Jak stworzyć obóz na Marsie? Najlepiej go... nadmuchać. Przynajmniej taki pomysł ma grupa Space is More, która składa się ze studentów i absolwentów Politechniki Wrocławskiej. Do tej pory wystąpili już nawet na konkursach współorganizowanych przez NASA. Szkopuł w tym, że ich nadmuchiwane konstrukcje są stalowe.
Dmuchana baza kosmiczna
Za technologię nadmuchiwanej stali odpowiada Oskar Zięta, architekt, który woli o sobie mówić „kowal 2.0”. – Ta metoda ma specjalną nazwę: to FiDU (z niem. Freie – Innen – Druck – Umformung). Polega to na tym, że kawałki stalowej blachy tnie się za pomocą lasera, a następnie łączy przy pomocy specjalnego spawu. Potem są one formowane i dmuchane powietrzem. Nie potrzeba ani drogich narzędzi czy maszyn do produkcji matryc – pisaliśmy o dmuchanej stali w INN Poland.
Członkowie zespołu Space is More poznali Oskara Ziętę na jednej z konferencji w centrum badań EIT+. – Przedstawialiśmy swój projekt na scenie, a później z widowni obserwowaliśmy jak swoją technologię prezentuje Oskar Zięta. Pomyśleliśmy wtedy, że musimy zrobić coś wspólnie. Parę miesięcy później nawiązaliśmy współpracę – opowiada Szymon Gryś z zespołu Space is More.
Habitaty na Marsie
Nadmuchiwana stal stanowi ważny element dwóch bieżących projektów Space is More. Z niej zbudowane miałyby zostać habitaty, czyli miejsca, które na innych planetach zamieszkają astronauci.
Marsjański habitat
Pierwszym z projektów jest outPOST, czyli pomysł na modułowe bazy. W ładunku z jednej rakiety kosmicznej zmieszczą się nawet trzy moduły outPOST. Zostałyby one wysłane na powierzchnię Marsa jeszcze na kilka miesięcy przed astronautami. Ci musieliby tylko je skompletować, ustawić i napompować. Dzięki technologii FiDU moduły są lekkie i pozwalają zarówno na bezpieczny transport, jak i sprawne przygotowanie przestrzeni życiowej.
Drugim habitatem zaprojektowanym przez Space is More jest EREM. – Erem w języku polskim oznacza miejsce zamieszkania społeczności żyjącej w odosobnieniu, eremitów – informują członkowie zespołu na swojej oficjalnej stronie.
EREM w tym przypadku oznacza także Easy Regolith Excavation Module, czyli Moduł Łatwego Wydobycia Regolitu. To kopuła o średnicy 20 metrów, dzięki której koloniści uzyskują dostęp do marsjańskiego gruntu bez potrzeby zakładania kombinezonu.
Oprócz prac nad habitatami, Space is More zajmuje się jeszcze jednym projektem, który mógłby trafić do przemysłu kosmicznego, ale zespół nie chciał na razie o nim opowiadać.
Studenci od kosmosu
Space is More założyła grupa ośmiu studentów Politechniki Wrocławskiej, którzy w pewnym etapie swojego życia zainteresowali się kosmosem. Gryś stwierdził, że astronomia interesowała go od dziecka. – Najpierw zajmowałem się obserwacją gwiazd, potem kosmologią, a na końcu przeszedłem do kosmonautyki – mówi.
Grupa zajmuje się pracami w domach i po godzinach. – Spotykamy się dwa razy w tygodniu, żeby omówić postępy – dodaje Gryś.
Rozmówca stwierdza, że grupa chciałaby móc w końcu poświęcić się całkowicie pracom badawczym. – Nie chcielibyśmy jednak zakładać na razie firmy czy startupu. Chcemy kontynuować to jako prace naukowe. Najlepiej gdyby udało nam się zdobyć grant – mówi Gryś. Do tej pory w finansowanie jednego z projektów Space is More zaangażował się nawet fundusz inwestycyjny Innovation Nest.
Inspiration Mars
Dzięki wspomnianemu projektowi grupa Space is More odwiedziła nawet słoneczną Kalifornię w finale międzynarodowego konkursu organizowanego m.in. przez Mars Society i NASA. W konkursie Inspiration Mars chodziło o zaprojektowanie załogowej misji, która miałaby oblecieć Marsa i wrócić na Ziemię. Polacy postanowili wykorzystać pomysł zagospodarowania pustego pojemnika po ciekłym wodorze dla potrzeb załogi. Członkowie Space is More zauważają, że po raz pierwszy pomysł ten przedstawiono już w 1964 roku. Jednak złe założenia dotyczące organizacji przestrzeni w zbiorniku sprawiły, że rozwiązanie to było wtedy nierealne. Polacy postanowili zagospodarować zbiornik membranami, które po napięciu osiągnęłyby wysoką sztywność, ale byłyby bardzo lekkie.
Projekt misji Space is More w zeszłorocznym konkursie pokonał kilkadziesiąt innych pomysłów z całego świata. Gdy polscy studenci dowiedzieli się o wejściu do grona dziewięciu finalistów, okazało się, że ich uczelnia nie znajdzie pieniędzy na wyjazd do Stanów. Zespół stworzył zatem projekt na portalu PolakPotrafi.pl. Na wysłanie przynajmniej jednej osoby potrzebowali co najmniej 4 tysięcy złotych. Udało im się zebrać ponad 91 tysięcy.
Grupa znalazła się w końcu poza podium na konkursie Inspiration Mars, ale jej członkowie przyznają, że to najmilej wspominany moment ich pracy.
Sektor kosmiczny
Gryś, pytany o sektor kosmiczny w Polsce oczami osoby młodej mówi, że zawsze budzi on emocje. – Ludzie często narzekają, że nic się w tym kierunku w Polsce nie dzieje, ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. Produkujemy już elementy, które latają w kosmos – mówi. Jego zdaniem dobrym rozwiązaniem dla Polski jest specjalizowanie się poszczególnych regionów. – Warszawski PAN i Centrum Badań Kosmicznych zajmują się sondami i ich wyposażeniem. My chcielibyśmy dojść do poziomu ekspertyzy w kwestii habitatów - podkreśla nasz rozmówca. Niewykluczone, że sukcesy Space is More przyspieszą realizację jego marzeń o centrali nauk kosmicznych.
Wycieczka do Stanów była fantastycznym doświadczeniem, bo pozwoliła nam zobaczyć od środka świat wielkiej astronautyki, o którym tylko czytaliśmy. Mieliśmy okazję poznać najpoważniejsze osoby z agencji kosmicznych i rozmawialiśmy z nimi jak równy z równym. Wcześniej nie do pomyślenia było, żeby nawet wykładowca traktował nas jak równego sobie.