Prowadzą ją żołnierze bez mundurów. Medialni żołnierze siedzący przed klawiaturami komputerów, pracujący obrazem i dźwiękiem. Przewaga jest po rosyjskiej stronie. Kształcą swoich oficerów w kilkunastu uczelniach. Dla nas to nowość - nasi "żołnierze" do wojny informacyjnej dopiero zdobywają szlify w tej branży.
Ataki rosyjskich mediów
O tym, że Rosjanie prowadzą wojnę informacyjną z Polską przekonany jest dr Dominik Smyrgała z Collegium Civitas. Naukowo zajmuje się problematyką bezpieczeństwa.
– W moim odczuciu, niewybredne ataki rosyjskich mediów na ministra Schetynę (a wcześniej m.in. na ministra Sikorskiego czy Jarosława Kaczyńskiego), szeroko cytowane przez nie groźby Władymira Żyrinowskiego pod adresem Polski, państw bałtyckich i Ukrainy (atak nuklearny, zniszczenie napalmem), czy tworzenie wrzutek medialnych w rodzaju rzekomych planów rozbioru Ukrainy przez Polskę i Rosję, w zupełności wyczerpują definicję wojny informacyjnej – tłumaczy w rozmowie z INN Poland.
Rosjanie mają przewagę
Jego zdaniem ta wojna charakteryzuje się przede wszystkim kreowaniem i publikowaniem w rosyjskich mediach wiadomości w silnie zniekształconym kontekście, tylko częściowo prawdziwych, bądź całkowicie nieprawdziwych, których celem jest wywieranie wpływu na postawę społeczeństwa w Polsce. Nasze odpowiedzi na te działania są raczej reaktywne.
Niestety, Rosjanie mają zdecydowaną przewagę w tej wojnie.
Wojna o Sputnik
Zupełnie inaczej przedstawia to - i można się tego spodziewać - Leonid Swiridow, rosyjski dziennikarz RIA Novosti, któremu MSZ odebrało akredytację na wniosek Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Minister Grzegorz Schetyna nie zdradził powodów tego, jedynie stwierdził, że akredytację odebrano "na wniosek ABW". - Tylko tyle i aż tyle - podkreślał Schetyna. Swiridow próbował - bez skutku - otrzymać dostęp do akt Agencji dotyczących swojej sprawy, ale dokumenty te są tajne.
Z kolei według informacji "Dziennika Gazety Prawnej", służby podejrzewały Swiridowa o tzw. "biały wywiad", czyli zbieranie informacji z jawnie dostępnych źródeł - gospodarczych czy politycznych. W 2006 roku także czeski MSZ nie przedłużył Leonidowi Swiridowowi akredytacji. Media oskarżały go o szpiegostwo. Jego wypowiedzi w Polsce, co widać np. na Twitterze, przez ekspertów ds. bezpieczeństwa i dziennikarzy branżowych uważane są za zgodne z narracją Rosji.
Swiridow odnosi się np. do sprawy powstania polskojęzycznej wersji rosyjskiego portalu Sputnik, uznawanego za jedną z propagandowych tub Kremla. – To jakieś żarty! O małym polskojęzycznym portalu Sputnik wypowiada się polski minister spraw zagranicznych. Mówi o medium, które ma jakieś 0, 01 proc. słuchalności – twierdzi Rosjanin.
Jego zdaniem, całe zamieszanie wokół portalu i radia Sputnik zostało sztucznie wywołane na zamówienie polityczne, przed wyborami w Polsce.
– Co w tym dziwnego, że uruchomiono takie medium w języku polskim. Przecież Polskie Radio nadaje w języku rosyjskim swój program od lat i nikogo to nie dziwi. Wojna medialna? Jeśli już, to natężenie propagandowe widzę po stronie polskich mediów, których już nie oglądam i nie śledzę – bagatelizuje sprawę Swiridow.
Każda stacja może być bronią
Takiemu podejściu stanowczo zaprzecza dr Smyrgała i przypomina, że w walce informacyjnej da się wykorzystać każdą, nawet najmniejszą szansę.
Według mojej wiedzy, w Rosji walka informacyjna jest wykładana jako osobny przedmiot, bądź w ogóle jest osobnym kierunkiem studiów, w co najmniej 74 instytucjach dydaktycznych. W Polsce znam tylko jedną (choć może być więcej) i jest nią moja macierzysta uczelnia, czyli Collegium Civitas. Na pocieszenie mogę powiedzieć, że zajęcia prowadzą eksperci Centrum Badań nad Terroryzmem z dużym doświadczeniem zawodowym, wśród nich, jak mi się zdaje, jedyny polski biegły sądowy w zakresie bezpieczeństwa informacji.
Dr Dominik Smyrgała, Collegium Civitas
Każde medium, nawet najmniejsze, może świetnie służyć w prowadzeniu wojny informacyjnej. Jeśli zacytują je inne, większe media, bardziej wiarygodne, w tym także zagraniczne, przekaz takiego medium ulega znaczącemu wzmocnieniu. Może także ono stać się źródłem plotek i aktywizować odbiorców, np. poprzez media społecznościowe. Z drugiej strony, jeśli coś idzie nie tak, bez wielkiego uszczerbku można na takie medium zrzucić winę.