Sześć miesięcy - dopiero po takim czasie Steve Jobs miał uznać, że paski przewijania w OS X działają dobrze. W latach 90. miał decydować nawet o tym, ile śrubek powinno znajdować się w obudowach komputerów przenośnych. Jego przywiązanie do szczegółów opisano i chwalono już w co najmniej kilku książkach. Jednak nawet w przypadku Apple perfekcjonizm słono kosztował zarówno firmę, jak i samego Jobsa. Nadmierna dbałość o detale może doprowadzić nawet do upadku firmy.
„Wystarczająco dobre” to nowe „perfekcyjne”, piszą przedsiębiorcy na swoich blogach i przestrzegają przed epidemią perfekcjonizmu. Uczono nas wykazywania się na każdym polu i udowadniania swojej wartości w każdym możliwym momencie. Dopieszczanie, podkręcanie i stałe wracanie do projektów daje pewnego rodzaju satysfakcję.
Gdy twój szef jest perfekcjonistą
W rzeczywistości perfekcjonizm to jednak często strata czasu i nerwy współpracowników lub podwładnych. Wpływa nie tylko na sam produkt, ale też na nastroje i motywację zespołu. – Nie jest dobrze ani mieć szefa perfekcjonistę, ani samemu takim szefem być – mów Karol Wolski, psycholog biznesu, przedsiębiorca i wykładowca akademicki.
Stale nadzorowani pracownicy nie przejmują odpowiedzialności za swoje działania. – Jeśli manager kontroluje wszystkie szczegóły ich pracy, to uważają, że on za wszystko odpowiada – mówi Wolski i dodaje, że takie zachowanie znacząco wpływa na produktywność zespołu.
– Jeśli ludzie zajmują się wciąż dodatkowymi rzeczami lub wracają wciąż do tych samych szczegółów, nie mają czasu, by odpowiednio poświęcić się właściwej pracy – podkreśla psycholog.
Przez perfekcjonizm cierpi nie tylko produktywność, ale i kreatywność. – Myślenie kreatywne wymaga spojrzenia na danym temat z szerokiej perspektywy, niekoncentrowania się na szczegółach – mówi psycholog.
Gdy jesteś szefem perfekcjonistą
Jak wygląda to z perspektywy samego szefa perfekcjonisty? Rzadko kiedy produkt, nad którym pracuje on sam lub jego zespół jest dla niego wystarczająco dobry. – Biznesowi perfekcjoniści często wypuszczają swoje produkty za późno albo nie wypuszczają ich wcale – mówi Wolski.
Tymczasem, żeby zdobyć przewagę na rynku, zazwyczaj trzeba wypuścić swój produkt tak szybko, jak tylko to możliwe, nawet jeśli jest on niepełny. To tak zwany MVP, czyli Minimum Viable Product – działająca wersja oprogramowania lub produktu, która ma podstawowe funkcje, ale nie jest jeszcze w pełni rozwinięta. Wypuszczenie MVP zazwyczaj jest świetnym pomysłem, bo w ten sposób możesz zebrać informacje zwrotne od klientów na temat tego jak poprawić można działanie produktu, by jeszcze chętniej z niego korzystali.
Zaburzone relacje
Szef perfekcjonista żyje w niezdrowych relacjach ze swoimi pracownikami. – Uważa, że nie dorastają do jego możliwości, że są niechlujni, nie starają się. Tymczasem ich praca wnosi do firmy często o wiele więcej niż prezes sobie wyobraża – mówi Wolski.
Strach przed porażką bywa często nieuzasadniony. Po pierwsze, w biznesie warto czasami ponieść klęskę, bo można wyciągnąć z niej bardzo ważną naukę. Po drugie, sama perfekcyjność jest bardzo subiektywna. Coś co dla jednej osoby jest niewystarczająco dobre, dla innej będzie genialnym dziełem. Jeśli będziesz myślał o pracy bez przerwy i starał się wciąż poprawiać swoje wyniki, prędzej czy później wypalisz się. A wypalony szef jest gorszy od szefa perfekcjonisty.
Perfekcjoniści zwracają uwagę na mikroszczegóły. Dochodzi do tego, że wysoko postawiony manager zajmuje się przecinkami w dokumencie i formatowaniem strony. Frustruje to pracowników, którzy czują, że szef nie ma do nich zaufania i zamiast być dla nich wsparciem, wyłącznie ich kontroluje.