Uber ma poważne kłopoty, szefowie na Europę trafili niedawno do aresztu, w Kalifornii firma została ukarana grzywną w wysokości 7,3 mld dolarów, a w Polsce, szykuje się prawo, które utrudni jej działalność. Z resztą na naszym rynku rośnie mu konkurencja, która przynajmniej pod kilkoma względami może być lepsza.
Lynk to młody startup, bo oficjalnie wystartował 11 czerwca tego roku podczas Infoshare w Gdańsku. Firma oferuje usługi transportowe łącząc profesjonalnych kierowców z pasażerami. Na początek w samym Trójmieście. Każdy użytkownik zakłada profil w serwisie transakcyjnym Lynk i pobiera bezpłatną aplikację. Zamawianie kierowcy odbywa się poprzez określenie lokalizacji oraz wskazania miejsca docelowego. Aplikacja wylicza koszt przejazdu na podstawie mapy i warunków drogowych w czasie rzeczywistym. Kwota za przejazd zostanie pobrana ze środków, zgromadzonych na koncie Lynk, które użytkownik zasila za pomocą przelewu. Po zakończonym kursie faktura vat jest automatycznie generowana i udostępniana na koncie użytkownika.
Brzmi znajomo, prawda? Jednak podstawowa rzecz, która odróżnia Lynk od Ubera, czy innych podobnych podmiotów, to fakt, że zaproponowana cena jest gwarantowana. Klient nie zapłaci więcej, bo „wie pan, korki były”.
– Dostrzegliśmy, że dla klientów korzystających z usług transportowych bardzo ważna jest gwarancja ceny. Nasza aplikacja umożliwia poznanie dokładnej opłaty za przejazd jeszcze przed rozpoczęciem podróży – podkreśla Anna Krużycka, przedstawicielka Lynk.
Krużycka dodaje, że decydując się na podróż samolotem, statkiem, autokarem czy pociągiem dokładnie wiemy, jaka będzie cena. Taksówka to jedyny środek transportu na świecie, w przypadku, którego rozpoczynając podróż nie mamy pojęcia, ile zapłacimy.
– To tak, jakby wsiąść do samolotu z Gdańska do Londynu i dopiero po wylądowaniu dowiedzieć się, jaka jest opłata. Obecne rozwiązania IT umożliwiają przygotowanie dokładnych kalkulacji i my w swojej usłudze proponujemy je naszym klientom – tłumaczy przedstawicielka startupu.
Firma na początek oferuje swoje usługi w Trójmieście, którego łączna liczba mieszkańców daje aglomeracji trzecie miejsce w Polsce pod względem ludności. To spory rynek, ale także spore wyzwanie. Zwłaszcza, że raptem dwa tygodnie po ich oficjalnym starcie amerykański gigant ogłosił, że wchodzi do Gdańska. Czemu mieszkańcy Trójmiasta mieliby wybrać polską firmę nad popularnym, aczkolwiek kontrowersyjnym przewoźnikiem?
– Aplikacje podobne do LYNK istnieją na rynku od jakiegoś czasu w USA oraz krajach Europy Zachodniej, jednak żadna z nich nie daje gwarancji ceny przejazdu, jedynie szacowany koszt. Dodatkowo nasze auta są nowe, nieoznakowane, co daje poczucie jazdy z prywatnym kierowcą – przekonuje Krużycka.
Do tego pasażer korzystający z usług Lynk nie płaci za tzw. „trzaśnięcie drzwiami”, co przy krótkich trasach stanowi często połowę, jeśli nie więcej, ceny za przejazd.
Czy nie boją się ustawy?
Wspomnieliśmy na początku, że w Polsce wejdą nowe przepisy. Posłowie szykują zmianę przepisów ustawy drogowej, która uderzy w Ubera i podobne spółki. Zgodniej z jej założeniami kierowcy współpracujący z takimi podmiotami musieliby posiadać licencję taksówkarską i do tego prowadzić działalność gospodarczą. Sam Uber musiałby też mieć siedzibę w Polsce, po to by płacił podatki w kraju. Obecnie spółka ma status pośrednika, a nie przewoźnika, przez co nic z tego, co w naszym kraju zarobi nie trafia do budżetu.
Lynk wystartował nieco ponad miesiąc temu. Czy nie popełnili błędu, a nadchodząca zmiana przepisów nie będzie dla nich problemem?
Jak zapewnia CEO, Michał Marcinik, LYNK działa legalnie, dlatego projekt nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, który wymuszać będzie na kierowcach posiadanie licencji taxi, nie wpłynie na jego działanie. Firma posiada własną flotę aut, a każdy kierowca poddawany jest wnikliwej weryfikacji pod kątem niekaralności, liczby wykroczeń drogowych oraz przechodzi obowiązkowe badania lekarskie i psychologiczne.
Przedstawiciele firmy zapewniają, że posiadają wszelkie niezbędne dokumenty, licencje, ubezpieczenia. W swojej ofercie mają też specjalne rozwiązanie dla firm Lynk Biznes.
System oferowany przez firmę, wystawianie faktury VAT po każdym kursie, którą można pobrać z profilu użytkownika, brak konieczności posiadania kart, voucherów czy gotówki, powoduje, że nie istnieje ryzyko wykorzystywania przez pracownika służbowego przejazdu do prywatnych celów. Pracodawca może prowadzić bieżący monitoring przejazdów i rozliczeń pracowników. Do tego z pewnością wyróżnieniem jest kwestia komfortu przejazdu - nowe samochody, kierowcy eleganccy i kulturalni otwierają pasażerom drzwi. Ot mały szczegół, ale poprawia komfort podróży.
Rozwiązanie oferowane przez firmę ma być też korzystne dla kierowców szukających zatrudnienia. Poprzez fakt, że nie istnieje rozbudowany system centrali depozytorów, Lynk może zaoferować większe zarobki niż tradycyjne korporacje. Każdy kierowca ma status partnera, a na swoim profilu ma dostęp do wszystkich niezbędnych podstawowych danych takich jak przychody, koszty, zestawienie faktur, liczba kursów i klientów oraz przebyte trasy.
Napisz do autora: jakub.wolosowski@innpoland.pl
Reklama.
Michał Marcinik, CEO LYNK
Popieramy wolny rynek pod warunkiem, że konkurencja jest uczciwa. Rozumiemy też, że prawo nie nadąża za zmianami spowodowanymi rozwojem nowych technologii, nie mniej jednak chcemy udowodnić, iż można w Polsce łączyć kierowców i pasażerów za pomocą aplikacji mobilnych działając zgodnie z prawem. Poświęciliśmy sporo czasu na konsultacje modelu biznesowego z naszymi kancelariami prawnymi analizując punkt po punkcie zapisy ustaw i regulacji. Nasza firma posiada niezbędne licencje, ubezpieczenia oraz zaświadczenia uprawniające do przewozu osób.