11 godzin i 54 minuty – tyle miesięcznie średnio spędził w korkach w 2013 roku krakowski kierowca. W skali roku wydaje przez to ponad trzy tysiące złotych na benzynę wykorzystywaną głównie do stania w miejscu.
Gdzieś wewnątrz stojących codziennie na krakowskich drogach samochodów znajdują się naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej. To właśnie oni – a konkretniej zespół, którym kieruje dr hab. Andrzej Dziech i jego zastępca dr inż. Andrzej Głowacz – pracują nad systemem, który pomoże Polakom zaoszczędzić na codziennych dojazdach. Przynajmniej takie założenie ma projekt INSIGMA, który niebawem może zostać wdrożony na ulicach dużych miast.
– W Krakowie znajduje się wiele zabytków, a miasto poprzcinane jest wąskimi uliczkami. Ogranicza to mocno przepustowość dróg, a Kraków znalazł się ostatnio na najmniej zaszczytnym, pierwszym miejscu w rankingu miast dotyczącym korków – mówi dr inż. Andrzej Głowacz tłumacząc tym samym miejsce powstania systemu.
Rozwiązanie systemowe
INSIGMA zakłada kilka sposobów pomocy kierowcom. W pierwszym z nich wyniki drogowych analiz wysyłane są na telefony użytkowników systemu na specjalną aplikację. Tam mapa aktualizowana jest w czasie rzeczywistym i pokazuje gdzie tworzą się korki, z jakiego powodu, albo który pas jest aktualnie zablokowany. Ma to ułatwić kierowcom podejmowanie decyzji na temat wyboru trasy, a system wydaje się bardziej zaawansowany od obecnych rozwiązań, jak np. aplikacji Waze, która tworzy swego rodzaju sieć społecznościową i bazuje na informacjach przesyłanych bezpośrednio przez użytkowników.
Drugi sposób rozładowywania korków jest bardziej skomplikowany. I powinien być skuteczniejszy. Zakłada on ingerencję w system sygnalizacji świetlnej. INSIGMA analizuje dane pobierane z sieci kamer rozmieszczonych na skrzyżowaniach, pętli indukcyjnych, czyli specjalnych czujników umieszczonych pod asfaltem i z telefonów z GPS-em należących do użytkowników systemu (anonimowo i za pozwoleniem).
Jedzie nowe
– Dotychczasowe systemy regulowania sygnalizacji świetlnej nie sprawdzają się najlepiej. Często nie reagują w ogóle na zmiany w ruchu. Czasami potrzebują nawet 30 minut, by wpłynąć jakkolwiek na ruch drogowy – komentuje Głowacz. W INSIGMA wszystkie dane analizowane są na bieżąco. System, według założeń i dzięki mnogości źródeł informacji o ruchu, powinien zatem błyskawicznie reagować na nieprzewidziane sytuacje drogowe, takie jak przejazd wyścigu kolarskiego czy masowe przemieszczanie się kibiców z okolic stadionu po meczu piłkarskim.
System może korzystać z zainstalowanych już na drogach pętli indukcyjnych, ale obecnie jest ich zdecydowanie za mało. Implementacja systemu w mieście wymaga wielu zmian i umowy z urzędem. – Rozmawialiśmy już z zainteresowanymi miastami, ale nie wiemy na czym to się skończy. Do komercjalizacji systemu potrzebujemy też inwestora. Ale projekt ma potencjał i na pewno sprawdziłby się również poza granicami kraju – mówi Głowacz.
Powoli i dokładnie
Prace nad systemem INSIGMA trwają już kilka lat. – Dużo czasu spędziliśmy na specjalistycznych pomiarach natężenia ruchu – stwierdza Głowacz. Naukowcy musieli zdiagnozować wszelkie problemy, które stoją na przeszkodzie płynnego przejazdu kierowcy przez miasto. Wykorzystywali do tego także zaawansowany symulator, w którym badali zachowanie samochodów, a następnie wprowadzali algorytmy systemu INSIGMA i sprawdzali czy będzie miał pozytywny wpływ na strumień ruchu. – Od pewnego czasu współpracujemy też z urzędem miasta w Krakowie. Udało nam się zainstalować system na próbę na kilku skrzyżowaniach w mieście, m.in. na ulicy Armii Krajowej - dodaje.
Projekt, prowadzony w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007-2013 (dotacja przyznana przez NCBR), jest obecnie w finalnej fazie powstawania. Prace powinny zakończyć się na przełomie pierwszego i drugiego kwartału 2015 roku. Na przestrzeni lat INSIGMA zdążyła m.in. wygrać w 2009 roku w konkursie „Strategiczne programy badań rozwojowych.
– Trzeba pamiętać, że dzięki systemowi INSIGMA zaoszczędzimy nie tylko czas i pieniądze, ale pozytywnie wpłyniemy też na środowisko. Mniejsze spalanie to mniej zanieczyszczeń, a w Krakowie mamy przecież do czynienia ze smogiem – komentuje Głowacz. Jeśli liczba samochodów i kierowców będzie stale wzrastać, jak ma to obecnie miejsce, to każdy sposób upłynnienia ruchu na drogach będzie nam potrzebny.