Dzięki wirtualnej technologii można oswoić się z przerażającym zazwyczaj człowiekiem w białym kitlu. Medyczne wynalazki sprawiają, że człowiek może poczuć się niczym chirurg, który przeprowadza skomplikowaną operacje wycięcia płuca albo... dają możliwość wędrowania po ludzkim ciele niczym w serialu "Było sobie życie".
Wirtualny pacjent
Nieboszczyk leżący na stole do nauki anatomii. Bez krwi, przykrego zapachu i bladoniebieskiego światła jakie zazwyczaj panuje w prosektorium. Obok studenci. Nie mają ostrych jak brzytwa dziadka skalpeli, młotków, pił i wszystkich tych narzędzi tortur, których używają chirurdzy. Mogą jeść kanapki, nie ma się czego brzydzić. Wszystko dlatego, że pacjent jest po prostu wirtualny. Na stole leży lub jak kto woli, jest wyświetlany komputerowy model człowieka, który w sposób perfekcyjny odzwierciedla układ pokarmowy, nerwowy czy krwionośny.
- Ten model można konfigurować, powiększać czy przycinać niemal w dowolny sposób. Służy do tego wirtualny skalpel - mówi Błażej Śmigas z Centrum Dydaktyki i Symulacji Medycznej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, gdzie już wykorzystuje się tę technologię.
To jednak nie wszystko, nowoczesna technika pozwala na prawdziwą wędrówkę po ludzkim organizmie. Siedząc wygodnie przed komputerem można zajrzeć w ludzkie płuca czy wątrobę, a następnie krwiobiegiem zawędrować do żołądka czy mózgu. Producenci kultowego serialu "Było sobie życie" gryzą prawdopodobnie pięści z zazdrości.
Nie trzeba już katować zwierząt
Natomiast lekarze zacierają ręce z radości. Technologia pozwala już bowiem na obejrzenie odruchów odruchów zwierząt na podawane im specyfiki czy też zakazane formy badań, takie jak rażenie prądem czy odzieranie ze skóry np. żaby. Specjalizuje się w tym firma i3D z Gliwic. Na swojej stronie internetowej firma podkreśla, że nie ma już potrzeby dokonywania eksperymentów na zwierzętach, gdyż w pełni zastąpić je można aplikacjami interaktywnymi.
Nie bój się już dentysty
Wirtualna rzeczywistość to już nie sceny z filmów science fiction. Strach przed dentystą daje się już leczyć. Nie trzeba łykać kilogramów środków przeciwbólowych. Wystarczy w gabinecie założyć specjalne okulary. Podczas zabiegu pacjent ma wyświetlane na dwóch ekranach relaksujące obrazy. Na własne życzenie może latać w kosmosie, zbierać grzyby czy łowić ryby w Śniardwach.
- Osoby, które mają te urządzenia na oczach, są po prostu w innym świecie. To wręcz ogłupia zmysły - mówi Piotr Baczyński z firmy Immersion, zajmującej się rozwojem technologii. Dodatkowo pacjent w słuchawkach słyszy ścieżkę dźwiękową dopasowaną do filmu. Mówiąc kolokwialnie, mózg daje się oszukać. Urządzenie działa z powodzeniem w jednym z gabinetów w Gliwicach. Opracowane zostało w Kanadzie.
Oculus dla cierpiacych
Tą metodą można leczyć również fobie. W Technoparku w Łodzi ma swoja siedzibę firma, która pracuje nad aplikacją oswajającą pacjentów z klaustrofobią. Polegać ma to np. na spacerze po lesie, który stopniowo prowadzi pacjenta do windy czy małej klatki schodowej. Wszystko po to, żeby spróbował przełamać i oswoił lęk. W planach jest leczenie różnych fobii społecznych, na przykład lęku przed wystąpieniami publicznymi czy też arachnofobii.
Pracują nad tym miedzy innymi studenci z Politechniki Białostockiej, którzy stworzyli specjalny system zwany Phobos. Jego kluczem są trójwymiarowe okulary umieszczone w specjalnym hełmie. Wyświetlane środowisko będzie uzależnione od wymagań psychoterapeuty i dostosowane do potrzeb danego pacjenta. Na razie studenci z Politechniki Białostockiej opracowali prototyp wynalazku, ale liczą, że ich pomysł będzie dostępny dla użytkowników najpóźniej w czwartym kwartale 2015 roku.