Te łodzie mają być odpowiednikiem morskiej terenówki. Nie mogą ważyć więcej niż 60 kilogramów, a maksymalny czas napompowania pontonu to osiem minut. Do środka musi się zmieścić minimum czterech żołnierzy z pełnym wyposażeniem. Kontrakt wart jest około półtora miliona złotych.
Polscy komandosi będą niczym Arnold Schwarzenegger w filmie „Commando”. Już w listopadzie, bo do tego czasu mają polskiemu wojsku zostać dostarczone łodzie ŁR-M. Szybkie i ciche, mają być idealne do transportowania żołnierzy na miejsce akcji.
Łodzie dla Schwarzeneggera
Inspektorat Uzbrojenia właśnie weryfikuje ofertę dwóch firm, które ewentualnie mają je dostarczyć. Kontrakt wart jest półtora miliona złotych. Ubiegają się o niego Polacy z Sportis i spółka IMS Griffin. Ta ostatnia powstała w 1991 roku i zajmuje się zaopatrywaniem wojska, policji, sił specjalnych i straży granicznej w sprzęt specjalistyczny.
Griffin reprezentuje w Polsce producentów z Europy oraz Stanów Zjednoczonych. Firma ma w ofercie między innymi łodzie Zodiak (taką właśnie pływał Schwarzenegger), używane przez wojska specjalne praktycznie w całym NATO. O ile spółka Griffin jest jedynie pośrednikiem, o tyle Sportis mająca siedzibę niedaleko Gdyni ma własne biuro konstrukcyjne oraz infrastrukturę produkcyjną i magazynową. Firma rozpoczęła swoją działalność w 1983 roku, zaś od 1999 roku funkcjonuje jako spółka akcyjna. Zwycięzca przetargu na dostarczenie łodzi ma czas do końca listopada.
Morska terenówka
Wojsko szuka łodzi o prostej i sprawdzonej konstrukcji, odpowiednika morskiej terenówki. Jednym z warunków, jakie muszą spełniać nowe łodzie, jest dostarczanie żołnierzy na miejsce w każdych warunkach atmosferycznych.
– Chcemy kopić 300 nowych łodzi rozpoznawczych dla naszych żołnierzy, ponieważ to co obecnie znajduje się na stanie jest, delikatnie mówiąc, konstrukcją archaiczną. Te najstarsze pamiętają lata siedemdziesiąte. Większość jednak pochodzi z lat dziewięćdziesiątych i dlatego dawno już powinno znaleźć się w „cywilu” – mówi w rozmowie z INNpoland, komandor Janusz Walczak z ministerstwa Obrony Narodowej.
Zrzucana na spadochronie
Konstrukcja łodzi musi być na tyle mocna i wytrzymała, żeby można ja było bez obaw zrzucić na spadochronie. Armia chce żeby były wykonane z materiału odpornego na przetarcia i przebicia. Do tego solidny kadłub z kształcie głębokiego V, zapewniającą dużą stabilność i płaskie dno.
Tego rodzaju konstrukcja umożliwia nie tylko bezkolizyjne podejście do burty innej jednostki czy też cumowanie, ale również umożliwia wysadzenie ewentualnego desantu na płytkich wodach. Ma ważyć nie więcej niż sześćdziesiąt kilogramów i zabierać na pokład minimum czterech żołnierzy z pełnym uzbrojeniem do tego rzecz jasna ładunek. Pontony nie mogą być dłuższe niż cztery metry i szerokie maksymalnie na 130 centymetrów. Maksymalny czas napompowania nie może przekroczyć ośmiu minut, a spakowania – dwóch.
Komandosi je znają
Pontony maja pełnić role taksówek dla żołnierzy zwiadu nawet przy wietrze sięgającym cztery w skali Beauforta. Wojskowi w swojej specyfikacji podali nawet wysokość fal z którymi musi dawać sobie rade konstrukcja. Pontony mają być wyposażone w silniki o mocy do 15kW. Z tego typu łodzi w wojsku polskim korzystają już od pewnego czasu jednostki specjalne. Mowa tu o komandosach z sekcji wodnej GROM, Formozy czy Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca.