Aleksandra Pędraszewska otrzymała nagrodę Female Undergraduate of the Year, co należy dość dosłownie przetłumaczyć jako studentkę roku. Jak jednak zapewnia nas Polka, ma zamiar wrócić do kraju. - Jeśli chodzi o grupę polskich studentów na Wyspach to widoczny jest pozytywny trend w stronę powrotu - mówi nam Pędraszewska.
W Wielkiej Brytanii "undergraduate" to termin, którym określa się studentów pierwszego stopnia. Wyróżnienia przyznaje organizacja TARGETjobs, która zajmuje się promowaniem możliwości rozwoju kariery dla absolwentów. TJ współpracuje z 12 różnymi firmami; każda odpowiedzialna jest za inną kategorię, w zależności od tego jaką grupę stara się promować. Rolls Royce, funduje Female Undergratuate of the Year, zaś L'Oreal... Male Undergraduate of the Year. Pośrednim celem jest zachęcenie kobiet do pracy w markach uważanych za typowo "męskie" i na odwrót. Aleksandra Pędraszewska na Cambridge studiuje tzw. Land Economy, czyli naukę z pogranicza prawa, ekonomii i nauk o środowisku.
Brytyjscy koledzy byli zdziwieni, że takie prestiżowe wyróżnienie dostała Polka?
Aleksandra Pędraszewska: Przyznam szczerze, że gdy wyczytano moje nazwisko, byłam w ogromnym szoku i zupełnie się tego nie spodziewałam. Wydaje mi się, że podświadomie założyłam, że tradycyjna, brytyjska firma jaką jest Rolls Royce wybierze kogoś stąd. Muszę jednak podkreślić, że studiuję tu już prawie dwa lata i nigdy nie spotkałam się z negatywnymi komentarzami związanymi z moją narodowością. Podobnie jest z tą nagrodą – zarówno college jak i departament bardzo mnie wspierają. Na pewno jest to po części związane ze specyfiką uczelni. Cambridge to nie tylko świetny uniwersytet, ale przede wszystkim bardzo międzynarodowe środowisko, gdzie różnorodność ogromnie się ceni.
Patrząc na doniesienia o Polakach na Wyspach, trudno nie odnieść wrażenia, że jesteśmy nieco piętnowani...
Moim zdaniem negatywny pogląd o Polakach wcale nie jest popularny poza prasą brukową i niektórymi partiami politycznymi, które w ten sposób próbują ugrać coś dla siebie. Jeśli już, Polacy spotykają się z nieprzychylnymi komentarzami z portali internetowych, a nie od swoich sąsiadów. Dlatego ważne jest, żeby zmieniać ten wypaczony przez polityków i media obraz. Jest wiele świetnych inicjatyw takich jak #PolesinUK czy „Bloody foreigners”, które starają się zmienić stereotypowy wizerunek imigranta. Mam ogromną nadzieję, że dzięki nagrodzie uda mi się je wesprzeć.
A dlaczego akurat Wielka Brytania, a nie np. Niemcy czy USA? Wszak tam nie brakuje wybitnych uczelni.
W liceum w Warszawie zdawałam międzynarodową maturę IB częściowo po angielsku, więc wybór studiów był w dużej mierze zdeterminowany kwestiami językowymi. Poza tym nigdy wcześniej nie mieszkałam za granicą, chciałam zostać w Europie i utrzymywać z Polską kontakt w trakcie studiów. Duże znaczenie miała też wyjątkowość kierunku, który studiuję – od początku interesowały mnie nauki prawne, a połączenie ich z ekonomią wydało mi się bardzo ciekawym pomysłem.
Wracając do samej nagrody - dużo trzeba się uczyć, żeby dostać takie wyróżnienie od Rolls Royce'a? Zapewne polscy studenci myślą, że spędzasz czas tylko nad książkami.
Akurat te nagrody przyznawane są po długim procesie aplikacji. Zaczyna się od formularza internetowego, gdzie trzeba opisać swoje osiągnięcia akademickie i pozaakademickie, zainteresowania. Następnie część zgłoszonych osób zostaje zaproszona do wzięcia udziału w testach kompetencyjnych: matematycznych, logicznego myślenia, ale też tzw. umiejętności miękkich. Na podstawie tego, spośród kilkuset aplikacji, Rolls Royce wybiera 15 osób, które dostają zaproszenie do siedziby firmy, na kolejny etap.
Ty byłaś jedyną Polką w tym gronie?
Tak. Dziewczyn z zagranicy w ogóle było tylko 3-4, reszta pochodziła z Wielkiej Brytanii. W trakcie weekendu w Derby przydzielone były nam kolejne zadania. Na początek musiałyśmy zrobić kilkuminutową prezentację o sobie, starając się odpowiedzieć na pytanie dlaczego powinnyśmy otrzymać nagrodę. Ale zaraz potem dostałyśmy zadanie przygotowania prezentacji biznesowej. Dokładny opis przekazano nam wieczorem, a efekty prezentowałyśmy rano, więc liczyły się też umiejętności pracy pod presją czasu. Było też zadanie grupowe, stricte inżynieryjne, a że nie zajmuję się tą dziedziną, to w trakcie pracy przyjęłam role managerskie i finansowe, na przykład przy zarządzaniu budżetem. Oczywiście taki weekend to nie tylko zadania i oceny. Brałyśmy też udział w spotkaniach ze starszymi pracownikami Rolls Royce'a oraz wycieczce pokazowej po jednej z największych na świecie fabryk silników lotniczych.
Czyli do samego konkursu uczyć się specjalnie nie musiałaś, ale domyślam się, że istotne w nim były osiągnięcia naukowe. Dużo trzeba poświęcić, by na Cambridge osiągać takie sukcesy?
Każdy rok akademicki składa się z trzech 8-tygodniowych trymestrów i w ich trakcie nauki jest naprawdę bardzo dużo. Nie ma też sesji zimowej, więc ilość materiału pod koniec maja wydaje się czasem zatrważająca. Właśnie zaczęłam przygotowywać się do egzaminów, więc nie mam za dużo czasu żeby świętować (śmiech). Częściowo dlatego, wszystkie rzeczy, które robi się pozaakademicko, muszą być rzeczywiście ważne, angażujące i interesujące, by chcieć poświęcić na nie czas. Ja w tym roku miałam przyjemność pełnić rolę przewodniczącej Polskiego Stowarzyszenia Studenckiego na Cambridge i cieszę się, że działamy tak prężnie. Mamy już ponad 300 członków: absolwentów i studentów, praktycznie co tydzień organizujemy jakieś wydarzenie – od typowo integracyjnych, przez biznesowe, kończąc na naukowych. Gram też w uniwersyteckiej drużynie siatkówki.
Zostaniesz tam na dobre? Czy masz zamiar wracać do kraju?
Myślę o sobie jako o reprezentantce Polaków na Cambridge i moim celem jest wrócić do Polski. Uważam, że każdy, wykształcony młody człowiek, który zdobył w trakcie studiów jakieś doświadczenie, choćby w strukturach studenckich, ma w naszym kraju ogromne szanse rozwoju. Trzeba jednak chcieć dać coś z siebie. Z drugiej strony, nie chciałabym oceniać osób, które wybierają życie zagranicą z uwagi na sytuację zarobkową czy rodzinną. Jesteśmy szczęściarzami, że żyjemy w czasach kiedy taki wybór jest możliwy.
Ale jeśli chodzi o grupę polskich studentów na Wyspach to widoczny jest pozytywny trend w stronę powrotu. Coraz więcej osób chce lepiej poznać rynek pracy, rozgląda się za ofertami polskich firm czy międzynarodowych korporacji działających w Polsce. W styczniu na Cambridge zorganizowaliśmy dla nich spotkanie z pracodawcami pod nazwą „NEXT STEP: Poland”. I choć trudno porównywać perspektywy dla przyszłego inżyniera, biologa, ekonomisty czy prawnika, to wynikało z niego jasno, że Polska ma dużo do zaoferowania praktycznie każdemu z nich. Zresztą, gdyby nie miała, sama nie myślałabym o powrocie.