Pierwszy z nich jest ojcem najszybszego śmigłowca na świecie i bojowego Tigera. Dzisiaj jest wiceprezesem jednego z największych lotniczych koncernów. Drugi wymyślił, opracował i sprzedawał sprzęt o który marzyli nawet szpiedzy. Dzisiaj syn prowadzi dalej biznes a majątek wyceniony jest na 200 mln dolarów. Historia życia trzeciego, jest niczym film szpiegowski. Walczy we wrześniu 1939 pod Kockiem, potem skazany na osiem lat katorgi w Kołymie. Kończy jako szef projektu pracującego nad głowicami rakiet. To on stworzył głowicę Patriot MIM-104 w Centrum Badań Obronnych Armii USA.
Od pierwszego wrażenia budzi sympatię. Szczupły, wręcz drobny z włosem przykrytym siwizną w okularach z błądzącym wiecznie gdzieś na twarzy uśmiechem. Nic dziwnego, że współpracownicy w firmie, nadali mu już wiele lat temu przezwisko – profesor. Jego kariera przypomina amerykański scenariusz filmowy. W firmie Airbus przeszedł wszystkie szczeble. Od stażysty do wiceprezesa. Na stałe mieszka w Marsylii. W Polsce bywa niemal każdego roku, na targach broni w Kielcach.
Od Algieru do szefa Airbusa
Jego świat to śmigłowce i wszystko co wiąże się z innowacyjnymi technologiami. Tomasz Krysiński pracuje nad nimi od 30 lat. Był studentem trzeciego roku politechniki, kiedy stan wojenny zastał go w Algierze, gdzie jego ojciec przebywał na kontrakcie. Matka przesłała list, żeby nie wracał. Początkowo chciał wyjechać do Kanady albo Stanów Zjednoczonych. Brakowało jednak pieniędzy. Ostatecznie wybrał Francję. Na egzaminie z angielskiego był prawdziwym orłem. Francuzi nie kochali w tamtych czasach specjalnie Anglików i dlatego znajomości tego języka nie była popularna wśród mieszkańców przyszłych studentów - mówił Krysiński w jednym z wywiadów do gazeta.pl.
Dużo gorzej poszło z językiem francuskim. – Nie rozumiałem nawet treści pytania. Profesor popatrzył na pustą kartkę, wziął ją do ręki i odłożył na bok. "Porozmawiajmy o demokracji w Polsce" - powiedział – Może dlatego, że języka uczył go wcześniej kolega Algierczyk…Potem było już z górki.
Egzaminy z materiałoznawstwa, matematyki wszystko poszło jak z płatka, dzięki wiedzy wyniesionej z Politechniki Łódzkiej. Tak został studentem Ecole Nationale Supérieure d'Arts et Métiers. Potem szlifował wiedzę o silnikach na Ecole Nationale Supérieure des Pétroles et des Moteurs .
Pierwsza miłość i Airbus
Trochę przez przypadek z firmy produkującej turbiny do łodzi, trafił do obecnego Airbus Helicopters. Po drodze była prawdziwa miłość, marsylskie plaże nocą i w końcu ślub. W firmie nowego stażystę zauważono szybko. Przychodził bladym świtem, wychodził nocą. – W 1986 roku, kiedy przyjmowali mnie do pracy, powiedzieli: Kiedyś twoja znajomość Wschodu bardzo się nam przyda – mówił w wywiadzie dla Dziennika Łódzkiego.
– Pracowałem najpierw jako stażysta przy aerodynamice. Na początku dziwnie na mnie patrzyli. Robiłem błędy ortograficzne. Ale jak przylecieli na rozmowy Amerykanie, okazało się, że jestem jedynym w fabryce, który potrafi po angielsku wytłumaczyć, jak działa helikopter – wspomina.
Najszybszy na świecie
Z czasem zdobył zaufanie szefów. Stał się wyrocznią w sprawie dynami śmigłowców. To jego dzieckiem jest bojowy Tiger, stworzony przez niego od pomysłu do ostatniej śrubki. Potem był najszybszy na świecie X3. Tłumaczy, że zwykły śmigłowiec może zawisnąć w powietrzu dzięki wirnikom. Jednocześnie ograniczają one prędkość.
Śmigłowiec hybrydowy jest zbudowany inaczej. - Dodatkowe śmigła sprawiają, że maszyna ma mniejszy opór aerodynamiczny, pozwala to bardzo przyspieszyć lot do przodu – Dodaje, że maszyna jest również ekonomiczna, zużywa mniej paliwa. Co ciekawe prace nad nią sprowadziły go na macierzystą uczelnię w Łodzi. Przekonał go do tego ojciec, który był dyrektorem Instytutu Maszyn Przepływowych.
Niedawno Airbus poinformował, że rozpoczyna prace koncepcyjne nad supernowoczesnym ciężkim śmigłowcem, oznaczonym jako X6. Będą w nich uczestniczyć inżynierowie i naukowcy z Polski. I nie ma co się dziwić, że ich biuro konstrukcyjne Airbusa powstało w Łodzi. W końcu prezes Airbus Helicopters tu studiował.
Od Zaleszczyk do Szwajcarii
Kiedy wybuchała wojna w 1939, jego ojciec jako oficer służby czynnej dostał rozkaz ewakuacji. Przez Zaleszczyki, Rumunię i Węgry dotarli cała rodziną do Francji. Tu też jednak szybko pojawili się Niemcy i Kudelscy wylądowali w Szwajcarii. Za swoje zasługi oboje rodzice Kudelskiego uhonorowani zostali francuskim Krzyżem Wojennym. W Szwajcarii młody Stefan Kudelski idzie do École Florimont w Genewie. Już tutaj wykazuje zainteresowania techniczne.
Buduje własne laboratorium, w którym zajmuje się m.in. urządzeniami do ekstrakcji pyłów z powietrza przy użyciu generatora wysokiej częstotliwości lub do mierzenia dokładności zegarów przy użyciu generatorów kwarcowych – kilka z nich Kudelski opatentuje, choć nie zostają komercyjnie wdrożone. Potem są studia nad inżynierią fizyczną na Politechnice Federalnej w Lozannie.
Nagra
Jego najsłynniejszy wynalazek o którym śnili nawet szpiedzy, nie powstaje jednak w laboratorium na uczelni, ale w domu. Chodzi o magnetofon Nagra. W 1952 roku, dostaje za niego pierwszą nagrodę na wystawie The First International Amateur Recording Contest w Lozannie. Z roku na rok udoskonala go, pracując w swoim domowym laboratorium. Magnetofon okazuje się błyskawicznie hitem. Wersja Nagra III z roku 1957 stała się w latach sześćdziesiątych technologiczną rewelacją.
– Początkowo chodził mi po głowie pomysł, by użyć taśmy magnetycznej, którą zobaczyłem w dawnych magnetofonach wojskowych, jako pamięci do sterowania maszyn, obrabiarek. Postanowiłem się tym zająć. Byłem jeszcze studentem. Musiałem w tym celu zaznajomić się z techniką nagrywania. Szukałem patentu na obrabiarki, a skonstruowałem urządzenie do nagrywania. Zrobiłem tak mały aparat, że zachwycone nim rozgłośnie radiowe zaczęły mnie prosić, bym zaczął produkcję – mówi w archiwalnym wywiadzie dla Polskiego Radia Kudelski.
Magnetofon dla szpiegów
Dzięki jakości wykonania i niezawodności Nagra podbiła rynek i wkrótce był to podstawowy typ magnetofonu używany przez reporterów radiowych, telewizyjnych i przez studia filmowe na całym świecie. Odmianę tego magnetofonu, pokochali również szpiedzy. Był łatwy, wygodny w obsłudze i co najważniejsze zapewniał stosunkowo długi czas nagrania.– Warto wiedzieć, że nazwa „Nagra”, którą dał swoim magnetofonom, pochodzi od słowa „nagrać”. To był niewielki – jedna trzecia strony formatu A4 – magnetofon szpulowy. Taśma była dość cienka, ale wystarczała na trzy, cztery godziny nagrania. Sprzęt nie był lekki, ale wchodził do wewnętrznej kieszeni marynarki. Oczywiście w lecie, pod lnianą marynarką, raczej nie dało się go nosić, bo odkształcenie materiału było zbyt widoczne. Można go więc było wsadzić do tylnej kieszeni spodni albo przykleić taśmą do ciała. Kabel z mikrofonem wyprowadzało się przez rękaw lub pod klapę marynarki. Wystarczało, mikrofony były bardzo czułe – opowiada polski szpieg Aleksander Makowski w swojej książce "Zawód – Szpieg".
To ten magnetofon utrwalił słowa Neila Armstronga, 20 lipca 1969 roku, gdy schodził po cienkiej drabince na powierzchnię księżyca - Jest to mały krok dla człowieka, ale wielki krok dla ludzkości – To te magnetofony używane były przez amerykańskich prezydentów w Białym Domu.
Rodzinny interes
Kudelski otrzymał za niego cztery nagrody amerykańskiej Akademii Filmowej – dwie nagrody naukowo-techniczne (1965, 1977) oraz dwie statuetki Oscara[2] (Nagrodę za Zasługi – Award of Merit w 1978 i honorową nagrodę Gordona E. Sawyera w 1990), ponadto dwie nagrody przemysłu rozrywkowego Emmy i wiele innych. Również Politechnika Federalna w Lozannie, alma mater Kudelskiego, wyróżniła go przyznając mu doktorat honoris causa. W 2008 roku na Festiwalu Filmu Polskiego w Ameryce, podczas którego wyróżniani są za swoje osiągnięcia Polacy i osoby pochodzenia polskiego, Kudelski otrzymał nagrodę Skrzydła.
Firma działa do dzisiaj produkuje m.in. najwyższej klasy rejestratory dźwięku, dekodery telewizji cyfrowej (w branży tej firmy Kudelskiego mają 40 proc udział w rynku), wzmacniacze elektroakustyczne, urządzenia elektroniczne klasy zarówno profesjonalnej, jak i najwyższej hi-fi oraz urządzenia taryfikujące do parkingów. Firmą zarządza od 1991 najstarszy syn Stefana Kudelskiego – Andrzej. Majątek rodziny Kudelskich szacowany jest na 200 mln USD.
Rakiety i głowice
Jego życiorysem można obdzielić kilka filmów fabularnych i kilkanaście książek sensacyjnych. Urodził się w Łodzi. We wrześniu walczy pod Kockiem. Aresztowany przez NKWD trafia na Kołymę. Sowieci skazują go na osiem lat pobytu w łagrze. Gnije po pas w błocie, szuka złota pod czujnym okiem strażników NKWD. Dwukrotnie próbuje ucieczki. Łapią go. Ratuje mu życie armia Andersa, do której zresztą wstępuje.
Potem szlak wojskowy wiedzie go pod Monte Cassino. Zdemobilizowany porucznik trafia do Londynu. Nie jest tu mile widziany. Zmieniła się polityka niedawnych sojuszników. Zamiata ulice. W końcu ma tego dosyć. Wyjeżdża do USA, gdzie wstępuje na Stevens Instytute of Technology. Jest 1960 r. - Zdzisław Starostecki trafia do Centrum Badań Obronnych US Army.
Polski szpieg?
Tutaj Starostecki zostaje szefem zespołu pracującego nad głowicami do zestawu Patriot MIM-104. To system, którego zadaniem jest zapewnienie ochrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Przeznaczony do zwalczania załogowych i bezzałogowych statków powietrznych, w tym samolotów i helikopterów. W ograniczonym zakresie służy także do zwalczania taktycznych pocisków balistycznych krótkiego i średniego zasięgu.
Jednak w USA wybucha afera związana z PRL–skim szpiegiem Marianem Zacharskim, który miał wykraść informacje o Patriocie. To nie jest prawdą. Kradnie go Zdzisław Przechodzeń. Ale Starostecki wpada w obroty amerykańskiej służby bezpieczeństwa. Agenci początkowo podejrzewają o kradzież właśnie jego. Z czasem wycofują się jednak z zarzutów. Polski naukowiec prowadzi dalej swoje prace. Ma też zajęcia po godzinach.
Opiekuje się na Florydzie pułkownikiem Ryszardem Kuklińskim, który jest aż do czasu śmierci ściśle strzeżony przez amerykańskich agentów. 11 listopada 1989 prezydent wręcza Zdzisławowi Julianowi Starosteckiemu nominację generalską. Zasłużony dla nauki, umiera 31 grudnia 2010 roku w Sarasocie.