Co trzeba zrobić, by gminę zaszczycił swoją wizytą sam wicepremier, a w Brukseli stawiano by ją za wzór dobrych praktyk w zarządzaniu na poziomie lokalnym ? Odpowiedzi na te pytania padły na majowym otwarciu nowego zakładu produkcyjnego firmy Sandoz.
Altacet, Neopersen, ACC, Calcium czy Deprim – większość Polaków dobrze zna te leki. Ich producentem jest należący do grupy Novartis, Sandoz. Firma, choć obecna na polskim rynku już 25 lat, do Strykowa wprowadziła się na początku XXI w. Trzy lata temu zdecydowała, iż Stryków to jednak dobre miejsce na dalsze inwestycje i postanowiła się rozbudować.
Nowe inwestycje
7 maja, przy fabryce leków Sandoza, odbyła się uroczystość otwarcia nowoczesnego zakładu pakowania farmaceutyków. Dla lokalnej społeczności to dodatkowe 130 miejsc pracy. Może wydawać się to niewielką liczbą, ale większość produkcji jest już zautomatyzowana.
Na otwarcie pakowalni przybył w czwartek sam wiceprezes Rady Ministrów Janusz Piechociński. Podczas uroczystości mówił, że Sandoz w Strykowie niesie nadzieję na dobry wymiar globalizacji, na budowę lepszego świata, w którym słowo „razem” znów nabiera właściwego sobie znaczenia i mocy.
Z kolei Marszałek Województwa Łódzkiego Witold Stępień, przypomniał, że o Strykowie mówi się w Brukseli i wskazuje je jako miejsce, w którym warto inwestować. Burmistrz Strykowa kilka razy podkreślał, że jest dumny i szczęśliwy z faktu zarządzania taką gminą. Wojewoda Łódzki Jolanta Chełmińska metaforycznie stwierdziła, że Sandoz dla Strykowa, jest tym samym co koń dla Troi czyli - wyłączając podstęp - pewnikiem sukcesu.
W czym jednak tkwi sekret nagłego zainteresowania inwestorów Strykowem? Co zdecydowało o poprawie sytuacji całej gminy? I jaką rolę w tym wszystkim faktycznie odgrywa Sandoz?
Dostrzec potencjał, wykorzystać szansę
Gdy jedni tracą czas na protesty, gdy w rozwoju infrastruktury widzą przedsionek piekła, gdy skupiają się na obawach niż na możliwościach, władze Strykowa w tym wszystkim, co innym przeszkadza, dostrzegli swoją szansę. To właśnie w Strykowie powstało połączenie dwóch autostrad A1 i A2, sprawiając, że miasto stało się jednym z najważniejszych punktów komunikacyjnych tej części Europy.
Oferty inwestycyjne, zwłaszcza branży logistycznej, raptem posypały się jak z rękawa, a lokalne i regionalne władze zrobiły wszystko, by nieba przedsiębiorcom uchylić, skracając do minimum czas załatwiania wszelkich formalności administracyjnych, pozwoleń na budowę, etc. Tym samym Stryków z miasta o stopie bezrobocia na poziomie 13 proc., stał się miejscem, gdzie bardzo trzeba się postarać, aby jakiejś pracy nie znaleźć.
Dodatkowo fakt, iż w Strykowie działa i swoją działalność zdecydował poszerzać światowy lider w dziedzinie preparatów generycznych, również okazało się nie bez znaczenia. Był to zarówno rozgłos, jak i prestiż, ale przede wszystkim szansa na uczynienie z gminy polskiego wzorca wprowadzania w życie idei zrównoważonego rozwoju.
Z Sandozem bowiem chcą współpracować łódzkie uczelnie. Dzięki Sandozowi Stryków chce wprowadzić u siebie dualne kształcenie zawodowe – jeden ze współczesnych priorytetów edukacyjnych naszego kraju. To także szansa na wykorzystanie funduszy unijnych, przeznaczonych na transfer wiedzy między nauką i biznesem.
Nie z każdego pucybuta wyrasta milioner
Niektórzy z mieszkańców Strykowa boją się, że teraz, gdy miasto wzbogaciło się o nową fabrykę, wzbogaci się też i o tiry. Kierownictwo spółki zapewnia jednak, że fabryka będzie głównie pakować to, co sama wyprodukuje, a procent towaru do pakowania przyjeżdżającego z zagranicy będzie raczej znikomy, więc ruch w mieście znacząco nie wzrośnie.
Poza tym Sandoz, który myśli o poszerzaniu współpracy z uczelniami wyższymi z województwa, może sprawić, że miasteczko zacznie się rozwijać także w innych niż tylko logistyczna i farmaceutyczna dziedzinach, bo jak słusznie zauważa Wiceprezydent Łodzi Marek Cieślak "biznes może kreować otoczenie wokół siebie i może to otoczenie popychać do rozwijania się".
Wszystko wskazuje na to, że takie podejście władz do rozwoju, przekonuje nawet największych lokalnych sceptyków i malkontentów. W Strykowie żyje się dzisiaj lepiej i ciekawiej, a zamiast marazmu, jest - jak mówił Janusz Piechociński - „zielone światło” na jeszcze lepsze, zwłaszcza jeśli Stryków nie będzie się bał innowacji, które w dzisiejszej gospodarce "są na wagę złota”.