Ostatnie zmiany w szkolnictwie wyższym doprowadzą do upadku wielu wydziałów i uczelni - alarmują humaniści i grożą protestami. - Częściowo mają rację - przyznaje ministerstwo nauki.
Humaniści butują się. 70 wydziałów i instytutów naukowych z całego kraju podpisało apel i listę postulatów w sprawie zmian w systemie finansowania szkolnictwa wyższego. " Domagamy się systemu finansowania, który wymusi na jednostkach naukowych podwyższenie poziomu prowadzonych w nich badań, w taki sposób, aby została zachowania ich ciągłość instytucjonalna w czasie niżu demograficznego, nie zaś systemu, który ostatecznie uniemożliwi prowadzenie badań w jednostkach mniejszych i nie-wielkomiejskich lub prowadzących mniej popularne kierunki studiów" - piszą humaniści.
W czym jest problem? Naukowcy wskazują na trzy sprawy.
Dotacja nie może zależeć od liczby studentów
Po pierwsze uzależnienie jest wysokości dotacji dydaktycznej od liczby studentów oraz doktorantów na poszczególnej uczelni. Zdaniem naukowców ten system nie sprawdził się w czasie wyżu demograficznego. Teraz, gdy na uczelniach pojawia się coraz mniej studentów, może on doprowadzić do katastrofy. Rektorzy nie będą chcieli utrzymywać mało popularnych kierunków. Jest to zagrożenie dla funkcjonowania dobrych ośrodków naukowych oraz zespołów badawczych.
Szczególnie zagrożone czują się uczelnie z mniejszych ośrodków. Ich wydziały rywalizują z instytutami z największych miast, często posiadającymi wysoką kategorię naukową. Takie działanie może doprowadzić do wykładania wielu dyscyplin naukowych na kilku największych uniwersytetach. Pozostałe będą musiały prowadzić jedynie najbardziej modne kierunki, przyciągające mnóstwo kandydatów.
Granty zamiast dotacji
Zdaniem naukowców zmianie powinien także ulec sposób rozdzielania środków na badania. Aktualnie większa część z nich pozyskiwana jest w formie grantów. A mniejsza stanowi finansowanie stałe. Zdaniem członków Komitetu te proporcje są błędne. Przede wszystkim z powodu trudnej dostępności grantów oraz skomplikowanych procedur ich przyznawania.
Humanistyka kontra nauki ścisłe
Kolejnym zarzutem jest system oceny jednostek naukowych, który nie odzwierciedla różnic między naukami humanistycznymi, a przyrodniczymi i ścisłymi. Wyniki obu dziedzin oceniane są według tych samych kryteriów. W efekcie, jak podkreślają naukowcy, krótki artykuł w Nature jest tak samo oceniany jak dwa tomy słownika polszczyzny XVI wieku. – Jest to system wygodny dla urzędników, ale w niektórych przypadkach może prowadzić do wzajemnego niszczenia się kilku dyscyplin naukowych – mówi Aleksander Temkin.
Ministerstwo: częściowo się zgadzamy, częściowo nie
Humaniści planują przesłać dokument z postulatami do prezydenta, premiera, ministra nauki i szkolnictwa wyższego oraz przewodniczących klubów parlamentarnych. W przypadku jego zignorowania przez resort instytuty, które poparły inicjatywę grożą protestami. Jako pierwsza do zarzutów ustosunkowała się szefowa Ministerstwa Nauki - Lena Kolarska-Bobińska.
Z niektórymi zarzutami ministerstwo zgadza się i , jak podkreśla, część postulatów już wprowadziło, np. mniejsze uzależnienie dotacji dla uczelni z liczbą studentów. Resort przygotowuje też zmianę sposobu oceny jednostek naukowych na taką, która ma lepiej odzwierciedlać specyfikę humanistyki i innych dziedzin. Jednak jeśli chodzi o granty czy liczbę uczelni, resort jest przeciwnego zdania.
Aleksander Temkin, Członek Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej
W konsekwencji dochodzi do degradacji mniej obleganych kierunków zarówno humanistycznych, jak i ścisłych. Np. fizyki czy filozofii. Są to strategiczne przedmioty dla funkcjonowania uniwersytetów oraz właściwego modelu rozwoju kraju. Tak jak np. prawo czy ekonomia.
Aleksander Temkin
Finansowanie pochodzące z grantów jest krótkotrwałe i niestabilne. Poza tym szansa na jego otrzymanie wynosi poniżej 20 proc. A specjaliści od pisania wniosków grantowych twierdzą, że przygotowanie dobrej aplikacji trwa około 6 miesięcy.