Gdyby podzielić sumę drukowanych stron aktów prawnych przez liczbę dni w roku, okazałoby się, że codziennie powstaje ponad 70 stron nowych przepisów. Jak obliczyli badacze z firmy Grant Thornton, aby polski przedsiębiorca mógł być na bieżąco ze wszystkimi zmianami, musiałby dziennie przeznaczać na ich poznawanie prawie 4 godziny. Z roku na rok papierologii, którą mało kto ogarnia, jest coraz więcej. Dla urzędników to raj. Ciepłe posadki i haki na nieznających prawo. A na koniec roku premia za sukcesy w tropieniu „nieuczciwych” obywateli. Dla biznesu to zyski niższe o 200 mld zł.
Więcej papieru niż w Biblii
9389 stron – tyle zajęły nowe przepisy dotyczących regulacji działalności firm w Polsce – jakie wprowadzono tylko w 2014 r. W pierwszym półroczu 2015 r. z kolei życie weszło 12784 stron maszynopisu nowych aktów prawnych, czyli o 7,2 proc. więcej niż w analogicznym okresie minionego roku.
Tyle stron nie ma nawet Biblia, która w standardowej wersji zawiera około 2 tys. stron.
Przeprowadzone przez Grant Thornton badanie w ramach projektu „Barometr stabilności otoczenia prawnego w polskiej gospodarce” pokazuje, że w 2014 r. w życie weszło 2071 stron aktów prawnych dotyczących wyłącznie nowych regulacji produktowych.
Oczywiście, o ile duże korporacje mogą sobie pozwolić na wynajęcie sztabu prawników i księgowych, którzy będą to wszystko ogarniać, o tyle mali i średni przedsiębiorcy na bycie z prawem na bieżąco nie mają szans.
Podobne statystyki pokazują też badania innych instytucji. Na przykład z danych Idea Banku wynika, że osoby prowadzące własną firmę tracą dziennie na biurokrację (wypełnianie różnego rodzaju dokumentów: rachunków, faktur, deklaracji czy zestawień) - od 2 do 4 godzin czyli w sumie 1 dzień tygodniowo.
Co z tego wynika?
Jak mówią eksperci z Grant Thornton: „Jeśli brać pod uwagę państwa o względnie podobnym do Polski systemie prawnym, to okazuje się, że w naszym kraju prawo jest wyjątkowo mało stabilne. Na przykład w 2014 r. Polska przyjęła sześciokrotnie więcej aktów prawnych niż Czechy i prawie ośmiokrotnie więcej niż Słowacja”.
– Problem w tym, że w Polsce stabilność prawa rzadko uznawana jest za wartość. Wydaje się, że wśród wielu polityków i urzędników panuje przekonanie, że im więcej nowego prawa „produkują”, tym lepiej spełniają swoją rolę – mówi w komentarzu do raportu Tomasz Wróblewski z Grand Thornton.
Tymczasem według OECD polskie PKB mogłoby zwiększyć się o 14 proc. w wyniku ograniczenia biurokracji! Z kolei według Instytutu Sobieskiego biurokratyczne, nadmiarowe i nieracjonalne wymogi formalne są istotną przyczyną odrzucania wniosków o dopłaty w ramach funduszy unijnych.
Trudno jednak uznać, by rządy szły w stronę ograniczania biurokracji - nie tylko, jeśli chodzi o liczbę przepisów. Według danych z Centrum Informacji Rządu liczba urzędników samorządowych wzrosła od 158 555 osób w 1999 roku do 248 579 w 2012 r. Z kolei zatrudnienie w służbie cywilnej wzrosło ze 103 403 etatów w 2000 roku do 121 541 w 2012 r.
Największa biurokracja w UE?
Z koeli z raportu Związku Przedsiębiorców i Pracodawców z 2015 r. - „Warunki prowadzenia firm w Polsce” - rodzime biznesy borykają się z największą biurokracją w Europie.
Zmieniają się m.in. procedury sądowe, regulacje dotyczące formy prawnej prowadzenia działalności gospodarczej i nowelizacje niektórych kodeksów (1457 stron w 2014 r.). Dla porównania, przed 25 laty rocznie w życie wchodziło średnio po 668 stron nowych aktów prawnych, a 97 lat temu, gdy powstawała Polska po 123 latach zaborów, tworzyło się tylko 1681 stron aktów prawnych rocznie.
„W szczególnie trudnej sytuacji są małe i średnie firmy, które system zmusza do zatrudnienia rzeszy doradców, księgowych, pracowników administracyjnych itp. Tym samym znacznie pogarsza ich zdolności konkurencyjne oraz rozwojowe” – piszą eksperci ZPP w raporcie.
Jako największe z problemów specjaliści wskazują te związane z wypełnianiem dokumentów podatkowych, tu: w szczególności dotyczących kosztów uzyskania przychodów w CIT oraz te związane z podatkiem VAT. Niezwykle długo czeka się też w Polsce na wyrok sądu czy kopie niezbędnych do dalszych procesów dokumentów typu np. wypis z księgi wieczystej. I choć samo zakładanie firmy czy kwestie pozwoleń na budowę uległy poprawie, to w zamian za to przybyło kolejnych regulacji, które blokują lub utrudniają funkcjonowanie firm z innej strony.
Według sejmowego ISAP od 2004 r. ustawa o podatku VAT była zmieniana aż 36 razy, z czego aż 6 razy w 2013 r. Większość z tych zmian miała ogromny wpływ na działanie wszystkich przedsiębiorców (a nie jedynie wąskiej grup z wybranych branż). Od listopada 2013 r. Minister Finansów wydał około tysiąca interpretacji dotyczących VAT. W Polsce stawka VAT zależy od klasyfikacji statystycznej danego produktu lub usługi. Oznacza to, iż nowelizacje w przepisach niepodatkowych, jak chociażby zmiana PKWiU, automatycznie wpływa na zmiany w podatku VAT.
Urzędnicza zabawa w strzelanie w kolano
Zważywszy na to, że polską przedsiębiorczość w 97 proc. tworzą właśnie małe i średnie firmy, taki rozrost biurokracji trzeba uznać za strzelanie gospodarce w kolano, jeśli nie w głowę. To bowiem sektor MSP, a nie wielkie korporacje, produkuje 67 proc. polskiego PKB, tworząc miejsca pracy dla 3/4 zatrudnionych. Jednocześnie to właśnie ten sektor jest obciążany przez urzędniczą płodność, a nie ma szans na przywileje podatkowe przy inwestycjach - tak jak wiele zagranicznych koncernów.
Nie dziwne zatem, że wielu ekonomistów twierdzi, że bez redukcji ograniczeń biurokratycznych, a dodatkowo w sytuacji kończącego się wsparcia unijnego, sektor MŚP może mieć kłopoty z dalszym wzrostem. Prof. Sławomir Jankiewicz dyrektor Instytutu Nauk Ekonomicznych w Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu, w jednym z wywiadów mówi nawet: „Podstawową barierą (red. – dla rozwoju przedsiębiorczości w Polsce) jest biurokracja. Wskazywana jest ona zarówno przez Unię Europejską, naukowców, jak i przez samych przedsiębiorców” – mówi.
Potwierdzają to zresztą i inne badania oraz raporty, m.in. raporty OECD, Heritage Foundation, Economic Freedom Network czy Banku Światowego.
Według wyliczeń tego ostatniego (raport Doing Business) polscy przedsiębiorcy poświęcają rocznie 286 godzin na dokonanie płatności podatkowych i ZUS, co stawia Polskę na 113 pozycji spośród 189 krajów. (Dla porównania w Estonii firmy potrzebują na rozliczenie podatków 81
godzin, na Litwie 185, Rumunii 200, a na Węgrzech 277).
– Największym problemem są koszty prowadzenia działalności, czyli koszty biurokratyczne oraz bardzo wysokie koszty pracy – mówi Mariusz Pawlak, ekonomista Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Polskich.
Doing Business 2015 pokazuje, że założenie nowej działalności gospodarczej w Polsce wymaga dopełnienia 4 procedur, trwa 30 dni, kosztuje 12,9 proc. dochodu per capita oraz wymaga wkładu własnego w wysokości co najmniej 12,3 proc. dochodu per capita. Raport Banku Światowego plasuje Polskę na 85 miejscu, co oznacza spadek o 5 pozycji w porównaniu do 2014 r.
Z kolei Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP dodaje, że obecnie istnieje 6.712 obowiązków informacyjnych, które przedsiębiorca ma wobec państwa, a jeśli te maleją, to w iście żółwim tempie.
Zero stabilności prawnej
Wystarczy spojrzeć na rok 2014, kiedy Ministerstwo Finansów zlikwidowało zaledwie 8 z nich. Według badań przeprowadzonych przez firmę doradczą Deloitte przepisy podatkowe w Polsce są oceniane jako najmniej stabilne w Europie. Pod tym względem porównywani jesteśmy do takich państw jak Rumunia, Rosja oraz Węgry.
Ponad 1/3 badanych przedsiębiorców uważa, że tę niestabilność powodują przede wszystkim częste zmiany regulacji podatkowych, ale także zbyt długi czas trwania postępowań podatkowych (12,4 proc.), a następnie zmienność praktyki orzeczniczej i publicznie dostępnych wytycznych urzędów(12,1proc.). Wiele firm wskazuje, iż byłaby gotowa do zwiększenia zatrudnienia, jednak potrzebuje do tego stabilnego i przewidywalnego prawa.
Skutki urzędniczych zabaw
– Polska gospodarka na tle innych europejskich krajów radzi sobie dość dobrze,
ale to w żadnej mierze nie jest zasługą rządu, lecz przedsiębiorców – twierdzą twórcy raportu z ZPP.
Twórcy tegorocznego raportu o sytuacji polskich firm dodają, że mimo iż rodzima przedsiębiorczość postrzegana jako jeden z głównych czynników rozwoju gospodarczego oraz wzrostu konkurencyjności w skali całej gospodarki, a przez niektórych ekonomistów określana nawet jako czwarty czynnik produkcji obok pracy, kapitału i ziemi, to jest ona represjonowana.
Według badania przeprowadzonego w 2013 roku na zlecenie Centrum Projektów Informatycznych MSW najwięcej respondentów wskazuje na następujące niedogodności korzystania z usług polskich urzędów:
• kolejki
• godziny otwarcia urzędów, zmuszające osoby pracujące na pełny etat do brania urlopu w celu załatwiania spraw urzędowych
• brak przewidywalności, gdyż idąc do urzędu osoby badane nie były w stanie przewidzieć czy dana sprawa zajmie im kilkanaście minut czy kilka godzin
• niekompetencja urzędników, odsyłanie „od okienka do okienka”, mnożenie trudności i przeszkód zamiast oferowania pomocy
• dowolność w interpretacji przepisów („pojawiające się różnice w interpretacji przepisów
występują nie tylko między poszczególnymi urzędami, ale także między pracownikami jednej placówki”)
• w przypadku spraw załatwianych przez Internet (np. ePUAP) brak jest dokumentu „z pieczątką”, który według ankietowanych stanowi kluczowy dowód spełnienia obowiązku administracyjnego i dokonania danej czynności („że w razie niewywiązania się z obowiązku dopełnienia danych formalności, negatywne konsekwencje ponosi obywatel, a nie urząd”).
Czy są jakieś rozwiązania?
Eksperci ZPP twierdzą, że jedną ze zmian, które powinny faktycznie się pojawić jest konieczność efektywniejszego ściągania podatków oraz rozszerzenia możliwości płacenia podatku ryczałtowego bez konieczności prowadzenia księgowości przez mikroprzedsiębiorstwa. Ogólnym zaleceniem jest bowiem zbliżenie opodatkowania z zarobkami (dochodami), tj. bez konieczności obliczania kosztów uzyskania przychodów.
– Takim podatkiem mógłby być podatek obrotowy, który funkcjonował w Polsce do 1993 roku – mówią. – Później został zastąpiony podatkiem VAT z czterostopniową skalą - podkreślają.
Zdecydowanie powinno się także ograniczyć ilość ustaw i liczbę urzędników. Z danych GUS wynika, że liczba urzędników w Polsce wynosi ponad 3 mln osób, czyli 20 proc. ogółu Polaków posiadających pracę. Każdego roku na obsługę sektora publicznego wydawane jest ponad 80 mld złotych z budżetu.
Wzrost liczby urzędników w Polsce jest odwrotnością trendu panującego w Unii Europejskiej.
Tymczasem jak wynika ze statystyk, ograniczenie ilości ustaw do 200 oraz ilości urzędników do 100 tys., czyli do stanu z 1989 roku, oraz zmniejszenie o 50 proc. ilość radnych do poziomu 23 400, przyniosły by Polsce oszczędności na poziomie ponad 50 mld złotych.
Biurokracja na poziomie samorządowymForum Od-nowa zweryfikowało ich liczbę na poziomie jednostek organizacyjnych we wspólnotach lokalnych: każde większe miasto rocznie otrzymuje od swych jednostek organizacyjnych pomiędzy 7,5 a 10 tys. sprawozdań budżetowych. W mniejszych jednostkach jest to liczba niższa, ponieważ w ich skład wchodzi jedynie kilka jednostek organizacyjnych (w dużych miastach ok. 200-300, czasem więcej). Jednostek samorządu terytorialnego jest w Polsce ponad 2,8 tys. Produkuje się w nich 1,5 mln sprawozdań w ciągu roku. Jeśli dodać do tego, że w sektorze samorządowym jest zatrudnionych 1,8 mln osób, na jednego pracownika przypada jedno sprawozdanie. Co gorsza, przygotowanie tych raportów może pochłonąć równowartość od 1 do 3 etatów w urzędzie.
Raport Global Competitiveness Światowego Forum Ekonomicznego w Davos pokazuje, że plan redukcji obciążeń administracyjnych powinien być najbardziej restrykcyjny w krajach, w których biurokracja stanowi poważną barierę rozwoju tj. np. właśnie w Grecji, Polsce i na Litwie.
Lepsze prawo, nie więcej prawa
W związku z powyższym Tomasz Wróblewski z Grant Thornton, twierdzi, że zmiany w polskim prawie powinny następować, tym bardziej, że jego zdaniem, jakość stanowienia prawa w Polsce jest często niska, więc wymaga zmian przepisów kolejnymi ustawami i nowelizacjami.
– Ale to nie oznacza, że musimy tworzyć więcej aktów prawnych – dodaje. – Musimy ich tworzyć mniej, ale lepiej przemyślane. Wtedy polski system prawny wreszcie się ustabilizuje.
To tak, jak z projektami finansowanymi z Europejskiego Funduszu Społecznego, które mają na celu realizację postulatu stworzenia przyjaznej administracji dla przedsiębiorców. Cóż z tego, że takie powstają, skoro bez podejścia systemowego do tego zagadnienia, nic one nie dają. Ograniczają się bowiem jedynie do realizacji projektów opartych na najprostszych środkach, tj. np. na szkoleniach dla pracowników lub kampanii promocyjnych.
Do każdego przepisu, nawet najbardziej rygorystycznego i bzdurnego można się przystosować, jednak ciągłe zmiany w prawie potrafią sparaliżować firmy w ich działaniu i odebrać zapał do rozwoju. Na podstawie wyników ankiety przeprowadzonej wśród uczestników II Forum Przedsiębiorców Grant Thornton oszacowaliśmy, że przychody ich firm byłyby wyższe o 10%, gdyby nie musieli się zmagać z problemami biurokratycznymi. W skali całej gospodarki oznacza to, że biurokracja więzi przychody firm na poziomie 200 mld zł.