Współpraca nauki z biznesem coraz lepsza, ale wciąż wiele branż nie wykorzystuje potencjału polskich naukowców
Współpraca nauki z biznesem coraz lepsza, ale wciąż wiele branż nie wykorzystuje potencjału polskich naukowców Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta
Reklama.
Jest coraz lepiej
– Na wielu uczelniach programy dydaktyczne są już uzgadniane z biznesmenami, podobnie rzecz się ma z praktykami w przedsiębiorstwach. Oczywiście to ciągle mało, ale przedsiębiorcy biorą udział życiu szkół wyższych, mają wpływ na to, co tam się dzieje – mówił podczas konferecji "Nauka dla biznesu, biznes dla nauki" prof. dr hab. Wiesław Banyś, Rektor Uniwersytetu Śląskiego.
Przykłady potwierdzające jego tezę można mnożyć bez końca. Wspomniana wcześniej Szkoła Główna Handlowa ma już partnerów z najwyższej półki: PKO, PZU, Azoty, a to tylko z polskich firm. Zresztą giganty takie jak Azoty, KGHM czy Orlen współpracują z wieloma różnymi jednostkami naukowymi i same aktywnie zajmują się wspieraniem rozmaitych badań.
Współpraca to finansowanie badań, organizowanie konkursów, stypendia, ale też wspólne tworzenie kierunków – tak jak chociażby na Uniwersytecie Łódzkim. Bankowość i finanse cyfrowe utworzone tam w kooperacji z mBankiem i Accenture mogą być strzałem w dziesiątkę.
Jednym z modelowych wręcz przykładów na współpracę środowisk naukowych i biznesu jest też Wrocławskie Centrum Badań EIT+. Jak mówi nam Patrycja Radek, zastępca dyrektora ds. Sprzedaży w EIT+, z usług centrum korzystają firmy z różnych branż. Od przemysłu chemicznego, spożywczego, motoryzacyjnego, wysokich technologii, energetycznego, po kosmetyczny, biotechnologie i przemysł medyczny.
logo
Wrocławskie Centrum Badań EIT+ Fot. mat. prasowe
Dominuje twardy przemysł
Kilka z tych branż dominuje w polskiej nauce. – Na pewno wymieniłbym tu szeroko pojętą informatykę, politechniki od lat kooperują z operatorami telekomunikacyjnymi i producentami sprzętu. Dużo dzieje się w produkcji maszyn, mechanice, przykładem może być chociażby KGHM – wymienia dr Dudkowski, specjalista ds. zarządzania innowacjami z 15-letnim doświadczeniem z największych światowych i polskich firm, autor wielu publikacji o tej tematyce.
Istnieją też ciekawe, jego zdaniem, relacje w branży chemicznej i petrochemicznej – tutaj rolę pełnią wspomniane wcześniej Azoty i Orlen. Trudno jednak powiedzieć, by któryś z sektorów biznesu dominował w dziedzinie współpracy badawczo-rozwojowej z polską nauką.

Łatwo jednak wskazać jest te branże, w których współpraca z naukowcami jest znikoma, a mogłyby stać się motorem napędowym gospodarki na najbliższe 10-15 lat. To między innymi technologie materiałowe, inżynieria materiałowa, nanotechnologia. Tutaj nauka robi coraz więcej, ale biznes chyba jeszcze nie wyczuł w pełni tej szansy.

Inne pole z wciąż niewykorzystanym potencjałem to, według naszego rozmówcy, zaawansowana robotyka, mechatronika, tworzenie inteligentnych systemów czy mikroelektronika. Dr Dudkowski przekonuje, że nie mamy jeszcze w tych branżach dużych firm, ale zaczną one powstawać – i to prawdopodobnie szybciej na bazie spin-offów z uczelni, niż w innych miejscach.
– W tych dziedzinach mamy bardzo duży potencjał. Studenci odnoszą sukcesy, zdobywają nagrody w europejskich i światowych konkursach. Mamy know-how, trzeba tylko ten potencjał intelektualny umiejętnie przekuć na tworzenie produktów i firm - zaznacza nasz rozmówca.
Podobna sytuacja ma miejsce w szeroko pojętej biomedycynie – biotechnologii czy bioinżynierii. Nie brakuje tam dobrych naukowców, ale jak zaznacza dr Dudkowski, często już współpracują oni z... zagranicznymi koncernami. – Warto, żeby rozwijać te dziedziny również z polskim biznesem – mówi dr Dudkowski.
logo
Dr Rafał Dudkowski Fot. archiwum prywatne
Potrzeba więcej jakości
Trzeba jednak zaznaczyć, że nie chodzi tylko o liczbę firm i środków zaangażowanych w naukę, ale też jakość badań. Jak mówi Patrycja Radek z wrocławskiego EIT+, nawet te firmy, które już decydują się na współpracowacę z centrum, chcą w dużej mierze wykonywać stosunkowo mało skomplikowane analizy. - Rzadziej są skłonne wydawać pieniądze na tworzenie nowych produktów i rozwiązań, gdzie mimo ryzyka trzeba zaangażować znaczne środki – podkreśla.
To właśnie tutaj szansą, jak wskazuje Radek, są unijne pieniądze na badania i rozwój.
Patrycja Radek, WCB EIT+

Mamy nadzieję, że ich dostępność zachęci firmy do rozwoju przez innowacje i spowoduje, że zaczną dzięki temu rozwijać swoje własne jednostki badawczo-rozwojowe i wytwarzać nowe polskie produkty. Szczególnie firmy małe, które często walczą po prostu o przetrwanie na rynku i są zajęte myśleniem o tym, jak utrzymać zatrudnienie i płynność, by móc zapłacić pracownikom pensje i ZUS, nie są skłonne do badań naukowych nad nowymi rozwiązaniami. Wolą zainwestować w nowe maszyny albo ulepszać istniejące produkty dodając im funkcjonalności. Nie są jednak gotowe finansowo i przez to też mentalnie na skok badawczy na głębszą wodę. Szansa jednak jest.

Jedna z nich to tzw. "szybka ścieżka" w ramach Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój, z którego wygospodarowano aż 1,6 mld złotych na projekty badawczo-rozwojowe. – Wierzę, że przedsiębiorstwa z niej skorzystają. Takich okazji w różnych programach wspierających będzie w najbliższych latach dużo więcej – dodaje Patrycja Radek.
Było kiepsko
Unijne fundusze i rozwijające się relacje biznesu z nauką mogą odwrócić ogólny obraz Polski w tej kwestii. Warto bowiem pamiętać, że z raportu prof. Witolda Orłowskiego "Komercjalizacja badań naukowych w Polsce. Bariery i możliwości ich przełamania" z 2013 roku, wyłaniał się dość ponury obraz współpracy tych dwóch środowisk.
Prof. Witold Orłowski

W Polsce mamy szokująco słabą współpracę gospodarki z nauką. Komercjalizacją nie są zainteresowane uczelnie, bo mają inne źródła dochodu, przedsiębiorcy nie ufają naukowcom, a naukowcy muszą pokonywać bariery mentalne.

Wówczas, jak oceniał prof. Orłowski, przedsiębiorstwa kierują do instytutów badawczych i uczelni wyższych łącznie tylko 0,4 mld złotych z 3,5 mld jakie ogólnie przeznaczają na badania i rozwój. – To groszowe wielkości – podkreślał ekonomista. Wygląda jednak na to, że jesteśmy na dobrej drodze, by wreszcie to zmienić.