Są w pierwszej trójce na polskim rynku usług wystawiania dokumentów. W ciągu czterech lat działalności zdobyli ponad 100 tysięcy klientów, w tym takich jak Carrefour, Microsoft, PZU czy PepsiCo. Od niedawna działają globalnie. Jak bracia Marcin i Michał Stefaniakowie osiągnęli ten sukces? – Robimy coś dla małych firm, bo sami jesteśmy małą firmą. Okazuje się, że nasze potrzeby są potrzebami innych. Robimy coś dla siebie, a przy okazji udaje nam się sprzedać to innym – mówi nam Marcin Stefaniak.
Zacznijmy od początku
Marcin miał 16 lat, gdy założył swoją pierwszą firmę informatyczną. Jak wspomina, musiał ją zarejestrować na swojego ojca. Stworzył oprogramowanie do wystawiania dokumentu prawa jazdy, które sprawdziło się w jego województwie, zaraz potem w kilku innych. Sam opowiada o tym z niebywałą skromnością, jakby wygrał konkurs informatyczny w liceum. Sukces nie trwał jednak długo – rynek tej usługi zajęły inne, większe firmy.
Po tej przygodzie z biznesem bracia wraz z Pawłem Derylo postanowili założyć pierwsze wspólne przedsiębiorstwo: Javatech, w 2003 roku. Zajmowała się ona użyczaniem aplikacji internetowych oraz systemów informatycznych w formie SaaS, czyli „Software as a service”.
– Nauczyliśmy się wtedy, że wcale nie jest tak łatwo zarabiać na projektach. Umawialiśmy się na pewną kwotę, i często okazywało się, że pracy jest dużo więcej niż zakładaliśmy i mamy problem z wykonaniem projektu w terminie – wspomina Marcin. W firmie pracowało około 50 osób, aż do kryzysu w 2009 roku – wtedy Marcin i Michał postanowili odejść i zająć się nową firmą.
Paragon czy faktura?
W 2010 roku w głowach rodzeństwa narodziła się wizja dużej platformy sieciowej do całościowego zarządzania firmą. Miały znaleźć się w niej między innymi: CMS (system zarządzania treścią), CRM (zarządzanie relacjami z klientami), biuro pomocy, e-commerce i system księgowy. – Brakowało nam pieniędzy, więc stworzyliśmy zalążki każdego z tych systemów i okazało się, że najwięcej klientów przyciąga fakturowanie. Postanowiliśmy skupić się właśnie na tym – opowiada Marcin.
Tak powstała Fakturownia.pl. Właściciele firmy próbowali dojść do wszystkiego własnym sumptem. – Nie chcieliśmy mieć inwestorów. Nie chcieliśmy mieć sprzedawców. Większość nowych klientów jest z polecenia. Traktujemy to jako naszą przewagę: zamiast inwestować pieniądze w sprzedaż i zwiększać w ten sposób cenę usługi, możemy skupić się na tworzeniu dobrego oprogramowania i zachować niskie ceny – mówi Marcin. Takie podejście do biznesu wydaje się dość ryzykowne, ale bracia liczą na swoje siły.
– Nasza konkurencja istnieje dwa, trzy razy dłużej od nas. Jednak w bezwzględnych liczbach mamy od części z nich większy przyrost użytkowników – komentuje Michał. Radgost zatrudnił ostatnio osoby od marketingu, między innymi po to, by lepiej opisywać produkty firmy.
Invoice, facture, factura
Marcin i Michał zastanawiali się, czy skoro udało im się w Polsce, to czy biznes wyjdzie im za granicą. – Nasza francuska platforma VosFactures.fr działa od kilku miesięcy i świetnie sobie radzi. W biurze we Francji pracują obecnie dwie osoby – mówi Marcin. Właściciele twierdzą, że za rok, może dwa lata, francuska wersja systemu będzie mogła równać się z polską. W tej chwili we Francji trafia do nich kilkudziesięciu nowych klientów dziennie.
Oprócz wersji francuskiej stworzyli również międzynarodową edycję Fakturowni – InvoiceOcean, a niedługo gotowy będzie również hiszpańskojęzyczny system BitFactura.com. – Kiedyś zdarzało nam się wyłączać na godzinę serwery w nocy. Teraz nie możemy sobie to pozwolić, bo mamy klientów na całym świecie. Po wyłączeniu serwerów o 3 w nocy dostaliśmy maila od pana z Peru, który nie mógł wystawić faktury za sery – wspomina Marcin.
Radgost chce pokazywać się ze swoimi produktami jako firma lokalna. – Nie afiszujemy się z tym, że jesteśmy z Polski. Nasza francuska odnoga ma swoje biuro. System fakturowania różni się trochę w każdym kraju, więc liczy się tu zaufanie. Poza tym klienci nie chcą wielkiego molocha, który zajmuje się ich finansami – mówią właściciele Radgost. Dostosowanie systemu do francuskich specyfikacji zajęło im miesiąc.
Dyskretna ekspansja
Środowisko, w którym pracuje Radgost, stworzyli sami jego pracownicy. Sugestie od ich klientów pojawiają się w stworzonym przez nich systemie Sugester. Używają go też do rozdzielania zadań i tworzenia bazy wiedzy. Właściciele firmy stwierdzają, że Fakturownię zrobili de facto dla siebie. – Robimy coś dla małych firm, bo sami jesteśmy małą firmą. Okazuje się, że nasze potrzeby są potrzebami innych. Robimy coś dla siebie, a przy okazji udaje nam się sprzedać to innych – mówi Marcin.
W Radgost otrzymywali wiele zapytań od swoich klientów, więc nauczyli się radzić z dziesiątkami maili – tak zbudowali helpdesk, który jest jednym z oferowanych przez Radgost systemów. Fakturowanie w całej wymyślonej przez nich platformie można uznać za najtrudniejsze. Pozostałe systemy (CRM, helpdesk) nie różnią się niczym w zależności od miejsca. – Będziemy teraz mniej ograniczeni. W marcu wystartujemy z kolejnym produktem, który od razu wycelowany będzie na cały świat. Firmy podobne do nas, działające nieco dłużej i sprzedające tylko w modelu SaaS mają już dużo większe wyceny niż Asseco Poland i mamy nadzieję być tego typu firmą za kilka lat– zapowiada Marcin.
W przyszłości poszczególne systemy platformy zamierzają udostępniać modułowo i dostosowywać usługi zależnie od klienta. Przykład kalifornijskiej firmy Salesforce.com, która stworzyła najpopularniejszą na świecie aplikację do zarządzania sprzedażą, pokazuje, że rynków do podbicia dla braci Stefaniaków nie brakuje.