Singapur bardzo szybko się rozwinął, ale eksperci z kraju mówią, że nie mają w naturze przedsiębiorczości.
Singapur bardzo szybko się rozwinął, ale eksperci z kraju mówią, że nie mają w naturze przedsiębiorczości. Fot. Leonid Yaitskiy / CC BY-SA 2.0 / bit.ly/1GYYNkN

Coraz częściej przedsiębiorcy z całego świata wylatują do Singapuru, by brać udział w programach akceleracyjnych. To państwo, co prawda, od lat cieszy się popularnością wśród ludzi biznesu, a jak się teraz okazuje - potrafi skutecznie przyciągać do siebie także startupy.

REKLAMA
– Mówiąc szczerze, nie ma jednej ekonomicznej teorii, która mogłaby samodzielnie wyjaśniać sukces Singapuru. Ekonomia kraju łączy w sobie ekstremalne elementy zarówno kapitalizmu, jak i socjalizmu. Wszystkie teorie są równie ważne; rzeczywistość jest złożona – pisał na łamach „Huffington Post” Ha-Joon Chang, ekonomista wykładający na Uniwersytecie w Cambridge.
Singapur znajduje się w czołówce najbogatszych, azjatyckich państw. By zachować wysoką przedsiębiorczość tamtejszy rząd i organizacje wprowadziły wiele regulacji, które ułatwiać mają powstawanie nowych firm i zachęcać ludzi do ich zakładania.
Dofinansowanie od państwa
Jednym z podstawowych narzędzi jest państwowe dofinansowanie do każdej zebranej inwestycji venture capital. Przedsiębiorstwa, które prowadzą działalność w Singapurze, mogą liczyć na dodatkowe 85 tysięcy dolarów od rządowych agencji za każde 15 tysięcy, które otrzymają od firm venture capital.
Liz Gannes, Re/Code

Przez ostatnie pięć lat, singapurska Narodowa Fundacja Badań wpompowała w ten sposób 167 milionów dolarów w startupy będące we wczesnej fazie, takie jak TreeBox (bezpieczeństwo mobilne) czy iCarsClub (dzielenie się pojazdami). A to tylko najbardziej bezpośredni i łatwy do zauważenia przykład tego, jak rząd stara się wspierać powstającą scenę technologiczną. Inne agencje zajmują się na przykład finansowaniem klastra startupów, w którym przestrzeń biurowa kosztować ma miesięcznie około 15 dolarów za metr kwadratowy.
Czytaj więcej

Blk71, bo tak nazywa się wspomniany klaster, zajmuje już trzy budynki, w których mieści się 250 firm. Cztery lata temu był zwykłym, niskim biurowcem.
Tek Seng Low, prezes singapurskiej Narodowej Fundacji Badań powiedział w rozmowie z Liz Gannes, że Singapur podglądał Izrael szukając sposobów na krzewienie przedsiębiorczości, a także przekształcanie wyników badań naukowych na biznes. – Przedsiębiorczość nie jest dla nas czymś naturalnym. Moja generacja to profesjonalnie ukształtowani ludzie, którzy boją się ryzyka, a młodzi są naiwni. Ekosystem nie uczy ich tego, jak się poruszać, jak adaptować, ponieważ Singapur to mały rynek – powiedział 60-letni prezes, cytowany przez Liz Gannes z Re/Code.
Singapur to także miejsce ścisłych regulacji społecznych: kary dla homoseksualistów, ograniczenia wolności słowa, zakaz importowania i spożywania gumy do żucia, ale także wysokie dodatki socjalne za każde urodzone dziecko. Odpowiedzią na wysokie podatki dla posiadaczy samochodów jest z kolei wspomniany wcześniej iCarsClub, czyli serwis do dzielenia się pojazdami. Startupy odpowiadają na potrzeby społeczeństwa.
Startupy powstałe w Singapurze zazwyczaj myślą od razu o globalnej ekspansji, bo sam kraj jest za małym rynkiem. Z kolei biznesowe ułatwienia przyciągają firmy z całej południowo-wschodniej Azji właśnie do Singapuru.
Studenci za granicą
Przykładem innego programu wspierającego startupy w kraju jest rozwiązanie Narodowego Uniwersytetu Singapuru. – Studenci uniwersytu wysyłani są na roczne praktyki do miejsc takich jak Dolina Krzemowa, Stockholm, Tel-Awiw czy Pekin – pisała Gannes w innym z artykułów. Takie osoby mają być świetnie przygotowane do zostania przedsiębiorcami. By ukończyć studia, muszą wrócić do kraju. I to właśnie w Singapurze założą pewnie swoją firmę.
200 studentów rocznie bierze udział w programie NUS Overseas Colleges. Z 1700 uczestników powstało na razie około 200 startupów, ale będzie ich więcej. – Sukcesami programu są na przykład: startup dotyczący bezpieczeństwa mobilnego tenCube, który został kupiony w 2010 roku przez McAfee, a także Zopim, startup dotyczący czatów na żywo, kupiony przez Zendesk za 30 milionów w 2014 roku – pisze Gannes. Jak widać, zachęty się po prostu opłacają.

Napisz do autora: adam.turek@innpoland.pl