ZnanyLekarz.pl, działający w 25 krajach pod marką DocPlanner, to jeden z największych portali z korzeniami w Polsce. Z należącego do Mariusza Gralewskiego serwisu korzysta każdego miesiąca 7 mln osób – stale rosnąca liczba użytkowników i lekarzy w bazie pozwoliła ostatnio na zamknięcie III rundy inwestycyjnej na ogromną kwotę – jak na polskie warunki – 40 milionów złotych.
Gigant polskiej sceny startupowej
Po dwóch latach od przejęcia przez Mariusza Gralewskiego portalu ZnanyLekarz.pl, firma uzyskała 3 miliony złotych na rozwój. Prezes, a zarazem założyciel m.in. GoldenLine'a, intensywnie pracował z zespołem, doprowadzając w 2014 r. do kolejnej rundy inwestycyjnej – tym razem trzykrotnie większej.
Taka kwota sprawiła, że serwis wystrzelił nie tylko w Polsce, ale w kolejnych krajach: Europy, Ameryki Południowej i Azji. Każdego miesiąca DocPlanner pośredniczy w umawianiu 100 tysięcy wizyt z lekarzami, których obecnie w bazie znajduje się ponad 1,4 miliona.
To bardzo dobre wyniki, ale jak zapewnia Gralewski, portal ma ambicje stworzenie czołowej platformy do umawiania wizyt lekarskich nie tylko na rynkach, na których już działa, ale – na całym świecie.
Mając dosyć mocne oparcie w liczbach, zaledwie miesiąc temu portal uzyskał blisko 40 milionów złotych, na które złożył się głównie Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR) i Łukasz Gadowski, mający za sobą 18 różnych inwestycji w 16 startupów, w tym w Delivery Hero (operującego w 34 krajach), Fabrice Grinda, założyciel OLX i jeden z wczesnych inwestorów Airbnb oraz Ubera, oraz trzy fundusze, które wspierały firmę w dwóch poprzednich rundach: Point Nine Capital, Piton Capital i RTAventures.
Środki te mają posłużyć do zatrudnienia kolejnych osób (w tej chwili zespół liczy ponad 100 osób) oraz otwarcia portalu na dwóch kolejnych rynkach, jeszcze przed końcem 2015 r.
Recepta na sukces?
Case DocPlannera byłby z pewnością długą lekturą. Prócz świetnie zrealizowanego produktu jednak, firma prowadzi bardzo precyzyjne działania marketingowe, gdzie obok tradycyjnych metod reklamowych, funkcjonują te mniej oczywiste.
– W firmie pracuje 11-osobowy zespół, którego głównym zadaniem jest planowanie i wdrażanie kolejnych strategii, mających na celu zwiększanie liczby użytkowników i umawianych wizyt – wyjaśnia Michał Pękała, VP of Growth, a innymi słowy: szef działu odpowiedzialnego za wzrost serwisu.
– To, co robimy, może być nazywane "przyspieszaniem wzrostu", bo staramy się myśleć o marketingu nie tylko w kategoriach pokazywania się w sieci czy w tradycyjnych mediach, ale także doświadczeń użytkownika z naszym serwisem – tłumaczy Pękała.
Jak dodaje, w jego zespole pracują zarówno specjaliści od reklamy online i offline, project managerowie, analitycy danych, osoby, które dbają o jakość tych danych oraz kilkuosobowy zespół SEO. – Ten ostatni pełni tak istotną dla nas funkcję, że niedawno wydzielił się z naszego działu jako osobny byt – zaznacza Pękała.
Jego zdaniem, growth hacking to nic innego, jak połączenie marketingu dobrze mierzonego z kreatywnym wykorzystaniem zdobywanych danych. Pękała przytacza przykład testowania strony głównej poprzez wprowadzanie dwóch wersji tekstu zachęcającego do skorzystania z serwisu.
Po interpretacji danych okazało się, że zmiana zaledwie jednego zdania doprowadziła do zwiększenia – w skali miesiąca – liczby umawianych wizyt o kilka tysięcy!
Hacking to zwiększanie wygody
Pękała dzieli działania marketingowe portalu na te, które polegają na przykład na ciągłym poprawianiu widoczności serwisu w wyszukiwarce czy optymalizacji kampanii reklamowych na Facebooku – wszystko po to, by docierać do osób chcących umówić się z lekarzem. Choć to na tych ostatnich opiera się model biznesowy (mają oni możliwość udostępnienia swojego kalendarza wizyt za opłatą), to właśnie ilość użytkowników sprawia, że lekarzom opłaca się pojawić w serwisie.
Za jeden z ostatnich przykładów nietypowego działania marketingowego, Pękała podaje możliwość umieszczania przez kliniki i przychodnie na swoich stronach kalendarza znanego z DocPlannera. W ten sposób portal zyskuje widoczność, trafia do pacjentów, którzy – by umówić wizytę – wchodzą bezpośrednio na stronę swojej lecznicy, a także rozwiązuje problem przychodni, dla których system rezerwacyjny może być za drogi lub trudny w obsłudze.
– Nie chcę tworzyć osobnych bytów, bo dla wielu growth hacking to stare metody w nowym opakowaniu. Ale warto zaznaczyć, że marketing w świecie biznesów internetowych daje ogromną przewagę nad tradycyjnymi, off-line'owymi metodami: jest precyzyjnie mierzalny. To, jakie wnioski wyciąga się z danych, decyduje o tym, jak szybko rozrasta się firma – podsumowuje Pękała.
Na bieżąco badamy, jak użytkownicy korzystają z naszej strony: gdzie wszystko idzie dobrze, a które elementy serwisu nie są dla nich jasne. Dzięki temu możemy poprawić User Experience, czyli usunąć bariery spod nóg osób chcących umówić się do lekarza. Staramy się też dotrzeć do nich w różnych nieoczywistych zakątkach internetu, gdzie mogą szukać informacji o dobrych lekarzach. Dzięki wnioskom, które z tego płyną, zamiast wydawać pieniądze na długopisy z logo Znanego Lekarza czy inne niemożliwe do zmierzenia rzeczy, możemy bardzo precyzyjnie określać budżet reklamowy i maksymalizować te rozwiązania, które przynoszą największy ruch.