Startupowcy tak bardzo skupiają się na rozwoju swojej wizji i produktu, że zapominają o jednej rzeczy: budowaniu biznesu. A w biznesie liczą się pieniądze i nawet najlepszy pomysł na aplikację czy usługę w końcu upadnie, jeśli zespół nie zacznie na nim zarabiać.
Zróbmy coś z podróżowaniem
Taką historię podczas 35 OpenReaktora opowiedział Stan Reimgen, urodzony w Rosji, ale wychowany w Niemczech projektant, przedsiębiorca i podróżnik. Aplikacja Epiclist, którą stworzył wraz z zespołem, w chwilę po trafieniu do App Store znalazła się na liście „Best New Apps”. Mniej więcej trzy lata po rozpoczęciu prac na produktem, jego twórcy musieli zrezygnować. Nie mieli pomysłu na monetyzację usługi do dzielenia się wrażeniami z podróży.
Do tego właśnie służyła aplikacja Epiclist. Użytkownik podczas swojego wyjazdu robił zdjęcia z podróży, a następnie opisywał ją, tworząc wciągającą historię, którą dzielił się z całym społeczeństwem Epiclist. W ciągu niecałego roku od premiery aplikacji tysiące osób zaangażowało się w tworzenie i dzielenie się historiami ze swoich podróży. Wewnątrz apki można również planować podróże i dodawać inne do listy ulubionych, czyli pewnego rodzaju listy podróży „do zrobienia”.
Koncentracja i wizja
Gdy Stan i Olga, jego ówczesna narzeczona, a obecnie żona oraz była już prezes Epiclist zaczynali, nie mieli wizji produktu. Wiedzieli że chcą pomagać ludziom w realizacji ich pasji. Ponieważ mieli doświadczenie w podróżowaniu, właśnie na podróżowaniu postanowili się skupić. Znaleźli osobę, która mogła pomóc im w zbudowaniu aplikacji, czyli pierwszego dyrektora ds. technologicznych i zaczęli wysyłać zgłoszenia do akceleratorów.
W ten sposób dostali się do estońskiego StartupWiseGuys. Po kilku tygodniach intensywnej pracy mieli w końcu pierwszą wersję produktu. Wciąż nie mogli jednak znaleźć inwestora, nie mieli wizji dotyczącej modelu biznesowego, musieli pożyczać pieniądze.
CTO postanowił odejść, a Stan i Olga musieli sami zająć się projektowaniem, chociaż się na tym nie znali. Znaleźli w końcu osoby, które pomagały im w wolnym czasie, co oznacza, że prace nad produktem nie poruszały się specjalnie szybko.
Po kilku miesiącach otrzymali w końcu pierwsze inwestycje od aniołów biznesu. Dostali się do programu StartUp Chile i wylądowali w słonecznym Santiago, po czym udało im się zdobyć dodatkowe 200 tysięcy dolarów w następnej rundzie finansowania. Wychodzili na prostą, podpisali umowy z hotelami. W styczniu 2014 roku w App Store pojawiła się nowa wersja Epiclist. W ciągu tygodnia zyskała 10 tysięcy użytkowników. Firmie zaczęły jednak kończyć się pieniądze. Nie mogli znaleźć nowych inwestorów, aktywność użytkowników spadała z miesiąca na miesiąc. Bez pieniędzy i jakichkolwiek widoków na nie Stan i Olga musieli pożegnać się z Epiclist.
DJ-owy decksurfing
Podobną historię na warszawskim FuckUp Nights opowiadał ostatnio Maciej Dobrosielski, który wymyślił serwis SwapDJs. W założeniu platforma miała zrzeszać DJ-ów z całego świata i ułatwiać im podróżowanie i odwiedzanie klubów w innych państwach. DJ-e mieliby dobierać się w pary i wizytować nawzajem kluby, w których są rezydentami, załatwiając sobie wzajemnie nocleg i oprowadzając po mieście. Brzmi świetnie.
Dobrosielski wpadł na pomysł po tym, gdy do klubu w Dublinie, w którym grywał i organizował imprezy, napisał DJ z Polski i zaproponował „swapa”, czyli to, że on przyjedzie do Dublina, a następnie rezydent z dublińskiego klubu wpadnie do Polski. Wszystko przebiegło zdumiewająco dobrze, więc Dobrosielski poczuł, że powinien pomóc w tym innym DJ-om. Odszedł z pracy, sprzedał cały swój sprzęt nagłośnieniowy, przyjechał do Polski i zaczął pracować.
Palenie pieniędzy
Nie wiedział jednak nic o programowaniu i dopiero wtedy zaczął szukać odpowiednich osób, które nie pracowały tak szybko, jak tego wymagał. Regularnie zmieniał zatem zespół programistów, żaden z nich nie wyrabiał się jednak w terminach.
Skończyły mu się pieniądze ze sprzedanego sprzętu, mieszkał w biurze, w którym nie było nawet łazienki. Kampania na Indiegogo zebrała zaledwie 6 proc. ustalonego celu. W pewnym momencie udało mu się jednak znaleźć inwestora z Dalekiego Wschodu, który zaprosił go siebie. Przez kilka miesięcy nie popchnęli jednak projektu do przodu.
Zapytany podczas FuckUp Night o to, jak chciał zarabiać na swoim pomyśle, Dobrosielski odparł jedynie: – Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym. Poczułem po prostu, że to coś, co powinienem zrobić.