„Wiedźmin 3” jest jedną z najbardziej oczekiwanych gier tego roku. „Dying Light” pobił rekord sprzedaży polskiego tytułu. „Zaginięcie Ethana Cartera” zdobyło nagrodę BAFTA. Polski rynek gier wideo rośnie w siłę.
Minęło już 3,5 roku od kiedy Waldemar Pawlak, ówczesny Minister Gospodarki powiedział: „Producenci gier przetwarzają fantazje i marzenia na pieniądze. Dlatego zostali wprowadzeni na listę branż, które mają być silną stroną naszej gospodarki.” Na początku kwietnia ruszył serwis Indie Games Polska sfinansowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, który ma promować polskie gry niezależne za granicą. Według danych zebranych przez serwis, polskich zespołów tworzących gry komputerowe (zarówno te duże, jak i mniejsze, niezależne) jest co najmniej 278.
Ministerstwo Gospodarki chwali się, że na promocję polskiej branży gier wydało w 2013 i 2014 roku 3 miliony złotych. W 2012 roku resort przeznaczył dwa razy tyle na promocję polskich drzwi i okien. Tymczasem według raportu Global Games Market Report sporządzonego przez firmę Newzoo, polski rynek gier wideo znajduje się na drugim miejscu w regionie wschodniej Europy. Jego wartość to blisko 280 milionów euro. Przebija nas tylko Rosja z rynkiem powyżej 1,14 miliardów euro.
Najświeższe dane dotyczące zarobków w polskim game devie (czyli branży twórców gier) pochodzą z 2013 roku i zostały przygotowane przez Polski GameDev. Najwięcej zarabia oczywiście kadra zarządzająca – średnio 6,9 tysiąca złotych netto. Średnie zarobki projektantów to około 4 tysiące złotych, grafików – 4,7 tysiąca złotych, producentów – 4,8 tysiąca złotych, programistów – 5 tysięcy złotych. Testerzy zarabiają od 2 do nawet 4 tysięcy złotych.
„Wiedźmin 3: Dziki Gon” warszawskiego studia CD Projekt Red przez wiele zagranicznych portali nazywany jest jako jedna z najbardziej wyczekiwanych gier 2015 roku. Na konferencji E3 w USA dwa lata z rzędu ogłaszano ją najlepszą grą RPG targów. W lutym, „Dying Light” wrocławskiego Techlandu był najchętniej kupowaną grą miesiąca. W 45 dni w grę zagrało 3,2 miliona osób. Bardzo dobrze przyjęto również polskie „Lords of the Fallen”, które pojawiło się na rynku w październiku zeszłego roku.
Nagrody i nazwiska
Pod koniec marca polska gra niezależna (czyli taka powstająca w małym studiu, które zazwyczaj stara się wydać grę własnym sumptem) „Zaginięcie Ethana Cartera" zdobyła uznanie Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych (BAFTA). Produkcja firmy The Astronauts zdobyła złoto w kategorii „Najbardziej innowacyjna gra roku". British Academy Games Awards to jedno z najbardziej prestiżowych wyróżnień w branży gier komputerowych. Założyciel studia The Astronauts, Adrian Chmielarz, to postać rozpoznawalna już nie tylko w Polsce.
O dużych, zagranicznych tytułach często mówi się w kontekście osób odpowiedzialnych za projekt, tak jak w przypadku reżyserów w branży filmowej. Ludzie śledzący branżę bez trudu przypiszą nazwiska takie jak Hideo Kojima czy Cliff Bleszinski do odpowiadających im tytułów gier. Rynek gier w Polsce rozwinął się już na tyle mocno, że coraz częściej mówi się o nowych tytułach właśnie w kontekście odpowiedzialnych za nie nazwisk. O wspomnianym wcześniej „Lords of the Fallen” mówiło się często jako o „nowej grze Tomasza Gopa”, który wcześniej odpowiedzialny był za „Wiedźmina 2”. Trzecim tak rozpoznawalnym twórcą gier w Polsce musi być Maciej Miąsik, który na początku lat 90. stworzył grę „Electro Body”, jeden z pierwszych profesjonalnych tytułów w Polsce. Obecnie pracuje w małym studio Pixel Crow w Warszawie. Ich pierwsza gra ma pojawić się jeszcze w tym roku – przynajmniej na to wskazuje oficjalna strona studia.
Początki w mobile
Jednym z najgłośniejszych polskich tytułów ostatnich miesięcy jest również „This War Of Mine” warszawskiego 11 bit studios. Dojrzała gra niezależna o wyborach moralnych podczas wojny spotkała się ze świetnym przyjęciem na całym świecie, a wartość akcji spółki powędrowały wielokrotnie w górę. „This War Of Mine” otrzymało nawet nagrodę publiczności na tegorocznym Idependent Games Festival.
11 bit studios zaczynali jednak od gier skierowanych na platformy mobilne, czyli telefony i tablety z Androidem lub iOS-em. Ich pierwszy tytuł „Anomaly Warzone Earth” był wariacją na temat popularnych niegdyś gier typu tower defense, w której ustawiałeś wieże obronne mające niszczyć przemarsz przeciwnika (prawdopodobnie w jedną z nich grałeś po kryjomu w pracy, by szybciej minął ci czas). 11 bit studios odwrócili ten pomysł i kazali ci sterować właśnie maszerującym oddziałem piechoty. W 2011 roku otrzymali z „Anomaly Warzone Earth” nagrodę Apple Design Award. Rok później serwis IGN, jeden z największych światowych serwisów poświęconych tematyce gier wideo (a od jakiegoś czasu ogólnie popkulturze) nominował inny ich tytuł „Funky Smugglers” do nagrody najlepszej gry mobilnej 2012 roku.
Oprócz „Funky Smugglers” IGN nominował również „Puzzle Craft” innego polskiego studia – Ars Thanea. W 2012 roku swoją premierę na sprzęty mobilne miała również gra „Real Boxing” bydgoskiego studia Vivid Games. W sklepie z aplikacjami Apple powędrowała na pierwsze miejsce wśród gier sportowych i była promowana na głównej stronie sklepu z aplikacjami. Do tej pory ściągnięto ją 18 milionów razy, a Vivid Games planuje w tym roku wydać kontynuację „Real Boxing” i wejść na główny parkiet Giełdy Papierów Wartościowych.
Popularność systemów mobilnych sprawia, że o wiele łatwiej stworzyć teraz własną produkcję i spróbować z nią zaistnieć. – Renesans grafiki 2D, skoncentrowanie się bardziej na rozgrywce niż na tworzeniu hiperrealistycznej grafiki i rozbuchanej oprawy. To też możliwość testowania nowatorskich pomysłów albo innowacyjny recykling tego, co już w grach było, a zostało zapomniane. To oryginalność i innowacyjność pozbawiona finansowego ryzyka, a więc zachęta do skupienia się na pomysłach, a nie produkcyjnych możliwościach. – powiedział dwa lata temu Maciej Miąsik cytowany w serwisie Komórkomania. Jego argumenty wciąż wydają się wiążące, a coraz więcej firm zaczyna od małych gier i wyrasta na poważnych graczy.
Branża dla każdego?
Na stronach największych polskich developerów gier niemal bez przerwy znaleźć można aktualne oferty pracy. Twórcy zaznaczają jednak, że spowodowane jest to brakiem odpowiednio wykwalifikowanych osób. – Wszyscy interesują się grami, ale mało kto ma odpowiednie umiejętności – mówi pracownik jednego z dużych, warszawskich studiów developerskich.
To jedna z wielu branż, do których gdy raz już się wejdzie, często się zostaje i zmienia jedynie miejsca pracy. Liczy się doświadczenie, bo ono stoi właśnie za odpowiednimi kwalifikacjami. Gamedev to równiże branża, w której można zrobić karierę zaczynając od punktu wejścia, czyli najczęściej od pozycji testera. Tak było w przypadku Konrada Tomaszkiewicza z CD Projekt Red, który testował pierwszą część „Wiedźmina”, potem zajmował się projektowaniem zadań w grze, a obecnie jest reżyserem trzeciej części gry.
Ułatwieniem wejścia do branży mogą być odpowiednie kursy i kierunki studiów. Aktywnie na tym polu udziela się między innymi wspomniany już Maciej Miąsik. Założył między innymi weekendowe, ośmiomiesięczne kursy Game Dev School, ale wykłada również na Warszawskiej Szkole Filmowej. Tworzenia gier można nauczyć się także na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy czy Uniwersytecie Jagiellońskim. Dokładniejszy opis wszystkich ofert przeczytać można na przykład w serwisie gram.pl.
Nie wszystkie pozycje wymagają jednak wiedzy programistycznej lub umiejętności graficznych. Często wymagają jednak jakiegoś rodzaju specjalistycznej wiedzy. Tak było w przypadku Macieja Paprockiego, doktoranta zajmującego się historią starożytną. Kilka lat temu przeglądał artykuł dotyczący nowych, powstających dopiero gier. Znalazł tam wzmianki na temat projektu „Apotheon”, gry, której akcja toczyć miała się w starożytnej Grecji. Sam napisał do studia zajmującego się „Apotheonem” i został nie tylko odpowiedzialny za warstwę fabularną tytułu, ale również konsultował wygląd bogów, broni czy przeciwników w grze. „Apotheon” miał premierę w lutym, a krytycy chwalili wizję mitologicznej Grecji przygotowaną przez Paprockiego.