„Złoty Stan”, jak nazywa się w USA Kalifornię, właśnie awansuje w światowej hierarchii gospodarczej na siódme miejsce. Jej wyniki gospodarcze są lepsze nawet od niektórych dużych europejskich, jak na przykład Włoch. – To pokazuje, że nawet kraj rozwinięty, jeśli oprze gospodarkę na innowacyjności i wysokich technologiach, może konkurować pod względem tempa rozwoju z gospodarkami wschodzącymi – komentuje ekonomista prof. Witołd Orłowski.
Jedni tracą, inni zyskują
Brazylia w ciągu pierwszych trzech kwartałów 2014 roku straciła 1 proc. PKB, przy 2,25 bilionach PKB w 2013 roku – informuje Bloomberg. Kalifornia zaś dobiła w 2013 roku do poziomu 2,2 bilionów PKB, z 47 tys. dolarów PKB na głowę przy 38 milionach mieszkańców. Tym samym Kalifornia ma szansę w 2015 roku na stałe zagościć na 7. miejscu największych gospodarek świata – i nic dziwnego, bo przecież rozmiarem i ludnością przypomina średnie państwo europejskie.
To jednak i tak ewenement na światową skalę – od kilku lat uważano bowiem, że to kraje azjatyckie, afrykańskie czy BRICS, czyli m.in. Brazylia, będą święciły tryumfy, jeśli chodzi o tempo rozwoju. - Jesteśmy przyzwyczajeni, że kraje rozwinięte tracą pozycje na tej liście, a te rozwijające się, np. z BRICS, awansują coraz wyżej. A tu nagle okazuje się, że ta rozwinięta część świata, z wysokimi płacami, sporym socjalem, może wygrywać konkurencyjnie – podkreśla ekonomista prof. Witold Orłowski.
Różnorodność biznesu
Gubernator stanu Jerry Brown, cytowany przez Bloomberga, tłumaczy ten sukces kilkoma kwestiami:
– Nie jesteśmy uzależnieni od jednej branży czy surowca – podkreślał Brown. I faktycznie: jak podaje znana agencja, Kalifornia jest najbardziej rozwiniętym stanem pod względem technologii, fabryk i rolnictwa. Tylko poza farmami zatrudnionych jest tam... ponad 15 milionów ludzi – i jest to rekordowy wynik.
Jak doszło do stworzenia takiej potęgi? - Spółki medialne, Hollywood, Krzemowa Dolina. Przykład Kalifornii pokazuje, że kraj rozwinięty, jeśli oprze gospodarkę na innowacyjności i nowych technologiach, potrafi sobie dobrze radzić i rozwijać się szybciej niż np. wspomniane kraje BRICS – ocenia prof. Witold Orłowski.
Giganty technologii i internetu
Potwierdzenia jego słów nie trzeba daleko szukać. To właśnie w Kalifornii, ze wszystkich stanów, znajduje się najwięcej spółek z listy S&P 500 – największych amerykańskich firm notowanych na giełdzie. Wystarczy wspomnieć takich gigantów jak: Apple, Adobe, Facebook, Twitter, eBay, Google, Hewlett-Packard, Intel, Microsoft, Netflix, Mozilla, Oracle, VISA, Yahoo!.
A to przecież tylko branża internetowo-technologiczna. Do tego dochodzą znani na całym świecie producenci odzieży: Banana Republic, American Apparel czy VANS, i oczywiście cały przemysł związany z Hollywood. To w Kalifornii mieszczą się m.in. Sony Pictures Entertainment, Universal Studios, Pixar, Disney czy Warner Bros. To także tutaj mieści się wiele gigantów branży gier komputerowych, m.in. Activision, Blizzard, Nintendo i Electronic Arts. Wszystkie te firmy zapewniają wpływy liczone w miliardach dolarów.
Jak jednak przypomina prof. Orłowski, sukces Kalifornii to wyjątkowy przypadek. I chociaż przyznaje, że ten stan USA pokazał jak szybko można się rozwijać dzięki postawieniu na innowacje i nowe technologie, to nie wszędzie i nie na każdą skalę da się to osiągnąć. Szczególnie na poziomie całego państwa, które przecież obciążone jest wieloma zadaniami i branżami, które z założenia nie są rentowne.
To różnorodność otoczenia biznesowego w Kalifornii. Od filmów, przez internet, do rolnictwa. Mamy niesamowitą różnorodność biznesów, które tworzą ten stan. Ale na pewno też uporządkowanie finansów było tu pomocne, tak jak inwestycje w nowe szkoły, solidne uniwersytety, inwestycje w wodę i energię. Wszystko to daje bezpieczeństwo i utrzymuje Kalifornię na inwestycyjnym topie.