Mówi się o nim różnie: Garbus, Krokodyl, Hokej, najbardziej znanym określeniem jest jednak "latający czołg". Mudżahedini nazwali go diabelskim rydwanem. Zagrał w takich filmach jak chociażby "Air Force One", "Hitman" czy "9 kompania". Pojawia się w serii gier Battlefield i Call of Duty. Teraz jego czas powoli dobiega końca. Śmigłowcom Mi-24 kończą się resursy. Odejdą na złom. Pierwotnie planowano, że ich następca pojawi się w 2020 roku, ale ze względu na sytuacje na Ukrainie, zdecydowano się ten proces przyspieszyć o trzy lata.
– Przyspieszenie programu wynika w dużej mierze z pogorszenia sytuacji w zakresie bezpieczeństwa w naszym regionie. Zdecydowaliśmy nadać priorytety programom zwiększającym nasz potencjał odstraszania. Przewidujemy, że śmigłowce trafią do służby w wojsku za 2–3 lata wcześniej niż zakładano – twierdzi Czesław Mroczek, wiceminister obrony narodowej odpowiedzialny za zakupu nowego sprzętu i uzbrojenia. Program zakupu śmigłowców uderzeniowych nosi kryptonim – Kruk i jest wpisany do wojskowej Biblii zwanej Programem Technicznym Modernizacji Sił Zbrojnych.
Przetarg na nowe maszyny będzie się odbywał w cieniu przetargu na śmigłowce wielozadaniowe i będzie swego rodzaju dogrywką. Można założyć niemal w ciemno, że firma, która wygra przetarg na śmigłowce wielozadaniowe, będzie faworytem w przetargu na śmigłowce uderzeniowe. Wszystko ma kosztować ok. cztery miliardy złotych - na tyle szacuje się wartość kontraktu.
O polski przetarg zawalczą najbardziej znane koncerny zbrojeniowe. Airbus Helicopters ma w ofercie Tigera, AgustaWestland maszyny Mangusta, Boeingiem startuje z Apachem, a Bell Helicopter z Viperem. W tej chwili wojsko ma 29 śmigłowców uderzeniowych Mi-24. Ich czas jednak dobiega końca. Nie ma się czemu dziwić. Śmigłowiec został zaprojektowany jeszcze w latach sześćdziesiątych.
Walczył z nim Rambo
Rosjanie przy tworzeniu pojazdu brali pod uwagę doświadczenia wojny w Wietnamie. Tak powstał w biurze konstrukcyjnym Michaila Mila (stąd Mi w nazwie maszyny) śmigłowiec, który nie miał swojego odpowiednika na Zachodzie. Jego cechą charakterystyczną była możliwość przewozu ośmiu żołnierzy w części transportowej, oprócz rzecz jasna zwalczania celów opancerzonych. Od początku przypadł do gustu żołnierzom i pilotom.
– Ta maszyna jest toporna, ciężka, mało zwrotna. Nie ma tutaj elektroniki jak we współczesnych maszynach, które mówią ci co masz robić. Tutaj jednak czujesz się częścią śmigłowca. Na każdy twój ruch, maszyna odpowiada i niemal rozmawia z tobą. To nie jest bezduszna konstrukcja – mówi jeden z pilotów, który ma wylatane ponad dwa tysiące godzin na Mi-24.
Paraliżujący strach
Mi-24 już na etapie konstrukcji miał nie tylko być zabójczo skuteczny, ale i przerażać przeciwnika swoim wyglądem. W tej bryle metalu do której produkcji wykorzystano duraluminium, blachę tytanową, stopy magnezowe i aluminiowe, zaklęta jest prawdziwa moc.
– Raz w życiu widziałem podczas ćwiczeń dwa Mi–24 które wyłoniły się znad lasu dosłownie 200 metrów ode mnie. Wisiały jakieś 30 metrów nad ziemią. Od tej pory wiem co oznacza określenie paraliżujący strach – opowiada żołnierz z 1 Pułku Specjalnego komandosów z Lublińca. Śmigłowiec napędzany jest dwoma silnikami turbo-wałowymi, każdy o mocy 2200 KM. Kiedy są na pełnych obrotach, czujesz się jakby właśnie sam szatan płukał zęby gwoździami – śmieją się piloci. Te silniki muszą unieść śmigłowiec, którego masa startowa wynosi powyżej 11 ton. Sam zapas paliwa to 2130 litrów. Wystarcza to na 2, 5 godziny lotu. Wszystko rzecz jasna zależy od prędkości, manewrów, pogody itp.
Latający czołg
Obecne Mi-24 przeszły długa drogę rozwojową i powstało wiele ich wersji. Maszyna oznaczona jako A-10 stworzona została między innymi do bicia rekordów. Do niej należy absolutny rekord prędkości wynoszący 368,4 kilometra na godzinę.
To, co dodatkowo wyróżnia śmigłowiec, to kabina pilotów. Kabina załogi zbudowana jest w układzie tandem: pilot siedzi za operatorem uzbrojenia. Przednie szyby wykonano z tworzywa pancernego, reszta to szkło organiczne. Do kabiny pilota wsiada się przez opancerzone drzwi po prawej stronie, do kabiny operatora – przez odchylany fragment osłony z lewej strony. W sytuacji awaryjnej jest możliwe odrzucenie drzwi za pomocą specjalnych nabojów pirotechnicznych. Maszyna nie na darmo zwana jest latającym czołgiem. Uzbrojona jest w czterolufowy karabin maszynowy i podwieszane podwieszane przeciwpancerne pociski kierowane, rakiety niekierowane, bomby i zasobniki strzeleckie.
Śmigłowce Mi-24 znane są na całym świecie. Służą w blisko 50 państwach - nie tylko w wersjach wojskowych ale i transportowych czy sanitarnych.