W ostatnim czasie Uniwersytet Stanforda bada „wyjątkowo dużą liczbę” przypadków nieuczciwości wśród studentów. Jeden z członków wydziału uczelni zgłosił zarzuty, z których może wynikać, że aż 20 proc. uczestników jednego z kursów ściągało w trakcie egzaminu. Na Zachodzie ściąganie nie jest tolerowane pod żadną postacią i grożą za nie poważne sankcje.
Rzecznik prasowy Uniwersytetu Stanforda Lisa Lapin odmówiła określenia grupy, w której mogłoby dojść do oszustwa. Jak stwierdziła, zarzuty zostały sprawdzone i na razie nie doszło do ich potwierdzenia, ale sprawa wciąż jest badana.
Studenci tej uczelni zgadzają się przestrzegać kodeksu honorowego przed rozpoczęciem nauki. Zapisy precyzują konkretne naruszenia, takie jak udzielanie lub przyjmowanie pomocy w trakcie egzaminów bądź klasówek, a także plagiat i „niedozwoloną współpracę”. Pierwsze wykroczenie obejmuje zawieszenie na okres 1/4 czasu przewidzianego na odbycie nauki oraz 40 godzin prac społecznych. Kolejne naruszenia kodeksu mogą prowadzić do dłuższych absencji i dodatkowych sankcji.
To nie pierwszy przypadek podejrzeń o nieuczciwość studentów znanych uczelni. Trzy lata temu 125 osób z Uniwersytetu Harvarda zostało oskarżonych o oszukiwanie na egzaminie. W lutym 2013 r. uczelnia poinformowała, że dziesiątki studentów zostało zmuszonych do czasowego zaprzestania nauki, a niektórzy z nich zostali zawieszeni dyscyplinarnie. Część z tej ostatniej grupy uniknęła jakiejkolwiek kary.