
Tymczasem, jak wskazywał w tej samej dyskusji na Europejskim Kongresie Gospodarczym prezes fundusz Investin Piotr Koral, na szczeblu samorządowym o innowacyjnych projektach decydują czasem osoby, które... nie wiedzą co to Facebook i Instagram. Łącznie urzędników w Polsce jest ponad 400 tysięcy.
Zmiana tej sytuacji nie jest prosta. Przede wszystkim bowiem nasi urzędnicy... za mało zarabiają. W Polsce populistycznie utarło się, że jest na odwrót – czyli urzędnicy dostają za dużo w stosunku do tego, co robią w pracy. Być może faktycznie tak jest – trudno to sprawdzić i ocenić, bo obecnie nie ma narzędzi monitorowania ich pracy. Ale na pewno jeśli chcemy, by w administracji pracowali najlepsi, trzeba podnieść płace w tym sektorze.
Obecnie, według GUS-u, przeciętna pensja urzędnika to 4,3 tysiąca złotych brutto. Najmniej zarabia się w samorządach, gdzie w 2013 roku przeciętna płaca wyniosła 3984 zł brutto. Powyżej przeciętnej zarabiali urzędnicy w naczelnych i centralnych organach administracji - 5 087 PLN. Mniej niż średnia, bo 4 041 PLN, otrzymywali pracujący w urzędach wojewódzkich. Minister w rządzie zarabia średnio niecałe 13 tysięcy złotych.
Dla porównania – jak wynika z raportu Hays, w sektorze bankowości, a więc pokrewnym dla urzędników ministerstwa finansów, od 6 do 13 tysięcy zarabia dyrektor placówki detalicznej. Dyrektor placówki od 10 do 15 tys., a np. menedżer rynków kapitałowych od 10 do 30 tysięcy.
Urzędnicy w kraju bez wątpienia muszą zarabiać więcej. Tylko u podstaw tych zarobków musi leżeć hasło: profesjonalna, poważna, rzeczowa administracja. Wtedy najlepsi urzędnicy nie będą myśleli jak najszybciej uciec z budżetówki do biznesu, żeby więcej zarabiać. Jednocześnie wysokie zarobki działają antykorupcyjnie i między innymi właśnie taki cel przyświecał Singapurowi, gdy zrównywano tam płace z zarobkami w biznesie.
Oczywiście, urzędy w Polsce nie zmienią się jak za pomocą magicznej różdżki tylko dlatego, że podniesiemy płace. Wręcz przeciwnie – dzisiaj zwiększenie wynagrodzeń urzędników byłoby bezcelowe, bo tylko „zabetonowałoby” istniejącą sytuację.
To musi być proces. Do zmiany powinien powstać dodatkowy impuls. Kiedyś była taka próba, powstała Krajowa Szkoła Administracji Publicznej. Gdyby wraz z nią zmieniać warunki finansowe dla urzędników, powoli moglibyśmy ulepszać urzędy.