Najpierw wygrali przetarg na obsługę KRUS. Chwilę później przejęli całkowicie Polską Grupę Pocztową. - W tym roku wzrośniemy o 100 proc., w przyszłym o kilkadziesiąt – butnie zapowiadał sukcesy InPostu jego właściciel Rafał Brzoska. Rzeczywistość okazała się bardziej brutalna: na giełdzie InPost spadł o niemal połowę, a firma nie może znaleźć inwestora. Tylko dlaczego, skoro w teorii tak dobrze sobie radzi?
Wielki innowator
Rok 2013 niewątpliwie należał do Rafała Brzoski: wygranie przetargu na przesyłki sądowe przyniosło firmie 500 mln złotych, kurs firmy zaczął znowu rosnąć – i to dość szybko. W styczniu 2013 akcje Integera, który jest właścicielem InPostu, kosztowały jeszcze 180-190 zł, w lipcu już dobiły do 300 zł.
Wydawało się wtedy, że Brzoski i jego firmy nie da się zatrzymać. Ten pochodzący spod Raciborza biznesmen stał się przykładem typowego self-made mana: założył firmę na 3. roku studiów, rozwijał ją od podstaw, by stać się jednym z najbogatszych Polaków (51. miejsce na liście Forbes'a). Okrzyknięto go jednym z najbardziej innowacyjnych biznesmenów – z nowoczesnością bowiem kojarzyły się jego paczkomaty, a do tego Brzoska „walczył z molochem”, czyli Pocztą Polską.
To między innymi na kontrze do państwowej firmy Brzoska budował wizerunek InPostu jako nowoczesnej firmy. W maju 2013 Integer ogłosił, że sprzeda pakiet udziałów InPostu i poszukuje inwestora. To wtedy kurs dynamicznie wystrzelił w górę.
2014 – wiele sukcesów, ale...
Rok 2014 miał być jeszcze lepszy. I teoretycznie był, bo Brzoska na jego koniec chwalił się w rozmowie z Forsal.pl:
Nie bez powodu – InPost w 2014 miał na swoim koncie kilka sporych sukcesów. Dość powiedzieć, że obsługiwał wtedy już 2600 firm w całym kraju. Do tego firma wygrała przetarg o wartości 22 mln zł na obsługę KRUS-u, a zapowiedziała także walkę o przesyłki ZUS-u i UKE. Ten ostatni to łakomy kąsek dla firm pocztowych, bo wygrana firma ma świadczyć usługi dla Urzędu Komunikacji Elektronicznej przez... 10 lat.
W 2014 InPost zaczął też silną ekspansję stricte biznesową: sfinalizował transakcję przejęcia Polskiej Grupy Pocztowej, rozpoczął współpracę z Allegro i PKO BP. Serwis aukcyjny skorzysta z systemu paczkomatów, ale też podkreślić trzeba, że opcje nadania paczki przez InPost są... najtańszymi z dostępnych na Allegro. Z kolei w oddziałach PKO będzie można odbierać przekazy pieniężne. Wejście w rynek umożliwiła InPostowi Komisja Nadzoru Finansowego, która zezwoliła na prowadzenie przez firmę działalności finansowej.
Wszystko to sprawiło, że zgodnie z oczekiwaniami wielu osób Brzoska zapowiedział pod koniec 2014 roku wejście InPostu na giełdę.
... Inwestorzy i tak nie są zachwyceni
Teoretycznie więc był to dobry rok dla InPostu, a 2015 zapowiadał się nawet lepiej. Teoretycznie, bo jak się okazuje, inwestorzy mieli na ten temat zupełnie inne zdanie. Od lipca 2013 kurs giełdowy firmy utrzymywał się na poziomie około 300 złotych, z najwyżej drobnymi spadkami. W kwietniu jednak cena akcji Integera spadła poniżej 300 zł i... tak już zostało. Im dalej w 2014 rok, tym niższy był kurs firmy Rafała Brzoski.
Nagły spadek z kwietnia łatwo wyjaśnić: wówczas Integer podwyższył kapitał spółki i zapowiedział emisję serii akcji, które miały trafić do A&R Investments Limited. Dlaczego jednak w dalszych miesiącach, mimo sukcesów na rynku, inwestorzy odwracali się od Integera? Jak tłumaczy specjalista ds. rynków Paweł Cymcyk, na kurs InPostu należy patrzeć raczej w drugą stronę: jako przykład tego, że inwestorzy oczekiwali zbyt dużo, a potem, niezadowoleni brakiem szybkich i wielkich zysków, odeszli od spółki.
Cymcyk przypomina jednak, że na spadkach tracą tylko ci, którzy kupowali akcje InPostu już po wzrostach, na tak zwanej „górce”. - Ci, którzy kupili akcje wcześniej, nadal dużo zarobili – podkreśla analityk. Warto przy tym dodać, że tak gigantyczny spadek, w opinii Cymcyka, nie mógł być raczej spowodowany odejściem indywidualnych inwestorów giełdowych, tylko raczej np. funduszy inwestycyjnych.
Brzoska odpowiedzialnie
Sam Rafał Brzoska nie komentuje spraw kursu, bo jak podkreśla, nie może tego robić będąc członkiem zarządu giełdowej spółki.
Podobnie lakonicznie Brzoska odnosi się do informacji Parkietu o tym, że InPost nie może znaleźć inwestora. Według serwisu firma toczyła rozmowy z 2-3 potencjalnymi partnerami, ale nie doszło do porozumienia. - Na tym etapie nie mogę komentować toczących się rozmów w sprawie pozyskania inwestorów dla projektu easyPack, aby nie zaszkodzić toczącemu się procesowi – mówi Brzoska.
Tym samym InPost to przykład kolejnej firmy, która pada ofiarą z jednej strony własnego sukcesu, z drugiej – chciwości inwestorów. Spadający od roku kurs może sugerować, że w Integerze dzieje się fatalnie, tymczasem po prostu... biznesmen realizuje swój plan. Jak bowiem wyjaśniał we wspomnianym wywiadzie dla „Forsalu”, Brzoska wbrew pozorom wielkim wizjonerem biznesu nie jest.
W tym roku wzrośniemy o 100 proc., w przyszłym roku zakładam, że o kolejne kilkadziesiąt. Nasz biznes doskonale się rozwija. Słyszę głosy, szczególnie polityków, że poczta upadnie, zniknie nasze „narodowe srebro”. Ale nie trzeba się bać. Poczta nigdy nie zniknie - jeśli będzie się restrukturyzować, zawsze będzie jednym z liderów rynku.
Paweł Cymcyk, analityk
Jeśli spojrzymy na kurs, ten od początku rósł gigantycznie. Nawet teraz od momentu debiutu, czyli w ciągu 7 lat, jest to wzrost o ponad 1000 proc. Obecne spadki to raczej efekt tego, że wcześniej inwestorzy robili sobie hurraoptymistyczne nadzieje na zwyżki, szczególnie że inPost zapowiadał wchodzenie na zagraniczne rynki. Części inwestorów zapewne nie starczyło czasu i cierpliwości i efekt jest taki, jak widzimy. To klasyczne przewartościowanie.
Rafał Brzoska, prezes Integer.pl
Możemy zapewnić, iż nie ma przesłanek fundamentalnych uzasadniających spadek kursu. Wszystkie działania – w tym także międzynarodowy rozwój Paczkomatów® InPost – są realizowane zgodnie z przyjętymi założeniami i strategią Grupy Integer.pl.
Rafał Brzoska
Ja nigdy nie budowałem przekonania w sobie i u innych, że nam się uda i podbijemy cały świat. Mnie wystarczy 3 proc. europejskiego rynku. Nie mam ambicji zagarnięcia połowy rynku. Te 3 proc. wypełni 16 000 maszyn po brzegi i nie potrzebuję więcej. Od samego początku o tym mówiłem.