Grafen miał być polskim hitem eksportowym wysokiej jakości. Naukowcy – a potem wespół z nimi politycy – snuli wizje miliardowych zysków, światowej dominacji i technologicznej rewolucji, której przodownikami będą Polacy. Niestety zachodnia konkurencja w branży grafenu zaczyna nas zostawiać w tyle.
Największa konferencja, Polaków jak na lekarstwo
26-28 kwietnia w Berlinie, gdzie odbędzie się konferencja IdTechEx – największej tego typu w Europie – w sekcji poświęconej grafenowi są wszyscy najważniejsi w branży, ale... nie Polacy. Przynajmniej nie w sensie biznesowym.
Czemu grafen jest taki ważny?
To obecnie najcieńszy, najlżejszy i najmocniejszy odkryty przez człowieka materiał. Świetnie przewodzi elektryczność oraz ciepło i jest bardzo elastyczny. Grafen można spokojnie rozciągnąć nawet o 20%. Naukowcy uznają, że nowy materiał jest ponad dwustukrotnie wytrzymalszy od stali, chociaż składa się wyłącznie z jednej warstwy atomów węgla. Membrana z grafenu nie przepuszcza gazów, w tym atomów helu, a w wyniku prostej obróbki, materiał może zmienić się z doskonałego przewodnika w doskonały izolator. Czytaj więcej
Do Berlina z Polski zaproszono jako prelegentów tylko dwie osoby – i to "tylko" dwóch naukowców. Pierwszym reprezentantem naszego kraju na IdTechEx ma być prof. Piotr Kula, prorektor ds. Innowacji z Politechniki Łódzkiej, drugim prof. Elżbieta Frąckowiak z Narodowego Centrum Nauki. Z biznesu wśród mówców nie będzie nikogo, choć polskie firmy wybierają się na konferencję. Wystawiać się będą tam Nano Carbon, Seco/Warwick i Advanced Graphene Products.
Dla porównania - Wielka Brytania, uważana za największego konkurenta w branży, wysyła 10 osób. Nawet Włosi mają trzech reprezentantów, podobnie Niemcy.
Kolejna "niewykorzystana szansa"?
Tak skromna reprezentacja pokazuje, gdzie jesteśmy w wielkim wyścigu o grafen – gdzieś z tyłu. Przynajmniej od strony biznesowej. Warto jednak podkreślić, że przedstawiciele klasy politycznej już jakiś czas temu wiedzieli, że "materiał przyszłości" może być w naszym kraju wielkim niewypałem. Minister gospodarki Janusz Piechociński w wywiadzie dla natemat.pl w styczniu tego roku przekonywał bowiem:
Patrząc na słowa Piechocińskiego, dokonania Brytyjczyków i udział Polski w IdTechEx, można śmiało powiedzieć, że grafen na razie jest pięknym snem, ale nie rzeczywistością.
Pomarzyć...
Donald Tusk mówił o produkcji grafenu jako "historycznej chwili". Polska miała być potęgą w wymyślaniu zastosowań materiału. Naukowcy napędzali tę spiralę oczekiwań. W rozmowie z INN Poland dr Zygmunt Łuczyński, były dyrektor Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych, twierdził między innymi, że "grafen to taniocha", dzięki której moglibyśmy leżeć na pieniądzach.
Problem polega na tym, że grafenu jeszcze nikomu nie sprzedajemy – ani w detalu, ani w hurcie. Powód: nie ma go komu sprzedawać, bo komercyjne zastosowania są w Polsce głównie w fazie badań, co potwierdzał dr Łuczyński. Głównym problemem był tutaj brak odpowiednio dużych fragmentów materiału, chociaż niedawno udało się Polakom wyprodukować półmetrową płachtę grafenu.
Łuczyński podkreślał, że "jesteśmy bardzo blisko tego", by grafen był wszędzie. Problem w tym, że Polaków już zdążyli wyprzedzić Brytyjczycy – stworzyli grafenową żarówkę LED, która ma świecić dłużej i taniej niż jej tradycyjne odpowiedniki. To pierwszy na świecie komercyjny produkt wykorzystujący grafen.
Są też firmy, które choć jeszcze nie weszły w fazę komercjalizacji, to już mają gotowe grafenowe produkty – i to zupełnie nietechnologiczne. Head, na przykład, ma nowoczesną rakietę tenisową, a firma Directa Plus już wie, że będzie produkować superopony rowerowe zawierające grafen.
Wygląda na to, że grafen w Polsce może okazać się "niewykorzystaną szansą" o wiele szybciej, niż spodziewał się tego Piechociński. I nie chodzi nawet o to, że nie uda nam się stworzyć własnych produktów – po prostu Wielka Brytania czy Chiny zrobią to o wiele szybciej i to one zajmą komercyjną część rynku.
Najgłośniejszy polski wynalazek, grafen, wchodzi teraz w okres zwany "doliną śmierci". W ciągu dwóch lat okaże się, czy to będzie sukces komercyjny, czy ogłosimy kolejną niewykorzystaną szansę. Potrzebujemy nie tyko ośrodków B+R, ale i przedsiębiorstw, które to zagospodarują. Tymczasem na razie nasze ośrodki badawcze nastawiają się na zdobywanie środków publicznych, a mało z tego wynika dla praktyki gospodarczej. Mało kto myśli, czy z tego będzie zysk.
Dr Zygmunt Łuczyński
Gdybyśmy sprzedawali w detalu nasze arkusze z grafenu kosztowałyby 300 tys. zł. Koszt ich wytworzenia to 70 zł.