
Rosyjska rakieta Iskander M/E, której baterie stoją od kilku dni przy granicy z Polską, jest jedną z najlepszych na świecie. Są przebiegłe i inteligentne. Minister obrony Tomasz Siemoniak zapewniał kilka dni temu, że nie ma się czego bać. Tymczasem ja zaczynam wątpić w te słowa im bardziej wsłuchuję się w niemieckiego eksperta z MBDA, który w fabryce rakiet opowiadania mi o działaniu Iskanderów. Tutaj rosyjską rakietę specjaliści rozkładają na czynniki pierwsze i próbują stworzyć system, który miałby ochronić państwa przed Iskanderami.
Sceneria jest trochę bajkowa. Drzewa iskrzą w wiosennym słońcu, wąska droga wiedzie przez las w stronę kilku budynków przypominających enklawę dla bogatych, którzy zapragnęli zamieszkać w ciszy i spokoju. Żadnych psów, wartowników, zaoranych pasów ziemi. Fontanna, jasne, przestronne budynki.
Całość kompleksu mieści się na terenie 80 hektarów, w tym 20 ha to strefa buforowa. Właśnie taką rolę pełni ten bajkowy las. Tajne laboratoria, infrastruktura, wszystko to kosztowało niemiecki koncern 60 mln euro. W MBDA Deutschland pracuje w tej chwili 1300 pracowników. Do siedziby w Schrobenhausen część pracowników dojeżdża z pobliskiego Monachium, to zaledwie 70 km autostradą.
Nasi sąsiedzi pracują nad nowym systemem obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej od lat. Do tej pory wydali na ten cel prawie 1,2 mld euro. System ten powstaje w ramach trójnarodowego konsorcjum wraz z Włochami oraz Stanami Zjednoczonymi i nadzorowany jest przez specjalną natowską agencję NATO MEADS Management Agency. W skład konsorcjum wchodzą: MBDA Deutschland, MBDA Italia i amerykański Lockheed Martin. Polacy też mogą być kluczowym współpracownikiem przy tworzeniu systemu.
Ten system oferowany jest również Polsce w ramach budowy przez nas kraj „tarczy antyrakietowej”. Zainteresowani są również m.in. Włosi, Holendrzy, Bułgarzy i Rumuni. Prawie identyczny przetarg trwa w Polsce, ale to Niemcy mają łatwiejszy wybór. W grę wchodzi ich albo amerykański system.
Rozmawiamy o tym z wszystkim z Lautnerem w przestronnej, oszklonej stołówce koncernu. To typ człowieka, który budzi sympatię od pierwszego wrażenia. Gdy wspominamy sprawę polskich systemów, kiwa głową ze zrozumieniem, ale nie potrafi udzielić jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego produkt MBDA ma tak małe przebicie w naszym kraju.
Niemcy liczą na to, że nadrobią stracony czas i przekonają polskie władze do swojego produktu. Wiedzą, że w Polsce trwa kampania prezydencka, zaraz za pasem wybory parlamentarne i nikt z polityków teraz nie zdecyduje się na podpisanie wartego miliardy kontraktu na zakup systemów przeciwlotniczych i antyrakietowych w ramach programów średniego i krótkiego zasięgu Wisła i Narew. W grę wchodzą gigantyczne pieniądze, mówi się o 16 mld złotych.
uruchomienia produkcji. Polska kasa mogłaby się okazać przełomem w bojach o technologię.
Klucz do tarczy leży w pewnym sensie w tzw. kodach źródłowych. Z grubsza chodzi o to, że ten kto je ma decyduje o użyciu broni. Teoretycznie człowiek w USA może jednym ruchem palca unieruchomić wyrzutnie będącą w Polsce. To on decyduje, a nie ten kto system kupił.
Co istotne, Niemcy tworzą swój system nazywając go „otwartym”. To oznacza, że można do niego niemal dowolnie przyłączać rożne elementy obrony powietrznej, a z czasem będzie go można modyfikować i rozwijać razem z rozwojem technologii.
Jesteśmy otwarci na współpracę z Polską i wiemy jak działać w kooperacji. Budujecie dwa systemy obrony, średniego i krótkiego zasięgu. Dlaczego upieracie się, żeby rozpatrywać to w kategorii różnych producentów?
Kiedy wyjeżdżałem do Niemiec, minister obrony Tomasz Siemoniak właśnie opowiadał w telewizji, że nie mamy się czego obawiać. Że tak naprawdę Iskandery rozmieszczane właśnie w okręgu kaliningradzkim, to element gry ze strony Putina. Kiedy jednak teraz stoję w Schrobenhausen przed ekranem na którym wyświetlone są zdjęcia, parametry techniczne tego pocisku, zaczynam mieć wątpliwości.
W momencie dokonania „zajęczego skoku” rakieta jest na tyle nisko, że nie ma szans na jej zestrzelenie. – To doskonały rosyjski produkt – mówi Karl i robi to takim głosem, którym jeden rzemieślnik chwali z uznaniem pracę innego. A mnie dziwnie robi się kiedy dowiaduję się, że według niemieckich ekspertów Iskander może przenosić również głowice nuklearne. Jej zasięg to 550 km.
RS-26 przetestowano w Rosji w 2013 roku. To balistyczna rakieta hipersoniczna, nawet do dziesięciu razy szybsza od dźwięku. Zasięg sześć tysięcy kilometrów. – Potrzebujemy naprawdę czegoś szybkiego, żeby ją dopaść – mówi Dahlem i akurat do tego nie musi mnie przekonywać.
Mózgiem jest wóz dowodzenia. W środku wyposażony w kilka monitorów, z widocznymi mapami satelitarnymi. Ciasno, facet mojej postury nie ma tam czego szukać. Czuję się niczym w przedziale kolejowym wypełnionym elektroniką i tajemniczymi szafkami, tak że nie można się ruszyć.
