Napój relaksujący, dla osób bojących się latać, lody dla psów i chipsy ze świerszczy, waga licząca kalorie oraz prześwietlacz posiłków, a także samopodgrzewające się dania i powietrze w puszce. O tych i 94 innych niezwykłych pomysłach na biznes w swojej książce pisze Grzegorz Marynowicz, pomysłodawca i redaktor prowadzący serwisu Mambiznes.pl, skierowanego do młodych przedsiębiorców.
"Nic na tym świecie nie jest tak piękne jak idea, której czas nadszedł". Cytatem Wiktora Hugo zaczyna się książka Marynowicza „101 niezwykłych pomysłów na biznes”. O wielu z nich autor pisał już wcześniej, bądź na założonym przez siebie serwisie Mambiznes.pl, bądź na łamach portalu Bankier.pl, który przejął tenże serwis.
- Właśnie z racji tematyki, którą od lat się zajmowałem, pewnego dnia zakiełkowała mi w głowie myśl, aby te wszystkie niezwykłe pomysły, z jakimi zdarzyło mi się spotkać, zebrać w jedną książkę o ideach – mówi dla Innpoland.pl Markowicz. - Przed ponad rok zbierałem pomysły, które moim zdaniem warte były opisania. Z ponad 200 idei finalnie wybrałem 101 biznesowych pomysłów. Skontaktowałem się praktycznie ze wszystkimi pomysłodawcami, których biznesy opisane są w książce. Autorzy niektórych przedsięwzięć dopiero zaczynają, inni już mogą cieszyć się pokaźnymi zyskami. Są pomysły zaawansowane technologicznie, ale również takie, które ujmują swoją prostotą - dodaje.
Jak twierdzi autor, można wskazać przedsięwzięcia z dużymi szansami na sukces oraz te mniej perspektywiczne. Dla wszystkich opisanych pomysłów wspólnym mianownikiem jest innowacyjność, która może być inspiracją dla nowych idei.
To, co znalazło się w książce Marynowicza, potwierdza powszechnie powtarzaną tezę, że ludzka pomysłowość nie zna granic. Niektórym z nas zapewne nawet do głowy by nie przyszło, że prezentowane w książce pomysły powstały jako idee biznesowe.
Przykład? Reklama drukowana na papierze toaletowym, ochraniacze na obcasy czy sprzedaż świeżego powietrza w puszce. Ale też znalazły się tam idee, które zrealizowane, odniosły globalny sukces, chociażby automaty vendingowe ze złotem czy długopis 3D.
Oprócz twórców zagranicznych, autor zamieścił też szereg koncepcji stworzonych przez rodzimych odkrywców-biznesmenów. Opisane są przedsięwzięcia z całego świata. Pomysł napoju dla osób bojących się latać powstał na Słowacji. W Bułgarii z kolei znajduje się przedsiębiorstwo produkujące wieszaki reklamowe. W Słowenii zaś powstała idea czujnika wykrywającego zagubione przedmioty, a w Tajlandii pomysł na produkcję papieru z odchodów słonia.
W Innpoland prezentujemy kilka z nich w szerszym ujęciu, po resztę zapraszamy tutaj:
Kubek mierzący poziom cukru – wynalazek Sebastiana Łaźniaka, studenta ostatnich lat medycyny na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, który ma ułatwiać życie osób chorujących na cukrzycę. Kubek posiada specjalną miarkę, dzięki której chorzy nie muszą liczyć każdego grama cukru w przyjmowanych płynach. Do kubka wystarczy wlać sok czy mleko, a odpowiednia skala pokaże, ile węglowodanów znajduje się w wybranej ilości płynu. Później chory decyduje, czy chce wypić pół, jeden czy półtora wymiennika.
Na kubku, o wielkości 330 ml umieszczone są pionowe linie, które oznaczają przedział równy właśnie pół, jeden czy półtora WW. W każdym z tych przedziałów znajdują się też poziome linie. Trzeba znaleźć odpowiednią linię poziomą, której zakres obejmuje odczytane informacje o ilości węglowodanów z opakowania produktu.
Do tej poziomej linii cukrzyk musi napełnić kubek. Kubek dostrzeżono w konkursie Akademickich Inkubatorów. Został on także opatentowany w Polsce. Obecnie można go już kupić w internecie (PAP).
Personalizowane wałki do ciasta – to również pomysł rodem z Polski. Jego autorką jest Zuzanna Kozerska, która nie dość, że na wałki ma już rzeszę klientów w Polsce, to jeszcze jej fanami są także Japończycy i Australijczycy.
Polska projektantka stworzyła wałki, na których znajdują się wygrawerowane różne kształty. Te można odbijać na cieście, nadając oryginalną fakturę ciastkom, makaronom, pierogom, a także masie cukrowej do tortów czy nawet glinie.
Kozerska stworzyła wałki, bo przy całej jej miłości do wypiekania słodkości, ich zdobienie zajmowało jej mnóstwo czasu.
Potrzeba przyspieszenia tego procesu sprawiła, że pojawiła się idea stworzenia specjalnego narzędzia właśnie do dekorowania. Wałki zostały wygrawerowane za pomocą plotera laserowego w pracowni projektantki. Dziś w sprzedaży dostępnych jest kilkanaście wałków. Wszystkie są delikatnie impregnowane bezwonnym i bezpiecznym w kontakcie z żywnością olejem.
Złoto z automatu
Automaty vendingowe to biznes, stworzony przez niemiecką firmę EOL. Firma stworzyła automaty, w których znajdują się sztabki złota lub złote monety i klienci, podobnie jak my dziś kupujemy w takich automatach przekąski czy napoje na dworcach, mogą kupić cenny kruszec.
Maszyny nazywają się Gold to Go i służą zarówno tym, którzy po konkurencyjnych cenach, chcą nabyć ekskluzywny upominek, jak również ulokować pieniądze. Ceny kruszcu aktualizowane są co minutę, zgodnie z notowaniami rynkowymi. Średnia wartość sprzedaży w automacie wynosi 400 euro na pojedynczą transakcję.
W zależności od lokalizacji, oferta produktów może zostać rozszerzona o srebro, biżuterię inwestycyjną, wyroby jubilerskie lub kamienie szlachetne. Jak podaje w swoim tekście o automatach, zamieszczonym w Bankier.pl, Grzegorz Markiewicz: „automat ma wymiary 180 x 85 x 60 cm i waży do 560 kg. Wyposażony jest w oświetloną gablotę mieszczącą 32 pudełka na prezenty oraz 2 leje na monety. Ma wbudowany system wykrywania towarów wykorzystujący fale radiowe do wysyłania danych. Uzyskuje dostęp do internetu za pośrednictwem sieci LAN, posiada 19-calowy ekran dotykowy z terminalem płatniczym i może być w opcji opancerzonej”.
Urządzenia można już znaleźć w Niemczech, USA i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Kubek, który parzy kawę
Za późno wstałeś do pracy i nie zdążyłeś wypić ulubionej kawy? Letnia czarna z popularnego termosu podróżnego już nie smakuje? Wystarczy jeden przycisk, abyś mógł delektować się smakiem gorącego napoju. Tak swój produkt reklamują właściciele firmy Hey Joe Coffe.
Jordan Warren, James Trezza oraz Chris Brooks stworzyli kubek, który pozwala zaparzyć kawę w dowolnym miejscu. Wynalazek umożliwia także automatyczną regulację temperatury spożywanego napoju w zależności od upodobań.
― Znika problem kawy zimnej lub zbyt gorącej. Wystarczy dodać wody, uzupełnić pojemnik na kawę i można obudzić się na zboczu góry z małą czarną ― mówią pomysłodawcy.
Aby pozyskać środki na rozwój, początkujący przedsiębiorcy ruszyli z kampanią na serwisie Kickstarter. Pomysł mobilnego ekspresu do kawy przypadł do gustu internautom, którzy wsparli przedsięwzięcie kwotą 109 tys. dolarów. Środki zostały przeznaczone przede wszystkim na wyprodukowanie większej partii produktu. Cena kubka to 50 dol. za sztukę.
Kubek Hey Joe składa się z dwóch części. Górna część posiada zbiornik na wodę, a dolna zbiornik na kawę oraz mechanizm grzewczy. Wbudowana na dnie kubka bateria zapewnia grzałce niezbędną moc. Miniakumulator wysyła energię do cewki z miedzi zamkniętej wewnątrz płyty grzejnej w środkowej części kubka. Dzięki zagotowanej wodzie kawa się zaparza i wycieka do dolnej części kubka. Kubek wymaga ponownego ładowania po trzykrotnym użyciu.
Najmocniejsza kawa na świecie
Miłośnicy kawy potrzebują często silnego zastrzyku kofeiny, którego dotychczasowe produkty nie są w stanie zapewnić. Ponadprzeciętną dawką tej substancji mogą się cieszyć konsumenci kawy Death Wish Coffe.
Mike Brown, pomysłodawca nowej marki kawy, stworzył produkt, który sam określa mianem „najmocniejszej kawy na świecie”. ― Szukałem naprawdę mocnej kawy, ale żadna nie spełniała moich oczekiwań. Zacząłem eksperymentować z różnymi mieszankami i sposobami palenia. W efekcie powstała kawa, po której nie mogę zasnąć w nocy ― opowiada Mike.
Zaparzony kubek porównać można z „siłą rażenia” kilku espresso.
Wszystko za sprawą odpowiednio dobranych ziaren kawy oraz wypracowanego procesu ich palenia. ― Nasi specjaliści długo pracowali nad formułą, która zapewniłaby maksymalną moc bez smaku spalenizny ― mówi Mike. Ekologicznie certyfikowane, zielone ziarna palone są w małych partiach, w specjalnym minipiecu, dzięki czemu smak jest bardziej wyrazisty.
Właściciel firmy chlubi się tym, że Death Wish Coffee jest w 100% z kawy w przeciwieństwie do innych produktów zwiększających zawartość kofeiny z guarany lub innych substancji. Ziarna do krzepiącej mieszanki sprowadzane są z Ameryki Południowej i Indii.
"Zapewniamy pełną satysfakcję albo zwrot pieniędzy" ― czytamy na stronie produktu, którego największe opakowanie kosztuje 79,99 dol. Klienci, którzy nie są jeszcze zdecydowani, mogą zamówić próbkę kawy w cenie 2,99 dol. Sprzedaż odbywa się za pośrednictwem małego sklepu w Nowym Jorku oraz online.
Kieszonkowy sensor do wykrywania glutenu
Twórcą urządzenia jest 6SensorLabs start up założony przez absolwentów MIT Shireen Yates oraz Scotta Sundvora. Jak sama nazwa wskazuje, ma ułatwiać życie osobom eliminującym z pożywienia gluten lub chorym na celiakię. Dzięki sensorowi osoby takie mogą w każdej chwili sprawdzić czy w danym pożywieniu znajduje się szkodliwe dla nich białko czy też nie.
Sensor składa się z modułu z czujnikiem oraz jednorazowych testerów, przy pomocy których dostarczane są próbki pożywienia. Wyniki testów wyświetlane są na smartfonie, na którym zainstalowano aplikację do odczytu ww. danych. Przewidywany koszt urządzenia to 150 dolarów.
Portal randkowy dla osób z HIV/AIDS
Serwis positivesdating.com to powołany do życia w 2005 roku przez 20-latków z Ohio płatny portal dla osób szukających swojej drugiej połówki, wśród chorych bądź zakażonych wirusem HIV.
Jeden z twórców serwisu, Brandon Koechlin, tłumaczył na blogu Work at Home Place, iż inspiracją do stworzenia serwisu była rozmowa z pewnym profesorem o osobach, które, gdy zarażają się HIV, stają się społecznymi wyrzutkami. Zresztą, wchodząc na stronę Positives, naszym oczom ukaże się tekst: „Dlaczego masz zrezygnować z miłości z powodu HIV? Ludzie tacy jak ty, właśnie się organizują [u nas]. Zamierzają żyć pełnią życia wyznając naszą mantrę... Gdy życie się poniewiera, postaw się!”.
Portal z powodzeniem działa, przynosząc jego właścicielom zyski na poziomie kilkuset tysięcy dolarów rocznie.
Ekoładowarka do sprzętu elektronicznego
Problem rozładowanego telefonu lub laptopa często pojawia się podczas podróży czy zakupów. Pochodzące z Belgii Katarina Verhaegen i Patricia Ceysens wyszły naprzeciw potrzebom osób borykających się z „uziemionym” urządzeniem. W ramach własnej firmy WeWatt skonstruowały biurko, które za pomocą siły nóg pozwala zasilić rozładowany sprzęt. Zamiast polować na wtyczkę pasującą do naszej ładowarki, wystarczy usiąść wygodnie i rozpocząć pedałowanie.
Ekoładowarki wyposażone są w pedały podłączone do dynama, które wysiłek fizyczny zamieniają na energię zasilającą urządzenie. Każde stanowisko wyposażone jest w trzy miejsca siedzące. Im szybciej wykonujemy ruchy, tym większa szansa, że zdążymy naładować nasz sprzęt przed odlotem samolotu czy odjazdem pociągu.
Bo właśnie dworce, lotniska, stacje metra, hipermarkety czy gmachy instytucji publicznych są docelowymi klientami firmy WeWatt.
Produkcja odbywa się sposobem rzemieślniczym w małym zakładzie zatrudniającym osoby niepełnosprawne. Ekoładowarki budowane są z materiałów w większości podlegających recyklingowi. Założycielki firmy mają dokładnie podzielone zadania. Patricia odpowiada za stronę biznesową, a Katarina za prace konstrukcyjne. Przedsiębiorczym paniom udało się przekonać do swojego pomysłu m.in. zarządzających lotniskiem w Amsterdamie.
Tu na pasażerów obok tradycyjnych sklepów, restauracji czy poczekalni czekają także ekoładowarki. — Cena zależy od specyfiki zamówienia, ale jest porównywalna z kosztem dobrego roweru elektrycznego ― mówi Patricia.
Meble robione na drutach
Czapka, szalik lub sweter domowej produkcji. Któż nie dostał takiego prezentu od babci lub cioci, których hobby było robienie na drutach. Krok dalej w tej pasji poszła Claire-Anne O’Brien. Pomysłowa projektantka starą jak świat techniką wykonuje nowoczesne meble. Pochodząca z Irlandii Claire-Anne ukończyła Royal College of Art z tytułem magistra projektowania we włókiennictwie.
Gruntowne wykształcenie oraz talent do projektowania pozwoliły na stworzenie unikalnych produktów, które łączą tradycję z nowatorskim designem.
Wszystkie produkty są tworzone ręcznie, co czyni działalność pracochłonną. Jednocześnie ten rzemieślniczy charakter mebli jest ich najważniejszą zaletą. Początkowo pomysłodawczyni wykonywała meble samodzielnie, ale szybko doszła do wniosku, że musi część prac zlecić na zewnątrz. W ten sposób rozpoczęła współpracę z lokalnymi producentami mebli i tapicerami. Zatrudniła też osoby, które na drutach wykonują elementy składowe mebli.
Klienci zgłaszają się osobiście w siedzibie, przez internet oraz za pośrednictwem kilku hurtowników. Claire-Anne najbardziej lubi osobisty kontakt z klientem i przyznaje, że kupujący to głównie kobiety.
Mimo nagród, pokazów i biznesowego rozwoju właścicielka firmy mówi, że wciąż jest przede wszystkim projektantką. ― Nigdy nie miałam planów biznesowych. Kiedy pojawili się pierwsi klienci zainteresowani meblami, to musiałam siłą rzeczy wejść do biznesu. Wszystko toczyło się naturalnie i organicznie ― opowiada projektantka.
Tosty z selfie
To nie jest fikcja ani Photoshop. To są prawdziwe tosty z Twoją twarzą. Tak swoje niecodzienne tostery reklamują właściciele firmy Burnt Impressions. Sprzedawane przez przedsiębiorstwo urządzenia pozwalają na wypalenie na kromce tostowego pieczywa dowolnej grafiki czy zdjęcia.
W ten sposób do śniadania obok mleka czy płatków mogą zostać podane tosty z wizerunkiem dziecka, ulubionego bohatera z bajki lub z inną grafiką. Aby złożyć zamówienie na toster z indywidualnym nadrukiem, należy przedtem wysłać plik ze zdjęciem, które musi spełniać określone wymogi.
Fotografia powinna mieć delikatne tło, dobre oświetlenie i nie może mieć żadnych rekwizytów lub elementów zasłaniających twarz. Odpadają zdjęcia ze szczegółami, których toster nie jest w stanie odwzorować.
Cena tego niecodziennego sprzętu AGD to 75 dolarów. Oprócz tosterów na zamówienie firma sprzedaje także kilka modeli ze znanymi twarzami. Na tostach Burnt Impressions znalazł się m.in. wizerunek Jezusa, Baracka Obamy czy Che Guevary.