Histriona polskiego przemysłu zbrojeniowego to czas genialnych pomysłów i spapranych konstrukcji. Wyrzuconych w błoto pieniędzy i indolencji polityków oraz wojskowych, którzy pozwolili na budowanie przez 10 lat „Gawrona” i wydali na ten cel 450 mln zł, a następnie dorzucili kolejne 250 mln zł z kieszeni podatników i przemianowali go na ‚Ślązaka”. Teraz chcą zatopić „Borsuka”, czyli następcę Bojowego Wozu Piechoty.
O wyrzucaniu w błoto pieniędzy z budżetu i własnych środków przez krajowy przemysł zbrojeniowy można by napisać kilkutomowe dzieło, a przy okazji parę osób mogłoby z powodzeniem obronić prace doktorskie. To też doskonały materiał do skeczów w kabarecie – gdyby bilety dla podatników nie były tak drogie. Na sama korwetę „Gawron” wydano 450 mln złotych, po czym po dziesięciu latach budowy zdecydowano się dorzucić kolejne 250 mln złotych - tylko po to, żeby niedoszłego „Gawrona” nie utopić gdzieś w Bałtyku.
Dobrze, że nie miliard
– Pierwszym wariantem była kontynuacja budowy korwety z koniecznym finansowaniem, nawet w granicach miliarda złotych. Drugi wariant zakładał rezygnację z projektu i oddanie okrętu na złom, gdyż nie było zainteresowania odkupieniem kadłuba. Trzeci zaś przewidywał wykorzystanie już zbudowanej platformy i przerobienie na okręt patrolowy – mówił Jacek Sońta, rzecznik Ministrstwa Obrony Narodowej, kiedy zastanawiano się nad losami korwety, czy jak kto woli projektu 621.
Ostatecznie zdecydowano się na kontynuacje budowy, a złośliwi mówią, że w ten sposób marynarka wojenna będzie miała najdroższa motorówkę na świecie.
Papier zniesie wiele
Tej motorówki pozazdrościli marynarzom generałowie z wojsk lądowych, którzy uparcie domagają się, żeby następca Bojowego Wozu Piechoty (BWP) o kryptonimie „Borsuk” mógł pokonywać przeszkody wodne, czyli - żeby pływał.
– Jego założenia są jednak tak ambitne, że wydaja się wręcz nierealne – pisze w „Polsce Zbrojnej” Robert Bączyk. Generalnie chodzi o wymóg pływalności. Na świecie nigdzie nie ma nowoczesnego BWP, który miałby tą cechę. Czemu?
Odpowiedz jest prosta. Bojowy Wóz Piechoty ma za zadanie szybko i bezpiecznie dowieźć piechotę na linię walki. To z kolei wymusza na konstruktorach zastosowanie opancerzenia. Ciężki zatem będzie po prostu źle pływał. Chodzi nie tylko o wyporność, ale również stabilność konstrukcji, która wymuszana jest z kolei różnymi urządzeniami, którymi BWP jest wręcz „oblepiony” na zewnątrz.
Inni już próbowali
Na podobny pomysł wpadli co prawda parę lat temu Koreańczycy z południa, którzy projektowali swojego K–21 ponad dziesięć lat, ale pomysł wybili sobie szybko z głowy, kiedy dwa prototypu poszły na dno. A nasz „Borsuk” ma jeszcze jedno obciążenie, czy jak kto woli skazę dziedziczną. Według planów ma powstać w naszych zakładach i firmach zbrojeniowych. W ciągu... 5 lat.
Gdyby taki termin postawić przed niemieckimi czy szwedzkimi projektantami, ci roześmieliby się prawdopodobnie w twarz. U nich prace nad tego typu pojazdem, od chwili powstania demonstratora do wdrożenia produkcji, trwały 8 –10 lat. W firmach, które w przeciwieństwie do naszych, mają doświadczenia w tego typu konstrukcjach.