anachronicznie. Nagrywają same dialogi i narrację. My robimy coś jakby film, ale jednak bez obrazu – mówi Michał.
Polska to dopiero początek
Do tej pory Sound Tropez działał tylko na polskim rynku. Niedawno firma zdecydowała się wyjść za granicę. Przy współpracy z hiszpańskim i francuskim studiem nagraniowym przygotowali wersje "Żywych Trupów" do tych krajów. Ich partnerzy byli odpowiedzialni za znalezienie aktorów. Ludzie z Sound Tropez jeździli na nagrania, a potem wracali do Polski składać słuchowiska. Sukces? Niestety nie. – Sprzedaż we Francjii Hiszpanii jest poniżej moich oczekiwań. Problem tkwi w tym, że rynki audio w tych krajach są jeszcze słabo rozwinięte – tłumaczy Michał.
Ale planów wyjścia poza Polskę nie porzucili. Teraz planują przygotowanie słuchowisk na rynek niemiecko i angielskojęzyczny. – Rynek niemiecki to święty Graal jeśli chodzi o audio. Najpopularniejsze audiobooki sprzedają się tam w nakładzie 400 tys. egzemplarzy. W Polsce takich nakładów nie mają nawet płyty z muzyką - mówi właściciel Sound Tropez. Obecnie prowadzą rozmowy na temat wykorzystania znanych komiksowych franczyz, by z impetem wejść na rynek. Jednak pozyskanie licencji na te najbardziej znane np. w Stanach komiksy nie jest takie proste.
Niedługo studio zaczyna prace nagraniowe do słuchowiska na podstawie polskiego komiksu dla dzieci „Ryjówka Przeznaczenia”. – Zamierzamy wybrać się do Puszczy Białowieskiej, by zebrać jak najwięcej odgłosów, które mogą nam się przydać.