Dzielimy je na inwazyjne i nieinwazyjne. Nie, nie chodzi wcale o badania medyczne, a o te archeologiczne. Inwazyjne zakładają fizyczną ingerencję w stanowiska badawcze i bezpowrotnie je „niszczą”. Nieinwazyjne to na przykład prospekcja prowadzona z powietrza, która przygotowuje zespół do dalszych prac wykopaliskowych z ziemi. Dzięki nim archeologiem można zostać, nie kopiąc w Ziemi.
Przez pięć lat Piotr Wroniecki i Stanisław Maksymowicz gromadzili materiały, rozmawiali z ekspertami i montowali swój film. Ich prace przyczyniły się nawet do odkrycia nowych stanowisk archeologicznych. „Czy leci z nami archeolog” można obejrzeć już w serwisie YouTube.
Inna perspektywa
Z góry wszystko wygląda inaczej, więc zdjęcia robione z balonów i samolotów od lat służą archeologom do pomiarów obiektów i wykopalisk. Pierwsze lotnicze zdjęcia tego typu pochodzą z końca XIX wieku. Przedstawiają rzymskie Forum Romanum. Najstarsze, polskie, zachowane lotnicze zdjęcia archeologiczne prezentują osadę w Biskupinie. Wykonano je w drugiej połowie lat 30. ubiegłego wieku, a w 1935 roku obfotografowano w ten sposób również wielkopolskie grodziska takie jak Mieszków czy Żerków.
Dzięki fotografiom lotniczym można dojrzeć zmiany, niewidoczne inaczej z powierzchni ziemi. Są to tak zwane wyróżniki fotointerpretacyjne. Inny kolor lub inna wysokość traw mogą świadczyć o istnieniu pod powierzchnią ziemi budowli lub rowów. Długie cienie widoczne z lotu ptaka uwydatniają nawet minimalne różnice w ukształtowaniu terenu. Żeby na ziemi nie przeoczyć dziesięciocentymetrowego „progu” porośniętego trawą musiałbym się chyba o niego potknąć.
Jedno zdjęcie znaczy więcej niż tysiąc słów?
Naniesienie danych ze zdjęć na mapy nadaje odkryciom kontekst i ułatwia proces kopania. Jednak profesor Włodzimierz Rączkowski tłumaczy w filmie, że wielu polskich archeologów liczy wyłącznie na uwiecznienie ich wykopalisk. Tymczasem zdjęcia lotnicze są nawet nie równorzędnym, a może i ważniejszym narzędziem w pracy. Jedno ujęcie potrafi dostarczyć danych, które na powierzchni zbierano by przez kilka lat. Eksperci wypowiadający się w filmie postulują nawet stworzenie specjalnej komórki zajmującej się interpretacją i archiwizowaniem zdjęć lotniczych.
Może taka komórka mogłaby powstać w ramach Archeologicznego Zdjęcia Polski? To projekt, który ruszył w 1978 roku i do tej pory zajmuje się zbieraniem danych o stanowiskach archeologicznych i nanoszeniu ich na mapy. Duży zbiór zdjęć lotniczych, który trafiłby do Narodowego Instytutu Dziedzictwa wydaje się w tym przypadku logiczny. Do tej pory w Archeologiczne Zdjęcie Polski obejmuje ponad 400 tys. stanowisk.
I ty zostaniesz archeologiem
By samodzielnie robić lotnicze zdjęcia archeologiczne nie musisz być tak dobrym pilotem jak Krzysztof Wieczorek, trzykrotny mistrz świata w lataniu precyzyjnym, z którego przelotów pochodzą zdjęcia w „Czy leci z nami archeolog”. Dzięki nowoczesnej technologii nie potrzebujesz nawet licencji pilota. To zasługa zdalnie sterowanych dronów i dobrej jakości aparatów cyfrowych. Z takiego połączenia korzysta na przykład Miron Bogacki, fotograf w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Bogacki mówi jednak, że zdjęcia z dronów nadają się przede wszystkim do dokumentowania istniejących już stanowisk. – Sterując dronem można zawisnąć nad małym stanowiskiem i dobrze je obfotografować. Zdjęcia są wtedy w lepszej jakości – stwierdza. Od 2006 roku Bogacki pracował na kilkudziesięciu stanowiskach archeologicznych, zarówno w Polsce jak i za granicą, np. w Libanie, Peru czy Rosji. Zaznacza jednak, że do odkrywania nowych stanowisk najlepiej nadają się zdjęcia wykonywane z samolotu. Natomiast sam Bogacki wykorzystuje fotograficzną pasję w połączeniu z nowymi rozwiązaniami również komercyjnie, np. do tworzenia reklam.
Jednak odkrywcą możesz zostać nawet w domu siedząc przed komputerem i skrupulatnie śledząc zdjęcia satelitarne, chociażby z Map Google, Wikimapii czy Geoportalu.