Jeszcze kilka lat temu byli niepozornym instytutem, z małą salką i biblioteką. Dziś na organizowane przez nich imprezy przychodzą tysiące ludzi. Z niepozornej instytucji stali się niemal przedsiębiorstwem, zarządzanym z centrum 11 milionowej stolicy. Co więcej - udowodnili, że polska kultura nie musi być wiecznie „niedożywionym”, spychanym na boczny tor zjawiskiem dla egzaltowanych jednostek mainstreamu. Mowa o Instytucie Kultury Polskiej w Londynie, który porywa tłumy, promując Polskę lepiej niż niejeden dyplomata.
Kto szuka sposobu, by tchnąć życie w swoją firmę, organizację, urząd, powinien zainspirować się naszym IKP-em w Londynie. Jeszcze 10 lat temu Instytut był klasycznym domem kultury rodem z lat 80-tych, kiedy to serwowano poranki filmowe dla dzieci i w którym przy okazji lokalnych wernisaży, spotykało się niewielkie grono znajomych artysty, by świętować jego mały-wielki sukces związany z nowym dziełem. Jak to mawiali w słynnym filmie "Rejs": „nuda, Panie, nuda... nic się nie dzieje”.
– Przyciągaliśmy głównie Polonię, a przeciętny Brytyjczyk bał się do nas wstąpić sądząc, że to miejsce dla Polaków i nic nie zrozumie. Dodatkowo utrzymanie budynku pochłaniało olbrzymie fundusze – mówi Karolina Kolodziej, Head of Public Relations Polish Cultural Institute.
Dziś Polacy w Wielkiej Brytanii stanowią najliczniejszą społeczność cudzoziemską, a PIK stał się instytucją menedżerską operującą z biura w centrum Londynu. Koszty biura dzieli z Ambasadą RP, bo zajmuje jedno piętro w budynku przy 10 Bouverie Street, do którego i ta niedawno się przeniosła. A fundusze, które dotychczas pochłaniał wynajem lokalu, może przeznaczyć na programy kulturalne. Obecnie PIK współpracuje z brytyjskimi instytucjami i organizacjami takimi jak Tate, Barbican czy London Jazz Festival, wplatając w ich ofertę polską kulturę i polskich artystów.
Dotrzeć do odbiorcy
– Dzięki temu docieramy do nowej publiczności i możemy dzielić koszty przedsięwzięcia – mówi Kolodziej. – Organizujemy także we współpracy z lokalnymi parterami projekty autorskie takie jak chociażby obecna „Kinoteka”. Jednocześnie bardzo dbamy o oprawę medialną i marketingową naszych wydarzeń – wyjaśnia nasz rozmówca.
Polski Monty Python
Czym można zdobyć serca ludzi wychowanych na absurdalnym humorze Monty Pythona? Zapewne to samo pytanie musiało krążyć po głowie Anny Gruszki, Head of Music and Theatre PIK, której w udziale przypadło koordynowanie części działań w ramach tegorocznej „Kinoteki”, cyklicznej już imprezy promującej polską kinematografię.
– Najtrafniejszym wydał mi się tutaj „Rejs” Piwowskiego – opowiada Gruszka. – Brytyjczycy mają olbrzymią tradycję absurdalnego humoru. Oczywiście istniała obawa, że niektóre z żartów z polskiego filmu umykają osobom spoza Polski (nazwy własne, specyfika życia w systemie komunistycznym, etc.), ale pomimo wszystko mieliśmy nadzieję, że tak komedia im się spodoba – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Intuicja Gruszki nie zawiodła. Widzowie mogli obejrzeć odrestaurowaną wersję „Rejsu” w kinie ICA. Na imprezę bilety zostały wykupione już 3 tygodnie wcześniej.
– W sali kinowej co chwila wybuchały salwy śmiechu – opowiada Gruszka.
Tuż po spektaklu w ostatni piątek maja, IKP zaprosił wszystkich widzów na... rejs. Autobusami widzowie dotarli na przystań Tower Pier, gdzie czekał już na nich statek, gotowy na wycieczkę po Tamizie. W klimat rzeczywistości stworzonej przez Piwowskiego wprowadził uczestników koncert polskiego kwartetu jazzowego Obara International, grający zarówno filmowe hity Komedy jak i Kilara. Gdy statek ruszył, a widzowie zaaklimatyzowali się na statku, grupa teatralna Gideon Reeling wystąpiła ze swoim spektaklem z gatunku tzw. immersive theatre.
– To taki rodzaj przedstawienia, w który publiczność jest angażowana do udziału przez aktorów – tłumaczy Anna Gruszka. – Było mnóstwo skeczy i scenek inspirowanych „Rejsem", np. budowanie piramidy z ludzi czy organizowanie balu dla kapitana. Widzowie całkowicie dali się ponieść atmosferze. Stali się uczestnikami „Rejsu” i partycypowali we wszystkich niedorzecznych grach i zabawach, które proponowała im grupa teatralna. W efekcie cały statek i jego trzy pokłady, stały się sceną wspólnego performansu tworzonego przez artystów i widownie. Niektórzy z gości widzieli nawet z Tamizy drogę na Ostrołękę – dodaje z uśmiechem.
Jak sprzedawać kulturę
W tym roku organizatorki Instytutu Kultury Polskiej postawiły na mariaż filmu z teatrem i jazzem, by stworzyć iluzję zanurzenia się w świecie komedii Marka Piwowskiego. „Rejs” znalazł się na tegorocznym przeglądzie także dlatego, że brytyjski wydawca płyt DVD, firma Second Run DVD, miała w planach publikację trzeciego już z kolei, zestawu płyt z klasycznymi polskimi filmami i tym razem chciała zawrzeć wśród nich także i opisywane tu dzieło.
– Co roku współpracujemy z nimi przy promocji zestawu, zazwyczaj organizując wspólne projekcje – opowiadają organizatorki z IKP. – Ale tym razem pomyślałyśmy o bardziej nietypowej imprezie i tak powstał pomysł na nasze wydarzenie, które łączyło w sobie i pokaz filmu w kinie, i prawdziwy rejs statkiem po rzece i promocję wydawniczą – wyjaśniają.
Dodatkowo clue tegorocznego Festiwalu Polskich Filmów w Londynie była retrospektywa 24 cyfrowo odrestaurowanych polskich filmów, wybranych na tę okoliczność przez samego Martina Scorsese.
– Kolekcja zatytułowana „Martin Scorsese prezentuje klasyki polskiego kina”, została osobiście dobrana przez amerykańskiego reżysera, pod kątem wartości jakie może wnieść i zrozumiałości dla publiczności zachodniej – mówi Karolina Kolodziej. – Trzeba przyznać, że jest to największy w historii przegląd klasyki polskiego kina w Wielkiej Brytanii.
W wybranym przez Sorsese składzie znalazły się m.in. filmy Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Zanussiego, Andrzeja Munka, Jerzego Kawalerowicza, Wojciecha Jerzego Hasa, Aleksandra Forda czy Krzysztofa Kieślowskiego. Obrazy były wyświetlane w Brytyjskim Instytucie Filmowym w Londynie, a do września tego roku mają zostać wyświetlone jeszcze w ponad 20 brytyjskich kinach.
Nie tylko filmy
Ale „Kinoteka”, choć największa to jednak przecież nie jedyna impreza organizowana przez PIK.
W połowie maja IKP otworzył w Londynię wystawę prac Wróblewskiego, Tuymana i Danielsa pt. „Deficiency”, która przyjechała tu z Poznania, a która zbiera doskonałe recenzje wśród najważniejszych krytyków kulturalnych (m.in. z „The Guardian”). Dodatkowo nieustanie promuje polską modę.
– We wrześniu opublikujemy książkę zarówno o historycznych polskich markach modowych jak i o współczesnych – opowiada Kolodziej. – To druga w tym roku inicjatywa modowa, po wystawie Warsaw Calling jaką zorganizowałyśmy w lutym i w ramach której podczas Inetrantional Fashion Showcase, zaprezentowałyśmy pięciu wschodzących polskich projektantów. W przyszłym roku przymierzamy się do kolejnej prezentacji polskiej mody na London Fashion Week - tym razem w postaci pop-up sklepu – dodaje.
IKP wspiera też polską literaturę na Wyspach współpracując z brytyjskimi i polskimi wydawcami. W zeszłym roku znane w Polsce wydawnictwo Centrala otworzyło w Londynie swój oddział i w tym roku IKP organizuje wraz z nim kilka wydarzeń promujących ich tytuły „Lokomotywa“ oraz „Na Emigracji“.
– Będziemy także promować polskie książki na lokalnych literackich festiwalach. W tym na Edinburgh Intermational Book Festiwal – zapewnia Kolodziej.
Jak mówią bohaterowie „Rejsu” - można mówić o kulturze, a można ją robić czy na jej rzecz pracować. Instytut Kultury Polskiej (Polish Culture Instytute) w Londynie z pewnością nie kończy na słowach. Można wręcz powiedzieć, że z początku mały instytut przekuł kulturę na solidny biznes.
Każdy projekt który realizujemy to szczegółowo zaplanowane przedsięwzięcie z osobnym budżetem na promocję – to konieczne na zatłoczonym rynku brytyjskim. Na przestrzeni ostatnich 10 lat Instytut wyrobił sobie markę organizacji która promuje dobrą kulturę i świetnych artystów,dlatego partnerzy ufają naszym wyborom i chętnie włączają do swojego programu nasze propozycje.
Anna Gruszka
60 proc. widowni stanowili widzowie anglojęzyczni, a około 40 proc. Polacy. Brytyjczycy świetnie reagowali na humor w komedii Piwowskiego, od razu załapali jej klimat. Jednak zanim doszło do przedstawienia filmu szerszej publiczności. IKP wyświetił go brytyjskiej grupie teatralnej Gideon Reeling. Ona też zachwyciła się komedii z duetem Maklakiewicz – Himilsbach i to na tyle, że na bazie „Rejsu” stworzyła scenariusz krótkiej sztuki, którą zdecydowaliśmy się wykorzystać.