Rząd przygotował kolejną nowelizację ordynacji podatkowej. Wiadomo już, że nie znajdzie się w niej tzw. klauzula obejścia prawa, która budziła największe kontrowersje. Ale jednocześnie ministerstwo finansów wprowadza się szereg przepisów, które budzą wątpliwości ekspertów. Po raz kolejny zmiany w prawie mają ułatwić życie urzędnikom, a nie przedsiębiorcom.
Kolejna nowelizacja przepisów podatkowych ma wejść w życie od 1 stycznia 2016 roku. Co zmiany będą oznaczać dla przedsiębiorców? Czy mają prawo bać się nowelizacji? O tym co oznaczają zmiany w prawie rozmawiamy z Mateuszem Kamińskim, doradcą podatkowym wyspecjalizowanym właśnie w prawie dla firm.
Rząd po raz kolejny dokonuje nowelizacji ordynacji podatkowej. Jak ją Pan ocenia? Czy to dobry ruch?
Mateusz Kamiński: Idea zmiany ordynacji cały czas, niekiedy nawet co roku, jest trochę ryzykowna. Jeśli propozycje zmian pojawiają się rok po roku, to trzeba zapytać: dlaczego tak się dzieje? Czy takie działanie jest niezbędne, czy jest elementem większego planu lub reformy, czy to jednak brak spójnej wizji na politykę podatkową? Proponowana nowelizacja zawiera naprawdę wiele nowych rozwiązań.
Jednak najbardziej kontrowersyjnej zmiany - klauzuli obejścia prawa - nie będzie…
Tak, do tej pory, jeszcze kiedy nowelizacja była projektem wewnątrz rządowym, była naznaczona jako mająca wprowadzić głównie klauzulę obejścia prawa podatkowego. W ostatecznym projekcie ona się nie znalazła, co niewątpliwie należy uznać za zwycięstwo rozsądku, rekomendowane zresztą przez Rządowe Centrum Legislacji.
Klauzula obejścia prawa podatkowego, czyli przepis, który ma pozwolić urzędnikom na kwestionowanie czynności prawnych, jeśli uznają, że ich głównym celem było uzyskanie korzyści podatkowej. Skąd w ogóle taki pomysł?
Ta propozycja jest pochodną podobnej klauzuli obejścia prawa podatkowego, która już istniała w polskich przepisach, ale została zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny jako sprzeczna z ustawą zasadniczą. Powodami było m.in. to, że posługiwała się pojęciami nieprecyzyjnymi. W tym przypadku było to określenie „istotne”.
Co złego jest w takich zwrotach?
Są to tak zwane pojęcia nieprecyzyjne lubi inaczej nieostre. Zastosowanie takich terminów w klauzuli wykluczało, według Trybunału, możliwość wcześniejszego przewidzenia skutków podatkowych swoich działań przez podatnika. Nie może być bowiem sytuacji, w której np. przedsiębiorca prowadzi swoją firmę w wybrany przez siebie sposób i nie może być pewny, jakie będą tego skutki podatkowe. Jak bowiem w praktyce ocenić, co to znaczy „istotny”, a co nie?
Ale to już było…
Tak, ale nowe przepisy, które zaproponowało Ministerstwo Finansów, tak naprawdę jedynie się rozrosły. Z jednego krótkiego przepisu, który zawierał taką klauzulę generalną, do całego rozdziału przepisów. Oczywiście, proponowane przepisy zostały znacznie rozbudowane i uszczegółowione w stosunku do starej klauzuli, ale i tak na końcu miały odnosić się pojęć niejasnych.
Czyli dalej mieliśmy nie mieć zamkniętego katalogu tego, co jest zabronione, a co nie?
Tak. Trzeba powiedzieć, ze faktycznie ciężko jest przewidzieć wszystkie czynności, które mogą się pojawić. Trzeba mieć świadomość, że podatki są odzwierciedleniem gospodarki, która jest czymś aktywnym, niestałym i zmiennym. Niemniej jednak nie może być tak, że podatnik jest obarczany konsekwencjami tego stanu rzeczy.
Jakby trudne nie było ustalenie takiej klauzuli, która nie będzie zawierać wątpliwych sformułowań, to jednak nie może to rzutować na podejmowane w tym temacie decyzje ustawodawcze. Nie może być tak, że administracja nie mogąc znaleźć dobrego rozwiązania, przenosi odpowiedzialność za konsekwencje tej nieumiejętności na podatników.
Czyli innymi słowy dobrze się stało, że to wyrzucono z projektu?
Klauzula w takiej formie nie miałaby racji bytu. Otwartym pytaniem pozostaje natomiast, kiedy i jaki będzie następny pomysł na jej wprowadzenie i czy tym razem będzie lepszy?
Jak już mówimy o dobrym interesie podatnika - mimo wyrażonej, dość ogólnie, akceptacji dla zasady rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika, nie wprowadzono do nowelizacji tego przepisu. To dla przedsiębiorców źle? Dobrze?
Ta zasada idzie z kolei w drugą stronę niż klauzula obejścia prawa – w załażeniu ma chronić obywatela przed samowolą urzędniczą. Z perspektywy Ministerstwa Finansów argument przeciwko jej wprowadzeniu jest następujący – jeżeli wprowadzimy taki zapis, to każda, nawet najdrobniejsza wątpliwość, a może nawet wątpliwość, która de facto nie istnieje, ale zostanie w jakiś sprytny sposób wytworzona lub wyolbrzymiona (w domyśle, przez złych, sprytnych podatników), spowoduje że nie będziemy w stanie jednak uzyskać efektu w postaci ściągnięcia podatku. I to tylko przez formalizm.
Formalizm jednak nie musi być zły, o ile stanowi formę zabezpieczenia przed dowolnością. Prawo podatkowe nie może być poddane dowolności w zakresie jego interpretowania, to nie jest ocena obrazu, czy muzyki. Ta zasada powinna się znaleźć w Ordynacji, bo z punktu widzenia prawa każdy jest równy. Czy to drobny sklepikarz, czy przedsiębiorca mający milionowe obroty. Życiowo ich sytuacja może być różna, ale pod względem prawa każdy ma co do zasady ten sam zestaw praw i obowiązków.
Które zmiany z tych zachowanych w obecnym projekcie są najbardziej negatywne dla przedsiębiorców?
Jako przykład wymieniłbym kwestię stawki odsetek za zaległość podatkową, w podatku VAT i podatku akcyzowym, w określonych przypadkach miałaby być podwyższona. Należy wskazać, że planowano nawet wprowadzenie 200 proc. standardowej stawki odsetek, ale niejako krakowskim targiem ministerstwo zeszło do 150 proc.
Jaki jest cel takiego działania?
Ciężko jest zebrać w niektórych przypadkach podatek VAT albo akcyzowy. Tu jest potencjał do działań niepożądanych, nawet przestępczych. Faktycznie, nie da się ukryć, że takie przestępstwa występują. Natomiast jest to piętnowanie de facto wszystkich przedsiębiorców, z tego tytułu, że pojawiają się wyłudzenia podatkowe. Jednak w tym momencie działania Ministerstwa Finansów w dużym skrócie można opisać tak, że zdecydowali się wszystkim dołożyć po równo, prewencyjnie, zamiast skupić się na wyłapywaniu przestępców i podejmować konkretne działania w nich wymierzone.
Na jakie inne zmiany powinni zwrócić szczególną uwagę przedsiębiorcy?
Wprowadzono zapis ograniczenia do 3 lat okresu zawieszenia terminu przedawnienia podatkowego ze względu na trwające procedury w zakresie unikania podwójnego opodatkowania. Ta sytuacja mnie osobiście mocno zastanawia, bo tak naprawdę takie ograniczenie wiąże się z tym specyficznym sposobem podejścia do obowiązków podatnika, o jakim mówiliśmy przed chwilą.
Na czym polega problem?
Mamy postępowanie, które ma służyć państwu i obywatelowi. Skupia się na tym, że jeśli np. przedsiębiorca działa w więcej niż jednym państwie, to należy ustalić w którym ma się rozliczyć z tak osiąganych dochodów. Tyle, że ta procedura nie jest zależna tylko od podatnika. Pojawia się teraz termin, który narzuca ograniczenia podatnikowi odnośnie rzeczy, na które w ogóle nie ma wpływu. Czy nie chodzi tutaj przede wszystkim o to, by tak naprawdę ograniczyć sytuacje, w których po np. 7 latach, dużo dłużej niż standardowo, podatnik miałby prawo do odzyskania nadpłaty podatku, który ostatecznie zostanie rozstrzygnięty do zapłaty w innym państwie?
Jaki jest za tym argument? Jaki jest problem w takiej sytuacji, że ktoś dostanie te pieniądze po dłuższym czasie?
To są jednak marginalne sytuacje. Nie mówimy tutaj o olbrzymich kwotach z punktu widzenia budżetu. Jednocześnie sama idea jest strasznie niebezpieczna, bo ten tok rozumowania jest albo końcem pewnej drogi, albo początkiem, która doprowadzić ma do coraz bardziej skrajnych przykładów tego typu działań. Czyli narzucania pewnych warunków nawet tylko potencjalnie niekorzystnych dla podatnika, kiedy to nie od niego wszystko jest zależne. A dalej może np. narzucania pewnych ograniczeń, bo w danej branży trafia się więcej złodziei niż w innych.
Ze strony Ministerstwa Finansów, to o czym rozmawiamy, to chyba pójście na łatwiznę?
Tak to niestety wygląda. Nikt przecież nie twierdzi, że działania ścigające przestępców mają nie następować. Wszak żaden uczciwy przedsiębiorca nie chce mieć za konkurenta złodzieja, bo z nim nie wygra. Oszust w ogóle nie płaci podatków. Jednocześnie uderza się w przedsiębiorcę w ramach prewencji na rzecz ograniczenia ryzyka po stronie państwa. Jest to działanie na rzecz osiągania korzyści tylko po jednej stronie - stronie państwa.
Proponuje się zmiany w kwestii występowania i wydawania interpretacji podatkowych. Przedsiębiorca na przykład nie będzie mógł wystąpić o interpretacje indywidualną, jeśli już jest ogólna. Czy tu też są jakieś pułapki?
Przypomnijmy, że obecnie są dwie formy interpretacji. W uproszczeniu są to: interpretacja indywidualna, o którą występuje sam podatnik chcąc poznać rozstrzygnięcie swojego konkretnego problemu, oraz ogólna, którą wydaje minister, by wyjaśnić pojawiające się rozbieżności. Teraz organ ma mieć możliwość odmowy wydania interpretacji indywidualnej, zastępując je postanowieniem, że w tym przypadku stosuje się już wydaną interpretację ogólną. Przy proponowanych zmianach należy jednak być ostrożnym, jak będzie to funkcjonowało w praktyce.
Nie ma oczywiście nic złego w większej ilości interpretacji ogólnych, ale może dochodzić do takich sytuacji, że przedsiębiorcy występującemu o interpretację wskaże się ogólne rozstrzygnięcie, a później podczas kontroli urzędnik stwierdzi, że jednak ona go nie dotyczy, bo sytuacja w jego przypadku różni się o pewne szczegóły. To wszystko zależy od tego jak wydawane będą potwierdzenia stosowania interpretacji ogólnych. Osobiście jednak nie widzę powodu, aby z automatu ograniczać przepisami prawa wydawanie interpretacji indywidualnych. To niestety kolejny przykład, w którym można stwierdzić, że to byłoby korzystniejsze dla Ministerstwa Finansów, a dla podatnika potencjalnie utrudniające funkcjonowanie.
To chyba nie jest kierunek, w którym powinniśmy zmierzać?
Wszyscy mówimy o wzroście PKB, że się jak państwo rozwijamy, ale dzięki komu? Czy to jest działanie państwa, czy jednak przedsiębiorców? Czy to nie jest tak, że ta grupa społeczna powinna być wreszcie jakoś wspierana przez państwo? Proponowana nowelizacja ma wnieść do ordynacji kilka ciekawych, ułatwiających rozwiązań, ale te negatywne lub przynajmniej ryzykowne w praktyce odnosić się będą bardzo często właśnie do przedsiębiorców.
Powstają takie bon moty jak to, że „przedsiębiorcy sobie jakoś poradzą”, a mówimy o grupie społecznej, która wytwarza znakomitą większość polskiego PKB. To nie firmy państwowe, tylko prywatni przedsiębiorcy. Dlatego jeśli dalej chcemy się rozwijać, to trzeba wprowadzać działania dalekosiężne, a rząd powinien przyjąć inną perspektywę traktowania przedsiębiorców. Obecna nie jest nawet fiskalną, czyli nakierowana na zwiększenie wpływów, ale administracyjną – żeby mniej obowiązków lub ryzyka leżało po stronie urzędników.