Inwestujemy w kolejne drogi, budynki czy parki technologiczne, ale zapominamy o nowoczesnych technologiach i ludziach, którzy ruszą do przodu gospodarkę. Tą drogą poszli Irlandczycy i okazało się, że był to strzał w dziesiątkę.
– Skoczyli z przedostatniego miejsca w Unii na drugie, jeśli chodzi o zamożność. Irlandzki PKB wzrósł z około 60 procent unijnej średniej do przeszło 120 procent. W kilkanaście lat. Nam po dekadzie w Unii to się nie udało – opowiadał w "Gazecie Wyborczej" prof. Marek W. Kozak odnośnie wydawania unijnych pieniędzy. W rozmowie wydatki na infrastrukturę i inne stałe dobra określa się mianem "atrapy rozwoju".
I faktycznie - w mediach słychać głównie o budowach dróg, parków zabaw dla dzieci czy basenów, jednak ginie gdzieś w tym wszystkim idea budowy nowoczesnej gospodarki. U nas jest około 840 placówek naukowych zajmujących się szeroko rozumianymi pracami badawczo- rozwojowymi, pracuje w nich armia ludzi, blisko 80 tys. osób. Efekt jest niewielki - w rankingu innowacyjnych państw Komisji Europejskiej zajmujemy jedno z ostatnich miejsc.
Nie idźmy tą drogą
Podobna drogą jak my teraz, szła przed wieloma laty Irlandia. Okazało się, że jest to ślepy zaułek. W pewnym momencie Irlandczycy nałożyli sobie ograniczenia dotyczące wydawania pieniędzy UE jeszcze bardziej surowe, niż tego wymagała Unia. Zaczęli wydawać głównie na badania i rozwój, ale przede wszystkim w młodych ludzi - do 30. roku życia.
W przypadku sektora przetwórczego największy procent firm innowacyjnych ma właśnie Irlandia, zaraz za nią są Niemcy i Austriacy. – My wciąż zapominamy o współpracy pomiędzy przedsiębiorstwami z różnych branż. Konieczność takiego podejścia pokazuje na przykład to w jaki sposób wymyślono i wprowadzono na rynek tomograf komputerowy. Mało prawdopodobne by było, aby firmy medyczne same pomyślały o tym, żeby zamówić tomograf i sponsorować prace nad jego skonstruowaniem. Tym musieli zająć się fizycy i informatycy – twierdzi prof. Michał Kleiber.
To właśnie między innymi przykład Irlandii zachęcił Komisję Europejską do pomagania państwom członkowskim w reformowaniu krajowych systemów badań i innowacji oraz w dążeniu do spotęgowania efektów innowacji w biznesie.
Jeszcze w tym roku Komisja zapowie kolejne kroki w ramach strategii na rzecz jednolitego rynku, zmierzające do stworzenia bardziej przyjaznego dla innowacji otoczenia biznesowego. Ponadto podejmowane będą dalsze starania na rzecz wdrożenia jednolitego patentu i bardziej sprzyjających innowacji norm.
Równocześnie Komisja podejmuje działania w celu przyspieszenia transformacji cyfrowej przemysłu i do stworzenia otoczenia biznesowego, w którym innowacyjne przedsiębiorstwa mogą odnosić sukcesy dzięki zapewnieniu bardziej przystępnej i tańszej ochrony własności intelektualnej w sferze innowacji.
Inaczej spojrzeć na innowacje
Jak to ujął Carlos Moedas, komisarz ds. badań, nauki i innowacji: – Zdecydowaną poprawę w wynikach innowacyjności przyniesie nam zwiększenie nakładów inwestycyjnych. Powinno ono iść w parze z ulepszaniem warunków i jednolitego rynku innowacyjnych produktów i usług w Europie. Staramy się o to na poziomie UE i jesteśmy gotowi pomóc państwom członkowskim we wdrożeniu reform, aby zwiększyć wpływ ich własnych inwestycji publicznych – przekonywał.
Polska powinna szybko skorzystać z tak deklarowanej pomocy. Inaczej dalej będziemy w ogonie Europy pod względem innowacyjności, rozumianej nie jako wymyślenie nowej technologii, a wymyślenie i wprowadzenie jej do masowej produkcji. Póki co z unijnych państw o zaledwie kilka miejsc wyprzedzamy jedynie Grecję i Rumunię. Irlandia tymczasem z roku na rok awansuje w słupkach rankingowych i jest w tej chwili w grupie państw doganiających liderów, czyli: Duńczyków, Finów czy Niemców. To, rzecz jasna, przekłada się na zamożność i styl życia.
Musimy być aktywni
Dr Janusz Steinhoff, były minister gospodarki przekonuje, że wszystko w tej kwestii zależy od Polaków. – To będzie zależało od nas, od polskiego rządu, od menedżerów, od potencjału intelektualnego pracowników. Mam nadzieję, że Polska za kilka lat będzie krajem inaczej postrzegającym innowacyjność. Zwłaszcza, że to zapewnia większą konkurencyjność – przekonuje Steinhoff.
Jak podkreśla, wykorzystaliśmy czas uruchamiania prostych rezerw, i nie będziemy mogli być na dłuższą metę konkurencyjni w efekcie niskich kosztów pracy. – Musimy myśleć o wykorzystaniu potencjału naszego społeczeństwa. Liczba studentów niesamowicie wzrosła, jesteśmy społeczeństwem coraz lepiej wykształconym – wyjaśnia Janusz Steinhoff, byłego wicepremiera i ministra gospodarki.
Kraj taniej pracy
Problem jednak polega na tym, że co prawda wzrasta liczba studentów, ale w większości nie znajdują oni miejsca pracy po opuszczeniu gmachów uczelni. A to przecież głównie oni mają najbardziej pomysłowe rozwiązania, to im się po prostu chce pracować nad nowymi rzeczami.
To właśnie nowe technologie ich pomysłu, mają dać napęd naszej gospodarce. Jej obecne przewagi konkurencyjne – tania siła robocza, tania energia, niskie podatki – powoli się wyczerpują. Byśmy mogli sprostać coraz ostrzejszej międzynarodowej konkurencji, musimy przestawić gospodarkę na innowacyjne tory, oprzeć ją na wiedzy i kapitale ludzkim. Profesor Witold Orłowski już dawno ostrzegał, że bez innowacji staniemy się po prostu krajem taniej pracy.