Firmy z poniższego zestawienia kierowane są przez Polaków lub osoby o polskim pochodzeniu, ale nadwiślański rynek jest dla nich zaledwie poligonem. Z pewnością prezentowane tutaj krajowe "superprodukcje" są nie do odróżnienia od swoich światowych rywali!
Na brytyjskich portalach branżowych w tym tygodniu króluje news dotyczący sporej inwestycji - ponad 20 milionów dolarów - w jeden z najgłośniejszych startupów z kwaterą główną na Wyspach - Azimo.
Mało kto jednak wie, że wśród czwórki założycieli dwójka to Polacy: Marta Krupińska jest general managerem, zaś Marek Wawro pełni funkcję CTO. Zresztą, całe zaplecze technologiczne firmy znajduje się w Krakowie.
Azimo zajmuje się tanim i szybkim transferem pieniędzy między krajami, oferując konkurencyjne stawki wobec swojego głównego rywala - Western Union. Po zakończonej 15 czerwca trzeciej rundzie finansowania spółka wyceniana jest na 100 milionów dolarów.
Firma zamierza wykorzystać fundusze na wzrost nie tylko w Europie, ale także w Ameryce Północnej i Azji. Iyad Omari, szef funduszu Frog Capital, który prowadził rundę inwestycyjną, podkreśla, że globalny rynek transferowy wart jest 500 miliardów dolarów i błyskawicznie przenosi się do sieci. - Rozwój mobilnie natywnych rozwiązań w stylu Azimo tylko wzmacnia ten trend - podkreślał.
Duńska firma wyceniana na ponad 740 milionów euro działa na europejskich rynkach od ponad 10 lat. Pod koniec 2013 r. Klarna przejęła swojego głównego rywala z Niemiec Sofort za blisko 150 milionów euro i od tamtego czasu błyskawicznie zdobywa kolejne rynki.
Założyciele Klarny zastanawiali się, dlaczego, spośród transakcji internetowych, które nie doszły ostatecznie do skutku, najwięcej z nich kończy się tuż przed dokonaniem przelewu za towar. Doszli do wniosku, że wiąże się to z wieloma prozaicznymi problemami, jak brak karty kredytowej pod ręką czy brak funduszy akurat w chwili zakupu.
Sebastian Siemiątkowski, syn polskich emigrantów, wpadł na rozwiązanie tego kłopotu podczas pracy w sztokholmskiej firmie windykacyjnej. Wraz ze znajomymi ze studiów - Niklasem Adalberthem i Victorem Jacobsonem - postanowili założyć spółkę. Ich pomysł był prosty: umożliwić dokonywanie transakcji, ale z odroczonym do 14 dni terminem płatności.
Zakupu dokonuje się nie poprzez kartę kredytową, a poprzez narodowy numer identyfikacyjny (skandynawski odpowiednik PESEL-u), a towar dostarczany jest tylko pod adres podpięty do dokumentu tożsamości. Fakturę można także dostać na telefon lub do skrzynki mailowej, a Klarna bierze na siebie ryzyko braku czy opóźnień w płatnościach - płaci sprzedawcy ze swoich środków. Model biznesowy opiera się na abonamencie od firm, które udostępniają taką opcję płatności, jak i na drobnych prowizjach od klientów.
Z rozwiązań spółki korzysta każdego roku 35 milionów klientów i ponad 50 tysięcy sklepów. Klarna zatrudnia ponad 850 osób i stymulowana jest pieniędzmi m.in. od Sequoia Capital (wspierali Yahoo, Google czy PayPala).
Firma była od początku budowana równolegle w Polsce i USA. Ma pięciu założycieli: Agata Mazur, Uzi Shmilovici, Bart Kiszala, Paweł Niznik i Tal Tsfany, a centrum dowodzenia znajduje się w samym sercu Doliny Krzemowej. Najogólniej mówiąc, firma tworzy oprogramowanie do zarządzania przedsiębiorstwem (Customer Relationship Management), a w zeszłym roku liczba płacących klientów przekroczyła 5500.
- Base zaczynaliśmy budować “po godzinach”, więc w pewnym sensie sami byliśmy swoimi inwestorami na początku. Pierwsi tzw. “instytucjonalni" inwestorzy w Base to OCA Ventures, I2A Fund i grono aniołów biznesu, których poznaliśmy na lokalnych wydarzeniach dla startupów - tłumaczył w rozmowie Niznik.
- Do grona naszych inwestorów bardzo szybko dołączyły fundusze Index Ventures (inwestor w takich firmach jak Facebook, Dropbox, Skype, BlaBlaCar, MySQL, Nginx, SoundCloud) Social Capital (Yammer, Box) oraz RRE Ventures (BuzzFeed, Palantir). W sumie uzyskaliśmy 22.9 milionów dolarów finansowania - podkreśla.
Choć na rynku CRM funkcjonuje - i to od dłuższego czasu - szereg podobnych firm (SAP, Salesforce czy Microsoft Dynamics), twórcy BASE postawili na uproszczenie obsługi i możliwość pracy w programie z poziomu urządzeń mobilnych. Ich aplikacja była pierwszą tego typu stworzoną z myślą o urządzeniach Android i jedną z pierwszych w sklepie Apple oraz Windows.
Startup nazywany "polskim produktem eksportowym" należy do ścisłej czołówki jeśli chodzi o liczby; firma przed kilkoma miesiącami przekroczyła próg 40 milionów unikalnych użytkowników z 35 krajów świata, stając się graczem o prawdziwie globalnych ambicjach.
W Polsce portal funkcjonuje pod nazwą Zadane.pl (zresztą w większości krajów na swoją zlokalizowaną nazwę) i oferuje błyskawiczną pomoc w pracach domowych; uczniowie mogą zadawać pytania, a inni udzielają im odpowiedzi. Motywowani elementami grywalizacji, uczniowie odpowiadają w ciągu kilkudziesięciu sekund, a nad zawartością merytoryczną czuwa kilkuset moderatorów.
W 2014 roku Brainly zdobyło drugą największą, po wspomnianym już Base, inwestycję w Polsce – kwota opiewała na 9 milionów dolarów. Pieniądze napłynęły z funduszy General Catalyst Partners oraz Runa Capital, Learn Capital i Point Nine, które wcześniej wspierały m.in. Airbnb czy Snapchata.
Brainly swoje biura prowadzi w Krakowie, Nowym Jorku i Berlinie. Największe rynki to m.in. Polska, Rosja, Brazylia i Indonezja. Proces uruchamiania kolejnych wersji językowych nie jest jednak taki prosty. Należy zbadać rynek, potencjał wzrostu, działanie portalu dostosować do systemu edukacyjnego. Do tego dochodzi przetłumaczenie portalu i zatrudnienie tzw. Country Managera, który odpowiada za daną wersję.
– W zeszłym roku prowadziliśmy spory projekt, gdy uruchamialiśmy kilka wersji językowych na raz, w tym rumuńską, indonezyjską i amerykańską – tłumaczył w jednej z rozmów https://natemat.pl/136001,brainly-startup-ktory-udowadnia-ze-polacy-potrafia-przegonic-reszte-swiata Jakub Piwnik, który do firmy trafił w 2012 roku. Najpierw pracował w dziale sprzedaży, wkrótce jednak wskoczył w PR-owe tory i był współodpowiedzialny za wprowadzanie produktu do USA.
Aby jednak Brainly nie było tylko wydmuszkowatą kalką polskiej czy angielskiej wersji portalu, do zarządzania każdym rynkiem zatrudniana jest osoba pochodząca z danego kraju bądź dobrze znająca jego system edukacyjny. W krakowskim biurze firmy, w jednym dziale, siedzą więc obywatele Indonezji, Turcji, Ukrainy, Meksyku czy Brazylii. – Praktycznie każda wersja językowa ma swojego managera – mówi Jakub.
- Kiedy zakładaliśmy ze wspólnikiem Estimote, od razu przyjęliśmy, że nasz produkt będzie dla odbiorcy globalnego. Wiedzieliśmy, że Polska nie może być rynkiem docelowym, a to z bardzo błahego powodu: w Polsce nie ma i nie było w czasie, gdy zakładaliśmy firmę, dostatecznie dużej penetracji smartfonów - wyjaśnia jeden z szefów firmy, Jakub Krzych. - Istotą interakcji między rozmieszczonymi w terenie urządzeniami a ludźmi jest potężny komputer, który każdy ma w kieszeni - podkreśla.
O Estimote mówiło się, że to jeden z najgorętszych startupów w Dolinie Krzemowej. Firmie udało się przejść przez kilkutygodniowy program akceleracyjny najbardziej prestiżowego programu, Y Combinator, co otworzyło drzwi do mediów i inwestorów. Startup rozkręcili Jakub Krzych i Łukasz Kostka, a wkrótce dołączył do nich Steve Cheney, który odpowiada dziś za prowadzenie oddziału w Nowym Jorku. Tam firma koncentruje swoje zasoby marketingowe, w Dolinie Krzemowej dba o kontakty i networking, zaś w Krakowie tworzy back-office z zespołem programistów.
Cały pomysł zasadza się na wykorzystaniu technologii beacon. Choć dziś to temat bardzo popularny, a rynek w ciągu zaledwie dwóch lat (od wprowadzenia odbiorników iBeacon w iPhone'ach) obrodził w mnóstwo podobnych firm, Estimote był pierwszym startupem na świecie, który zaproponował kompletny pomysł na zagospodarowanie tej innowacji.
Portal do umawiania wizyt u lekarza, działający w 25 krajach pod marką DocPlanner, to jeden z największych portali z korzeniami w Polsce. Korzysta z niego każdego miesiąca 7 mln osób, które może wybierać z bazy lekarzy przekraczającej 1,4 mln specjalistów. Po przeprowadzonej niedawno trzeciej turze finansowania, firma zyskała łącznie ponad 52 miliony złotych na rozwój.
W 2010 roku serwis ZnanyLekarz.pl został przejęty za kilkaset tysięcy złotych przez Mariusza Gralewskiego, zaangażowanego wcześniej w inne projekty, które odniosły spektakularne sukcesy (był założycielem i prezesem Goldeline.pl, doradzał i inwestował także w amerykański TypeForm.com). Nowy nabytek został szybko przygotowany do międzynarodowej ekspansji i w ciągu dwóch lat zdobył pierwszą rundę finansowania (3 miliony złotych). Minęły kolejne dwa lata i grupa DocPlanner zgarnęła 9 milionów złotych, a przed kilkoma dniami zamknęła trzecią rundę opiewającą na przeszło 40 milionów złotych.
Najpopularniejsze rynki, prócz Polski, to Czechy, Francja, Indie, Indonezja, Meksyk, Niemcy, Peru czy Rosja, a także Turcja. Każdego miesiąca DocPlanner pośredniczy w umawianiu 100 tysięcy wizyt z lekarzami. Do tej pory nad rozwojem portalu pracowało ponad 100 osób, ale zastrzyk gotówki po ostatniej rundzie finansowania ma umożliwić dalszy wzrost zatrudnienia oraz wejście na kolejne rynki.
Owszem, zaczęliśmy budować produkt w Polsce, prowadzić testy, zyskaliśmy tu kilku klientów, ale zdaliśmy sobie sprawę, że potrzebujemy bardziej zaawansowanego rynku, jeśli chodzi o technologie mobilne i dla nas naturalnym kierunkiem były Stany Zjednoczone.
Mariusz Gralewski, CEO DocPlanner
Od momentu założenia grupy DocPlanner naszym celem jest stworzenie czołowej platformy do umawiania wizyt lekarskich, najpierw w Europie, a potem na świecie. Finansowanie umożliwi nam osiągnięcie tego celu. Dzięki tej rundzie mocno powiększymy zespół, zatrudnimy kilku doświadczonych managerów, jeszcze bardziej poprawimy nasz produkt i zmonetyzujemy dwa nowe rynki jeszcze w 2015.