Związek pracodawców branży elektroodpadów zaproponował rozwiązanie, które pomoże ukrócić szarą strefę tej branży, ale już wzbudza kontrowersje. Czemu? Postulują bowiem wprowadzenie niewielkiej dodatkowej opłaty przy zakupie sprzętu, która zdaniem niektórych będzie dotkliwa dla młodych.
Pomysł został na przedstawiony na posiedzeniu parlamentarnej Komisji Ochrony Środowiska, gdzie trwają konsultacje nad ustawą poświęconej kwestii elektroodpadów. Spośród wielu propozycji rozwiązań najgłośniej zrobiło się właśnie o "opłacie depozytowej", która ma wynosić 20 zł i zostałaby przerzucona na konsumenta.
Kontrowersyjne, ale...
Początkowo proponowano, by dotyczyła ona wszystkich dużych urządzeń, jednak ostatecznie ograniczono się tylko do sprzętów niebezpiecznych. Zdaniem Aleksandra Traple, wiceprezesa Zarządu Związku Pracodawców Branży Elektroodpadów, byłaby ona skutecznym narzędziem walki z szarą strefą i zgadzają się z nim także stowarzyszenia ekologiczne.
Posłowie nie negują
Na razie jest to dopiero propozycja, ale posłowie nie wykluczają, że znajdzie się ona w ustawie.
- Dla mnie każde rozwiązanie, które było już gdzieś sprawdzane, powinno być przeanalizowane. Jeśli to byłoby skopiowane sprawdzonych rozwiązań, to lepsze byłoby ich wprowadzenie niż uczenie się na własnych błędach – komentuje Arkadiusz Litwiński, zastępca przewodniczącego Komisji Ochrony Środowiska.
Poseł zaznacza, że chociaż opłata może się komuś wydać dolegliwa, to trzeba jednak patrzeć na cel, jakiemu ma to służyć, czyli zapobieganiu nielegalnemu obrotowi odpadami. - Zwłaszcza, kiedy elektrośmieci są przetwarzane w sposób niebezpieczny dla środowiska. Jesteśmy na takim etapie prac, że nie wykluczamy żadnych poprawek – dodaje Litwiński.
Monitoring czy opłata
Zdaniem Aleksandra Traple raczej nie sprawdziłby się pomysł aktywnego monitoringu elektroodpadów – jeden z innych pomysłów, który pojawił się w czasie prac komisji. Nie tylko byłby on bardzo drogi w realizacji, także w zwykłym utrzymaniu. Sama branża jest też niezgodne, co do tego, kto miałby tym zarządzać.
Warto jednak podkreślić, że firma doradcza PwC w swoim raporcie na ten temat wskazywała, że monitoring to jedno z ważniejszych rozwiązań dla zakończenia patologii na rynku zbierania elektrośmieci.
Obciążenie nieduże?
Traple jest przekonany, że ich pomysł będzie zarówno skuteczny, jak i w niskim stopniu obciąży konsumenta. Po pierwsze 20 zł nie jest dużym obciążeniem, a po drugie nie są to pieniądze, które przepadają, tylko zostają zwrócone. Zwraca uwagę, że głosy o tym, że opłata szczególnie dotknie młodych ludzi, kupujących swój pierwszy sprzęt, to populizm. Wskazuje przy tym na statystyki.
Rocznie w Polsce sprzedaje się 1,1 mln sztuk lodówek i z deklaracji wynika, że 80-85 proc. zakupów to tzw. nabycia pierwotne, czyli pierwszy zakup takiego sprzętu do nowo zakupionego mieszkania. Tymczasem odwołując się do ostatnich danych GUS, rocznie sprzedaje się 143 tys. lokali. Prawda jest taka, że tylko 13 proc. kupionego sprzętu, to nabycia pierwotne, pod które konsument nie ma starego urządzenia w domu do zwrotu. Reszta nabywców może oddać stary sprzęt przy zakupie. To niespełna 3 mln zł w skali kraju, w porównaniu do miliarda za zakupiony sprzęt to naprawdę niewiele.
Kto trzyma lodówkę?
Zdaniem eksperta ta metoda będzie bardziej mobilizowała sprzedawców do uczciwego rozliczania się z obrotu sprzętem AGD.
Traple zauważa, że jeśli kogoś to naprawdę boli, to może popytać wśród znajomych, czy członków rodziny, czy nie mają gdzieś w piwnicy starej lodówki. Jego zdaniem Polacy w ten sposób wciąż przechowują mnóstwo elektroodpadów, których pozbycie się tylko przysłużyłoby się środowisku i budżetowi państwa, bo unijne kary za nieskuteczne przepisy mogą być naprawdę dotkliwe. Ostatnio Komisja Europejska zażądała dla Polski kary 71 tysięcy euro dziennie - właśnie za niewdrożenie nowej dyrektywy dotyczącej elektrośmieci.
Aleksander Traple, wiceprezes Związku Elektro-Odzysk
Postulujemy wprowadzenie całego systemu zagospodarowania odpadów niebezpiecznych, czyli głównie z chłodnictwa, jak na przykład lodówki. Obecnie, jeśli pracownicy sklepu odbierają od nas konsumentów stary sprzęt, to nie ma gwarancji, co się z nim później dzieje. Często sprzedają go sami do punktu skupu złomu, gdzie w 99 procentach postępuje się z nim nieprawidłowo i uwalniane są szkodliwe substancje. Przy opłacie depozytowej, zwrotnej dla klienta, powstałby przejrzysty system kontroli tego, co się dzieje z takimi odpadami. Sklep rozliczając się raz do roku z ze sprzętu nie mógłby podać nieprawidłowej liczby odebranych urządzeń. Nawet jeśliby próbowałby oddać mniej niż zadeklarował, to musiałby z własnego budżetu pokryć różnicę. Pieniądze zebrane w ten sposób trafiałyby na konto wojewódzkiego funduszu ochrony środowisko.