Od 2013 roku coraz częściej słyszymy o kolejnych projektach gogli do wirtualnej rzeczywistości, których twórcy liczą na spektakularny sukces. Podobne ambicje ma firma Damiana Boczka, który ze swoim produktem postanowił spróbować sił na Kickstarterze. - Moja fascynacja tą technologią rozpoczęła się 2 lata temu, kiedy brat otrzymał wersję developerską Oculusa. To było niesamowite! I skłoniło do zastanowienia się, czy nie można tego zrobić taniej - opowiada o początkach swojej działalności pomysłodawca CMOAR - polskim bilecie do świata rozszerzonej rzeczywistości.
Taniej, nie znaczy gorzej
Biznesmen zauważył, że choć Oculus Rift jest urządzeniem wysokiej jakości, o jego popularności zadecyduje cena, oscylująca dziś w granicach 300 dolarów. Gogle te wymagają także podłączenia do stacjonarnego urządzenia transmitującego obraz.
– Zacząłem szukać alternatywnego rozwiązania, które byłoby tańsze i bardziej dostępne. Doszedłem do wniosku, że najdroższa rzecz w Oculusie - ekran - jest nam niepotrzebna, ponieważ jego rolę może pełnić smartfon – wyjaśnia Boczek.
Choć z wykształcenia jest technologiem żywności, a studia podyplomowe robił z zarządzania firmą, postanowił samodzielnie zbudować pierwszy, hobbystyczny "proto-prototyp" urządzenia - z drewna. Następnie udał się do agencji designerskiej, która stworzyła wersję alpha urządzenia. W takiej postaci produkt pokazany został na jednych z największych na świecie targach rozrywki multimedialnej E3 w Las Vegas.
Sukces po porażce
– Miesiąc później odpaliliśmy kampanię na Kickstarterze. Założyliśmy uzbieranie 100 tysięcy dolarów i... nie udało się. Postanowiliśmy wyciągnąć wnioski z porażki i w pół roku później spróbowaliśmy ponownie – tłumaczy szef firmy.
Drugi "strzał" okazał się tym złotym, a zakładany cel udało się przekroczyć o 20 tys. dolarów. Twórcy udoskonalili produkt, wzbogacając go o sensory i elektronikę porównywalną do gogli Samsunga - Gear VR. Dzięki temu efekt wirtualnej rzeczywistości generowany jest w CMOAR, a nie w telefonie, co diametralnie wpływa na jakość doświadczeń, ale także ogranicza do minimum fizyczne efekty uboczne.
Z Mikołowa do LA
Jak podkreśla Damian, sukcesem okazało się zbudowanie odpowiedniego teamu o szerokich kompetencjach, dzięki czemu drugą kampanię udało się przygotować wewnętrznie, przy bardzo ograniczonych środkach. Zmieniono także lokalizację z Mikołowa na Los Angeles. – Chodziło o pozycjonowanie – tłumaczy pomysłodawca. Dzięki temu produkt pokazywał się jako polecany osobom z rynku, na którym twórcom najbardziej zależało.
Formuła działania jest podobna do wspomnianego wcześniej Gear VR Samsunga, z tym wyjątkiem, że gogle współpracują z 70 modelami smartfonów, a nie jak w przypadku koreańskiego giganta, który wymusza posiadanie Galaxy Note 4 lub ostatniego flagowca firmy, S6/S6 Edge.
Gry, gry, gry
Boczek zaznacza, że obecnie firmy produkujące gogle do wirtualnej rzeczywistości mocno koncentrują się na rynku gier - nikt za bardzo nie skupia się na wykorzystaniu jakości wyświetlanego obrazu na smartfonach.
CMOAR będzie wyposażony w kilka modułów ze specjalnymi soczewkami - dzięki temu, prócz wirtualnej rzeczywistości, będziemy mogli oglądać filmy i grać w produkcje stworzone zarówno w 2D jak i w 3D. To nie lada gratka dla kinomaniaków, bo dzięki stosunkowo niedrogiemu sprzętowi uzyskają efekt właściwy dla ekranów o wielkości do 120 cali.
Made in Poland
– Cała produkcja będzie odbywać się w Polsce, zaś ostateczna wartość urządzenia będzie wynosić 350-450 złotych. Nasz potencjał tkwi więc w niskiej cenie, wysokiej jakości i dużej ilości zastosowań – deklaruje Boczek. Twórcy planują konsumencką premierę na grudzień, przed świętami, zaś wszyscy ci, którzy wsparli kampanię na Kickstarterze, otrzymają gogle w wakacje.
8-osobowy zespół z Mikołowa ma wielkie ambicje i zamierza rzucić rękawicę największym na rynku. – Musimy pozyskać finansowanie, bo globalny marketing wymaga ogromnych nakładów. To rynek, który rozwija się w ogromnym tempie, a jest praktycznie niezagospodarowany – tłumaczy Boczek.