Kontrakt z Dellem na 5 tysięcy urządzeń, miniaturowe turbiny wiatrowe, precyzyjne drukowanie ciasta i czekolady, a także... proteza dzioba dla pingwina. Polscy producenci drukarek 3D drukują sobie schody do biznesowego nieba i stopień po stopniu zyskują na świecie renomę i inwestorów.
Druk na pomoc
Gdy w zeszłym roku pingwin z warszawskiego ZOO stracił pół dzioba, istniała szansa, że stado nie zaakceptuje odszczepieńca. Na pomoc Półdzióbkowi, bo takie po incydencie otrzymał imię, przyszła poznańska firma Omni3D. Dzięki technologii druku 3D pingwin otrzymał „uszytą” na miarę protezę, a samice znów mogły spojrzeć na niego przychylnym okiem. PR-owy wyczyn firmy miał miejsce niecałe dwa miesiące po tym jak w Stanach nową, wydrukowaną nogę otrzymał kaczor Dudley.
Na świecie o technologii druku 3D mówiło się ostatnio w kategorii budownictwa. Chińska firma wydrukowała z cementu willę i pięciopiętrowy blok mieszkalny. Polscy producenci myślą o mniejszej skali. Ich drukarki postawisz raczej w biurze lub domu, nie blokując przy tym całej ulicy.
Konsumenckie drukarki 3D znajdują coraz więcej zastosowań: usztywniania na złamane ręce; protezy; figurki; trójwymiarowe makiety, które pomagają niewidomym dzieciom w obrazowaniu miejsc z audiobooków; części zamienne do rowerów. Drukarka 3D poleci niedługo nawet na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Przedstawiciele Omni3D poinformowali z kolei, że rozmawiają z firmą zajmującą się efektami specjalnymi w Hollywood. Ich drukarki mogą pomóc przy realizacji nowego „Terminatora”.
Turbiny i terminatory
Poznańska firma podpisała już za to umowę z Amazonem. Amerykański gigant zajmie się dystrybucją drukarek na terenie Stanów Zjednoczonych. Pierwsze, próbne zlecenie opiewało na kwotę 100 tysięcy dolarów. Pod koniec zeszłego roku firma związała się również z Krajowym Funduszem Kapitałowym. Pozyskane w ten sposób 1,6 miliona złotych ma pomóc firmie w realizacji coraz większych zamówień.
Firma zorganizowała również zbiórkę na stworzenie miniaturowych turbin wiatrowych, których elementy można samodzielnie wydrukować. Ma to ułatwić ich naprawę i ograniczyć koszt produkcji. Prototyp zasilił żarówkę, ale firmie zależy na wygenerowaniu 300 W. Pieniądze na badania zebrali... ale do tej pory nie wiadomo nic więcej o projekcie.
Omni3D chwalą się, że ich drukarki reprezentują wysoką jakość. Podobne sprzęty w Stanach Zjednoczonych kupić można za kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Drukarki z Poznania kosztują około 10 tysięcy, ale w polskich sklepach ze sprzętami RTV znaleźć można ich tańsze produkty za równowartość około 2 tysięcy dolarów.
Pierwsi w rankingu
Konkurencyjny pod względem ceny jest za to sprzęt firmy Zortrax. Firma z Olsztyna postanowiła szukać pieniędzy na projekt na Kickstarterze, czyli platformie finansowania społecznościowego. Potrzebowali 100 tysięcy dolarów. Uzbierali – 180 tys. Ich kampania zainteresowała również duże firmy. Chwilę po zakończeniu zbiórki Zortrax podpisał kontrakt z Dellem. Miała dostarczyć 5 tysięcy drukarek M200. Każda z nich kosztuje obecnie za granicą około 2 tysięcy dolarów. To pierwszy, tak duży kontrakt na domowe drukarki 3D. A podobno obecnie firma ma ich więcej.
Zortrax M200 pojawiła się w zeszłym roku na szczycie rankingu drukarek typu FDM (Fused Deposition Modeling, osadzanie topionego materiału – technologia, w której plastik lub inny materiał przeciska się przez rozgrzaną dyszę) na stronie 3D Hubs, gdzie drukarki oceniają ich posiadacze. Obecnie olsztyńskie urządzenie wyprzedza model CTC-3D, niskobudżetowe rozwiązanie z Chin. Ma ono jednak ponad 5 razy mniej recenzji.
Firma ma obecnie dwie placówki: główną w Olsztynie, a drugą w Hong Kongu, gdzie pracownicy pilnują jakości podczas produkcji. Zortrax otworzył też jeden z pierwszym sklepów z drukarkami 3D w Europie. Znaleźć można go w Krakowie, ale sami założyciele przyznają, że to również miejsce szkoleń i warsztatów.
Wrocławski przekładaniec
Do druku 3D wykorzystuje się zazwyczaj plastik. Nakładany warstwami tworzy on gotowy model. Na przekór zwyczajom postanowiła pójść firma ZMorph z Wrocławia. Ich nowa drukarka, ZMorph 2.0 S może drukować z wykorzystaniem ceramiki, drewna, nylonu... a także ciasta lub czekolady. To jedyna na świecie drukarka, która umożliwia drukowanie z wykorzystaniem aż 11 różnych materiałów. Dozwolone jest również ich mieszanie. Ciasto przekładane czekoladą?
Credit Suisse oszacował, że w 2020 roku rynek druku 3D osiągnie wartość 11 miliardów dolarów. W roku 2013 wartość ta wynosiła 3 miliardy. Trzeba trzymać kciuki, by Polakom udało się zadrukować jak największy kawałek rynku. Półdzióbek nie zaakceptował w końcu protezy. Może inni klienci będą mniej wybredni.