
4 kg elektroodpadów na osobę musimy zebrać w tym roku w Polsce, by spełnić unijną normę. Teoretycznie nam się to udaje, praktycznie – niekoniecznie. Według szacunków ekspertów bowiem aż 40 proc. oficjalnie przetworzonych elektroodpadów pochodzi wyłącznie z fałszywych dokumentów i nie zostało rzeczywiście przetworzonych. Na takim procederze cierpi środowisko, a w efekcie – całe społeczeństwo. I nic nie zapowiada zmiany tej sytuacji.
Tymczasem cały "rynek" ZSEE powstał jako unijny obowiązek, nałożony na producentów sprzętu – nazywanych wprowadzającymi. Są oni zobowiązani do zebrania i przetworzenia odpowiedniej masy elektrośmieci – od 2011 roku jest to co najmniej 35 proc. masy wprowadzonych urządzeń, ok. 4 kg per capita. Jeśli wprowadzający nie wyrobi tej normy, ponosi tzw. opłatę produktową, nawet do 1,8 zł za każdy brakujący kilogram. Polska produkuje ok. 200 mln ton elektroodpadów rocznie.
W swoim raporcie na ten temat PwC wskazywało, że na rynku tym dochodzi do wystawiania m.in. fałszywych poświadczeń przetwarzania śmieci. Dowodzi tego fakt, że wraz z rosnącą masą zebranego sprzętu, powinna rosnąć wartość rynku, a jest odwrotnie. Masa rośnie, wartość spada – co oznacza, że nie przetwarzamy tyle, ile moglibyśmy. Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową w swoich szacunkach z 2012 roku wskazywał nawet, że szara strefa – czyli proceder raportowania wielkości zebranego ZSEE tylko "na papierze" – może sięgać 50 proc.
Pomijając straty finansowe, które PwC szacuje na ok. 7 milionów złotych rocznie, Polska ponosi na tym procederze inny koszt, trudny do wyliczenia. Jeśli bowiem sprzęt nie jest zbierany i przetwarzany w odpowiedni sposób, najprawdopodobniej zatruwa środowisko.
W urządzeniach AGD znajdują się takie związki jak: rtęć, azbest, freon, chrom, nikiel, brom czy ołów. Wszystkie szkodzą ludziom.
Skalę zagrożeń trudno jednak byłoby oszacować, bo nie istnieją mechanizmy kontroli nad zbieraniem i przetwarzaniem ZSEE. Teoretycznie organizacje odzysku muszą raportować swoje wyniki do Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska, ale GIOŚ nie ma już możliwości weryfikacji tych danych, na co wskazywało uwagę w swoim raporcie PwC. Inspektorat może za to przeprowadzić kontrolę w danym zakłądzie, ale... musi ją zapowiedzieć co najmniej tydzień wcześniej.
Od 2016 roku państwa będą musiały przetwarzać 45 proc. sprzętu, zaś od 2019 roku co najmniej 65 proc. Polska wynegocjowała tutaj obniżenie stawek – będziemy musieli zebrać co najmnie 40 proc. Wprowadzonego sprzętu, co daje ok. 5,8 kg na głowę. Normę 65 proc. (ok. 11 kg per capita) mamy zaś wyrobić do 2021 roku.
Takie propozycje padają ze strony części uczestników rynku, którzy chcieliby większej przejrzystości w prowadzeniu tego rodzaju działalności. Większa transparentność znacznie utrudni oszustwa w postaci fałszywych poświadczeń o przetworzeniu.
Artykuł powstał we współpracy z PwC
